Rozdział 4

45 5 0
                                    

Biegliśmy przez planty obok naszego cudnego liceum "Liberty School III"*, świeży letni wiatr rozwiewał mi czarne, rozpuszczone loki muskające moją twarz.  Alan biegł kilka kroków przede mną, omijał ogromne buki i skręcił w srtonę wąskiej ścieżki wysypanej kamykami. Jego ciemna koszulka lśniła w słońcu, po czole spływały małe krople potu a usta delikatnie się poruszały, patrzyłam na niego bez opamiętania chcąc stać się jego cząstką.

Gdy znaleźliśmy się poza terenem szkoły moje kolano pulsowało tępym bólem ale starałam się na niego nie zwracać uwagi. Ścieżka zmieniła się w wydeptaną kępę mchu a las stawał się gęstszy. Byłam tak zajęta kontrolowaniem oddechu, że nie zauważyłam nawet gdy Alan zniknął mi z oczu.

"Gdzie on do cholery jest? Przed chwilą biegł przede mną!"

Zazdrościłam mu również umiejętności znikania, nie tylko wśród drzew ale również ludzi. Codziennie przemieszczał się za nim jego "dworek", witały i wzdychały do niego dziewczyny, wśród nich liczne trzecioklasistki, na co mój ideał odpowiadał tylko delikatnym uniesieniem kącików ust. Ze względu na pozycję sportowca o idealnych wyrzeźbionych mięśniach i wręcz doskonałych ocenach należał do szkolnej elity. Po jakimś czasie chciał wciągnąć tam również i mnie, ale podświadomie czułam że do nich nie pasuję. Daleko mi było do świata Iphone'ów i drogich torebek. Alan też taki nie był, ale odpowiadało mu wyszukane towarzystwo.

Jego zachowanie pozostawiało czasami wiele do życzenia, co nie zmieniało faktu, że był ulubieńcem nauczycieli.
Czasami znikał ze szkoły na kilka godzin, nawet dni, a gdy pytałam o jego nieobecnosci zawsze zbywał mnie idiotycznym grymasem na twarzy i jakims ironicznym powiedzonkiem.

Rozmyślenia przerwał mi nagle delikatny dotyk zataczający koła na moich biodrach i przyciągający mnie do ciała Alana. Co on sobie wyobraża? Nie mówię, że nie chciałam tego, lecz on był moim przyjacielem. Nieznacznie się odsunęłam.

-Jak kolano? - zapytał.
-A jak może być? - odpowiedziałam trochę za szorstko zirytowana jego zachowaniem. Chwilową zmianę nastroju wynagrodziłam mu szczerym uśmiechem. Chyba w niego uwierzył.
                            
                                ***
-Ej księżniczko - uśmiechnął sie do mnie gdy mijaliśmy bibliotekę miejską - może zwolnimy tempo?

"Czemu on mnie tak nazywa? Nigdy wcześniej tak do mnie nie mówił... Czyżby coś się zmieniło?"

Podał mi mojego ulubionego tymbarka i nie czekając na odpowiedź i usiadł na krawędzi chodnika. Droga była całkowicie pusta, temperatura sięgała już blisko 34°C a napój przyjemnie orzeźwiał rozpalone ciało. Nagle zwróciłam uwagę na zerwaną z butelki zawleczkę. Widniał na niej napis:

Zostaniesz ze mną na zawsze?

"Ten napis jest przypadkowy?"

Rzuciłam mu znaczące spojrzenie oczekujące odpowiedzi lecz zobaczyłam tylko jego twarz pokrytą szkarłatnym rumieńcem. Chłopak spuścił wzrok i delikatnie się uśmiechał.

*Nazwa liceum o wymyślonej nazwie

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

DZIĘKUJĘ ZA 100 ODCZYTÓW❤

32 Marzenia niemożliwe do spełnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz