Słowem wstępu

1K 94 27
                                    

Słowacja spojrzał na leżącą przed nim pożółkłą kartkę papieru. Nie był przekonany, jednak z każdą sekundą dochodziło do niego, że innego wyjścia nie miał.

Znajdował się w dużym, ciemnym pokoju w którym jedyne światło dawała lampa stojąca na biurku. Po drugiej stronie siedział Niemcy. Jak zwykle wyprostowany, patrzył na swojego gościa z wyższością. Jakub jednak nawet tego nie czuł, był zbyt roztrzęsiony warunkami umowy. 

Po godzinie ciszy, Słowak zagryzł zęby, rzucając Niemcowi spojrzenie spode łba. Ten tylko uśmiechnął się pod nosem, splątując ręce pod brodą.

- Jeżeli nie jesteś na tyle odważny, by podać rękę siostrze, to rozumiem. - zaczął Beilschmidt. - Zwłaszcza ty, Słowianin, jesteś usprawiedliwiony. - na te słowa, Jakub spojrzał na niego ze zdziwieniem, lekko marszcząc brwi. - Nie masz w końcu aryjskich gen. Możesz odejść.

Znów zapadła cisza. Słowak nie uważał się za tchórza. Mimo to, warunki umowy były dla niego skandaliczne. Jaki byłby sens w uratowaniu siostry, skoro skrzywdziłby przy tym brata?

Z drugiej jednak strony, brak świadomości tego co dzieje się z Radmilą nie dawała mu spokojnie żyć. Nie miał nawet pojęcia czy żyje, a musiał przyznać, Czeszka zajmowała szczególne miejsce w jego sercu. I to nie tak, że kochał ją bardziej od Polski. Po prostu z nią żył wspólnie o wiele dłużej.

- Po co ci atakowanie Feliksa? - zapytał.

Ludwig uśmiechnął się krzywo. Sam fakt, że Słowak jeszcze nie wyszedł świadczył o tym, że jeszcze się zastanawia.

- To nasze prywatne sprawy Slovakei. - odparł. - Ale nie musisz się martwić, nie zrobię niczego, co wykraczałoby poza granice człowieczeństwa.

Jakub westchnął ciężko. Ułożył trzęsące się dłonie na kartce papieru, wciąż nie podnosząc wzroku.

- Mam zrobić mu krzywdę żebyś wypuścił Radmilę? Po co? Na co ci to?

- To już moja sprawa.  Nie mniej obiecuję, że jeżeli mi pomożesz, zobaczysz Tschechische Republik. Słowo Niemca.

Powiedział, że nie zrobi nic, co wykracza poza granice społeczeństwa. Obiecał, że odda mu Radmilę.

Gdybym wtedy wiedział, że kłamał.

Słowacja usiadł na swoim łóżku, wpatrując się tępo w ścianę przed sobą. Już nie płakał, był zbyt oszołomiony. 

Spojrzał na swoje dłonie ochlapane krwią. Może i nie było jej dużo, ale wystarczająco, by nabawić go strachem do samego siebie. Dopiero teraz doszło do niego co na prawdę zrobił.

Ale wiedział jedno.

To, że stracił zaufanie brata nie oznaczało, że stracił też jego miłość. Sam mu to przecież powiedział.

Jakubowi pozostało jedno: czekać na odpowiednią okazję, by podać Feliksowi dłoń.

I pomóc Radmile, ponieważ jak się okazało, w tej kwestii Ludwig też kłamał.

Alebo možno to bude lepšie.

Braciszku?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz