Tylko ty mi zostałaś

940 100 27
                                    

Feliks kochał Elizabetę. Co nie zmienia faktu, że często jej zazdrościł. Chociażby tego, że była jedynaczką. Ona nigdy nie musiała czuć bólu, jaki może zadać jedynie własna rodzina. Nikt nie mógł wbić jej noża prosto w serce. Z nikim nie była związana, a więc dopóty sama kogoś do siebie nie dopuściła, nikt nie mógł jej zniszczyć od środka.

W wojennym zgiełku nie jest łatwo znaleźć czas na zwykłą rozmowę. To był cud, że Polak i Węgierka siedzieli obok siebie w ruinach kamiennicy, opierając się o coś, co kiedyś było ścianą dzielącą pokoje.

II wojna światowa trwała w najlepsze. Łukasiewicz przestał liczyć lata. Nie miał na to czasu, ani ochoty. Wiedział jedynie, że zbliża się lato.

Głowę ułożoną miał na ramieniu Węgierki, wdychając jej zapach, który tak różnił się od odoru rozkładających się zwłok i krwi, które towarzyszyły mu na co dzień. Poczucie jej dłoni na swoich poplątanych włosach dawało mu ukojenie, dzięki czemu na moment przestał myśleć o tym, że nie ma go na mapie. Znowu.

- Dzięki, że przyszłaś Elka. - powiedział, przerywając ciszę.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, nie ustając z gładzeniem jego głowy.

- Zawsze będę przy tobie, gdy będziesz mnie potrzebować. - wyjaśniła tonem, jakby fakt ten był jak najbardziej naturalny i nie wymagał wspominania o nim. - W końcu się przyjaźnimy.

- Wiesz czego najbardziej żałuję?

Elizabeta zabrała rękę, nieco poważniejąc. Chłopak wyprostował się, patrząc na nią z nieukrywanym smutkiem.

- Że to nie ty jesteś moją siostrą.

- Może i tak jest lepiej Feli? - odpowiedziała, a kąciki jej ust lekko uniosły się. - Nie wiemy jak byśmy na siebie reagowali, gdybyśmy znali się od urodzenia. Poza tym, - mówiąc to, ułożyła dłonie na jego policzkach, przybliżając twarz bliżej niego. - nie musimy być spokrewnieni, żebym kochała cię jak brata.

Słysząc to, blondyn uśmiechnął się mimowolnie. Chyba właśnie to chciał usłyszeć.

- Nie przejmuj się Jakubem i Radmilą. - dodała po chwili. - Oni wrócą. Kiedyś. Prędzej, czy później. W końcu to twoje rodzeństwo.

- Powiem ci szczerze, że prędzej spodziewałbym się tego, że Ludwig mi się oświadczy. 

Węgierka roześmiała się, po czym pocałowała go w policzek.

- A nawet jeżeli oni zrezygnują, ja zostanę. Braciszku.

Nie myśląc długo, Polak przytulił się do niej. Szatynka objęła go, pozwalając by ten zasnął w jej ramionach, wykończony wcześniejszymi starciami. 

 Lengyel, magyar – két jó barát.  

Braciszku?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz