Międzymorze odżywa

1K 84 13
                                    

Wszystko zmieniało się bardzo szybko. Wojna trwała, ludzie ginęli, a wraz z nimi nadzieje na wolność. Narody pragnęły poczucia bezpieczeństwa, którego nie potrafiły dać im personifikacje ich państw.

Mimo to, im sytuacja bardziej była beznadziejna, tym zaczynały rodzić się coraz to nowsze idee, lub, co częstsze, odżywać te zapomniane. Jedną z nich było Międzymorze.

Mogło do niego dojść. Państwa, które mogły do niego należeć szczerze wierzyły w tę ideę. Każde z nich było ofiarą tej wojny. Nie oni ją zaczęli, nie oni jej chcieli, a to oni najbardziej na niej cierpieli. Spychani do roli ofiar koniecznych postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.

Od Finlandii, przez Polskę, aż do Jugosławii. 

A wszystko to za sprawą Polski, Czechosłowacji i Węgier.

- Braciszku, patrz!

Słowacja odwrócił się, przy czym upuścił drewno na opał. Feliks trzymał w rączkach małego niedźwiadka. 

- Możemy go zatrzymać? - zapytało z nadzieją dziecko, posyłając starszemu bratu uśmiech najszerszy i najpiękniejszy, na jaki było go stać. - Proszę! Będę go karmił, sprzątał po nim i w ogóle. - widząc, że Jakub nie wydaje się być przekonanym, dodał. - Pozwolę ci nawet wybrać mu imię, chcesz? 

Słowak przełknął nerwowo ślinę, gdy niedźwiadek ryknął cicho. Co z tego, że był młody? Gdy dorośnie, prawdopodobnie pożre go, gdy ten będzie spał. 

- Feliks, ile razy cię prosiłem, nie przynoś zwierząt z lasu do domu? 

- Ale...

- Żadnych ale. Radmila nas zabije, jak zobaczy, że w ogóle tu z nim stoimy. Niestety, ona tu tak jakby rządzi.

- Ale... 

- Co mówiłem o ale? - Feliks zasmucił się, przytulając do siebie niedźwiadka. Jakub westchnął ciężko na ten widok, samemu nie wiedząc, co powiedzieć. Na dobrą sprawę, to sam chętnie zatrzymał by zwierzę, gdyby nie obawa przed rychłą śmiercią. - W sumie, gdyby tak go wychować? 

Oczy młodszego brata zabłysły, a na twarz powrócił promienny uśmiech.

- To mówisz, że mógłbym nadać mu imię? - dodał Słowak, a kąciki jego ust uniosły się.  Feliks pokiwał ochoczo głową. - Co powiesz na Wanię? Będzie tym lepszym Ivanem. Ej, w sumie, może będzie takim naszym obrońcą. Wyobrażasz sobie? Idą nasi wrogowie, niczego się nie spodziewają, a tu BUM! Niedźwiedź! Tak, to ma ogromny potencjał, musimy przekonać Radmilę. 

- Ciekawe. - skomentował Ravis, samemu nie wiedząc, po co Feliks mu to opowiada. - I co z tym niedźwiedziem?

- Nic. - odpowiedział Feliks. - Uciekł nam, łamiąc mi serce. Traumatyczne wspomnienie.

- Bardziej od tego, co się teraz dzieje?

Łukasiewicz zastanowił się chwilę.

-  No wiesz, teraz też mam niedźwiadka. - na twarzy Łotysza zakwitło zdziwienie, które Polak skomentował krótkim uśmiechem. - Ale nazwałem go Wojtek, nie Wania. Tak sobie myślę, gdybym miał takiego podczas rozbiorów, to może nigdy by nas nie rozebrali.

- Też chciałbym mieć niedźwiedzia. Albo chociaż psa. Albo kota. Jakiekolwiek zwierzę, które mogłoby zatrzymać pana Rosję przed jego, em, zabawami.

Ravis poczuł, jak przechodzą go dreszcze. Feliks spojrzał na niego ze współczuciem, samemu na moment zapominając, że wcale nie jest w lepszej sytuacji. Ułożył dłoń na jego dłoni, czym skutecznie odwiódł jego myśli od koszmarnych wspomnień z Ivanem.

Braciszku?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz