2. Potrzeba towarzystwa | Cuddling

46 12 76
                                    

Lee obudził się przed wschodem słońca i jako pierwszy wyszedł na górny pokład. Chłodny wiatr wywoływał gęsią skórkę, sprawiał, że lekko drżał, patrząc na szarzejące niebo i widniejący w oddali kształt ich destynacji. Delikatnie rozbujane morze nadal nie przywodziło najpiękniejszych skojarzeń, lecz wczorajsza obecność Phichita – nieznajomy przedstawił mu się, gdy już się ściemniało i kapitan polecił im zejść na dolny pokład – jakby mu pomogła. Trochę go to dziwiło, lecz z drugiej strony... W życiu mnicha Shaolin nie było za dużo czasu na interakcje z innymi. Listy od siostry były czymś, co zawsze poprawiało mu nastrój, a ich brak... Po prostu czasem miał potrzebę towarzystwa, a Tajlandczyk ją zrozumiał i...

- Good morning – wnętrze Seung-gila aż podskoczyło z przestrachu, ale na zewnątrz poruszyły się tylko jego oczy. Przez moment miał nikłą nadzieję, iż to być może Chulanont się obudził, lecz niestety. Rozpoznał w mężczyźnie Amerykanina, którego wczoraj zauważył jako pierwszego na łódce oraz tego, który przegrał najwięcej pieniędzy w obstawianiu walki modliszek. Jak on miał na imię?

- Good morning, mister... - zawahał się przez chwilę, nie będąc pewnym jego nazwiska – Leo – zdecydował się w końcu, mając nadzieję, iż się nie obrazi. Nie była ona daremna.

- Od razu na „Ty"? Cóż, dobrze, Lee...

- Seung-gil – dokończył mnich cicho. Coraz wyraźniejsze kształty prywatnego lokum Hana srebrzyły się przed ich oczyma – większość ogromnej fortecy była zbudowana z szarego kamienia. Między de la Iglesią a Lee za padło milczenie, dopóki na nabrzeżu nie zarysowały się dwie sylwetki, gdyż wtedy Leo zagwizdał cicho.

- No, taka kobieta to mogłaby cię wiele nauczyć... - stwierdził z dziwnym uśmiechem, jaki niestety nie był Seung-gilowi obcy, widział go u tylu mężczyzn, podczas gdy on sam nigdy takiego nie przybierał, na widok trochę większych bioder i piersi.

- Sugerujesz, że jestem gejem? – zapytał sarkastycznie, lecz tu należy zaznaczyć, iż jego sarkazm brzmiał dokładnie tak płasko, jak jego normalny głos. Ku jego zdziwieniu Leo się nie speszył, tylko odparł:

- Nie muszę – na co szatyn aż obrócił się w jego stronę, unosząc jedną brew. Amerykanin się zaśmiał. – Spokojnie, sam jestem bi.

Brwi Seung-gila zafalowały, jak język konia przeżuwającego informację.

Gdy było już widać ze szczegółami obydwu ludzi stojących na kei, aby ich powitać, Leo zajął się wyrywaniem rudowłosej kobiety na odległość, natomiast Seung-gil zamarł.

Obok niej bowiem stał ktoś, kogo nigdy w życiu nie spotkał, widział tylko raz, na filmie od pana Cialdini.

Lecz po rozmowie z ojcem wiedział. Wiedział, że jest osobistym strażnikiem Hana, że przełamie pustaka gołą dłonią, wiedział, że...

Że to Leroy był winien śmierci jego siostry.

~

Rudowłosa, która „mogłaby cię wiele nauczyć" miała na imię Mila i z tego co wywnioskował Seung-gil, była jedną z ulubienic w haremie Hana. Właściwie, była prawie jak jego żona. Z plotek, jakie zdążył podsłuchać u służby podającej jedzenie na przyjęciu wynikało jednak, iż Otabek – bo tak brzmiało prawdziwe imię Hana – przywiózł sobie ostatnio kogoś nowego po swojej podróży z Rosji. Kobieta, która podtykała mu pod nos krewetki twierdziła, że widziała młodą, chudą blondynkę, „kompletnie bez kształtu", która jakoby miała się przechadzać w samym szlafroku „w panterkę, lamparcią!" po prywatnych apartamentach gospodarza.

Lee żuł wciśniętą mu krewetkę bez żadnej gracji, wyginając śmiesznie usta (i dziękując niebiosom, że to nie warzywo). Zamyślony wpatrywał się w shuriken-grzebień do włosów, jaki jedna z dziewczynek Otabeka wbiła w jabłko na jego tacy na samym początku imprezy na cześć uczestników. Pokaz ich umiejętności był krótki, tylko parę kobiet popisało się swoją celnością, lecz ta konkretna obrała sobie za tarczę jego jedzenie, puściła mu oczko... Tak, to musiała być wtyczka, o której mówił mu Celestino. Albo dziwka bardzo napalona na jego brwi, które wczoraj tak zachwyciły Phichita...

- Wyglądasz jak krowa na łące – och, no właśnie, o wilku mowa.

- Też miło mi cię znowu widzieć.

Phichit przeczesał ręką swoją roztrzepaną fryzurę – jakim cudem nie utknęły mu w niej palce, było dla Seung-gila tajemnicą. Wyglądał na bardzo zadowolonego z tradycyjnych szat, w jakie ubrali ich ludzie Hana z okazji przyjęcia, ażeby pasowali do wystrojonej rubinowoczerwonymi lampionami i złotymi girlandami ośmiokątnej sali. Lee widział, jak jeden z ochroniarzy zabrał mu jego polaroid, gdy próbował zrobić sobie zdjęcie w obszernym, czarnym kimono.

- Ta rzecz się tak śmiesznie marszczy, prawda? – o właśnie. Był zbyt przewidywalny dla Seung-gila, co może być zaskoczeniem dla mnicha Shaolin...

-...Hę?

Może by tak pakujący mu się ni z tego, ni z owego na kolana roześmiany, zdecydowanie pijany Taj - wystarczy?

- No chooodź, napij się ze mną – namawiał Phichita, susząc zęby tuż przed jego twarzą. Lee stwierdził, że jeśli to coś ma zamiar go męczyć przez całe przyjęcie, a na pewno miało zamiar, to może równie dobrze pójść na całość. Przyjął od Chulanonta czarkę z niewiadomego pochodzenia alkoholem, gdy ten mu ją zaoferował, po czym wypił ją, patrząc mu prosto w oczy, które odpowiedziały mu błyskiem.

~

Godzinę później Seung-gil leżał rozwalony na oparciu kanapy, a na nim sadowił się nie kto inny jak Phichit. Łaskotali sobie wzajemnie szyje swoim ciepłym oddechem, mnich pisał palcem ideogramy na plecach Chulanonta, który rumienił się lekko od jego nadmiernej śmiałości spowodowanej dużym wzrostem cukru we krwi.

Seung-gil szczerzył się sposobem mężczyzn, którzy zobaczyli trochę większe biodra i piersi.

~

Mówiłam, że będą krótsze? No, teraz są.

Miałam bardzo eventful dzień, cały czas nie przestawiłam się z angielskiego, czasu na pisanie miałam zero, to, co macie przed sobą powstało w jakąś godzinę, miałam poprowadzić to dalej, ale stwierdziłam, że potrzebuję jednak jutro trochę snu, bo mam wytrząsać tyłek na koniu przez parę ładnych godzin w lesie, więc no.

(Miejsce dla Oli i Oliwii na fangirlowanie, że zagadałam do mojego crusha).

Pozdrawiam,

Dzika Mewa.

(Ostatnio zapomniałam o tej końcówce i teraz jestem taka "ugh, jak mogłaś!").

Wejście Smoka | Seungchuchu\Leoji\ChristorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz