Psychiatryk zmienia ludzi... o tak, zmienia... W jakieś zwierzęta... Typowo. Możesz być zwykłym obywatelem ale i tak zrobią z Ciebie wariata. To jakby próba namówienia babci, że nie jesteś głodny. Zapomnij.
Pierwsza dawka psychotropów - ok, wszystko gra, gadam ze ścianą, ale jest dobrze. Prawda?
Dzień drugi, przyszła do mnie jakaś babka i zapytała się, czy mam już chęć powiedzieć jej wszystko, co czuje. Co miałam jej niby powiedzieć? Ze jestem wściekła bo moi chorzy na mózg rodzice wysłali mnie do wariatkowa?
Najgorsze były 'sesje grupowe', gdzie każdy opowiadał o swoich uczuciach i przemyśleniach, dlaczego dobrze się stało, że się tutaj znalazł. Zajęcia odbywały się w pokoju, który zamiast tapety posiadał pianki, żeby żaden uczestnik nie próbował zrobi sobie krzywdę. Przez chwilę tez miałam ochotę rozpędzić się i uderzyć głową w ta ścianę. Na marne... Opiekun grupy - Marcus, wysoki blondyn z piwnymi oczami, patrzył na mnie z politowaniem, kiedy przyszła moja kolej opowiadania o sobie. Wstałam z plastikowego krzesła, przeszylam wszystkich wzrokiem i zaczęłam mówić.-Nazywam się Maggie, jestem tu...-zamilkłam - właściwie nie wiem czemu tu jestem. Nie jestem walnieta, nie mam takich problemów jak Wy, nie zachowuje się jak wariatka. Bez urazy.
Te słowa wywołały burzę, większość uczestników chciała się na mnie rzucić i najlepiej zadzgac czymś ostrym.
Droga wolna. Wszystko mi już jedno.
Chwilę później, dwóch miłych panów, doprowadziło mnie 'delikatnie' do izolatki. Za karę, za moje zachowanie, miałam nie dostać jedzenia przez tydzień.
-Dość! -pomyślałam. -Musze się stąd wydostać, nie wytrzymam juz dłużej.
Leżałam na twardym łóżku i patrzylam na sufit, rozmyślając, jak mogę się stąd wydostać, kiedy nie mam nic swojego przy sobie. Zabrali mi wszystko: telefon, zegarek, nawet gumkę do włosów i sznurówki.
Nagle usłyszałam kroki na korytarzu. Ktoś szedł w stronę mojego 'pokoju'. To była pani ordynator, znajoma mojego ojca. Bardzo, bardzo bliska znajoma. If you know what i mean...
Przyszła porozmawiać ze strażnikiem, który, jak to ładnie ujął, pilnował moich drzwi. Nie wiem po co, to były naprawdę grzeczne drzwi.-Pacjentka Maggie z sali 205 o godzinie 16 zaczyna pierwszą terapię z prądem. Proszę przygotować kaftan. -rozkazała mu.
-Tak jest. -odpowiedział jak zwykły niewolnik.
Kiedy to usłyszałam, od razu zerwalam się na nogi. Byłam przerażona, chciałam krzyczeć, ale głos uwiazl mi w gardle. Sama myśl o tym, przyprawiala mnie o dreszcze.
Nagle coś mnie tknelo.-Pokój 205? Chwileczkę... -pomyślałam.
Sięgnęłam w stronę skarpetki i wygrzebalam z niej kluczyk, który dostałam wcześniej od tajemniczego nadawcy.
-Niemożliwe. -powiedziałam do siebie.
Przyłożyłam głowę do drzwi i nadsluchiwalam, czy ktoś stoi.
Cisza.Włożyłam klucz do zamka - pasuje! Zerknelam na korytarz, nie było nikogo. Zaczęłam biec w stronę wyjścia, w tamtym czasie pobilam chyba swój życiowy rekord w biegu.
Kiedy mijałam jeden z pokoi, szanowna pani ordynator zauważyła mnie i zaczęła się drzec w nieboglosy.
-Zatrzymać ją!
Nagle za mną pojawiło się dwóch goryli. Karol Darwin miał rację, jesteśmy potomkami małp. Z tym, że niektórzy nie do końca jeszcze ewoluowali.
Byłam jakieś 30 metrów przed nimi, mała szansa, żeby zwiac, ale zawsze coś. NADZIEJA UMIERA OSTATNIA.
Popchnelam wielkie drzwi wejściowe i wybieglam na ulicę.
-Gdzie ja jestem, do cholery? -krzyknęłam zadyszana.
Nagle przede mną zatrzymało się dobrze mi znane, czarne auto.
-Wsiadaj! -krzyknął ktoś ze środka.
-Ani mi się śni. -pomyślałam.
Odwróciłam się raptownie i zauważyłam, że te człekopodobne istoty są tuż za mną.
-Dobra walić to, raz kozia śmierć. -mrukelam pod nosem i wsiadlam do czarnego samochodu, które w jednej chwili ruszyło z piskiem opon, zostawiając za sobą kłęby pyłu.
Spojrzałam na kierowcę...

CZYTASZ
GOOD Dirty BOOK
Teen FictionCzasami miewasz koszmary, potem budzisz się z przyśpieszonym oddechem, a on nadal trwa. Bo to nie jest sen, to życie - Twoje życie. Nie daj się zwieźć. Potrafisz kontrolować sny, tak samo jak potrafisz kontrolować swoje życie. Po prostu otwórz oczy...