10.

124 16 3
                                    

  Po paru namowach Yuuri zgodził się, żeby Victor uczestniczył z nim, jak będzie mówił o swojej rezygnacji. W tym wydarzeniu nie mógł go, zostawić samego. Choćby nie wiadomo, jak odmawiał mu, tu musiał postawić na swoim. Pragnął dać Yuuriemu otuchy, nawet jeśli zaprzeczał, że się tym kompletnie nie przejmuje i nie odczuwa stresu.

Mają wychodzić za jakieś piętnaście minut, na ogólny wywiadzie dla łyżwiarzy, którzy uczestniczyli w zawodach. Tam będzie miał zamiar, powiedzieć o swojej decyzji.

- To jak, wychodzimy? - Poganiał Yuuriego, który przyglądał się w lustrze. To było do niego nie podobne, zazwyczaj nie zwracał uwagi na to, jak wygląda. Dziś było inaczej.

- Co ty się dziś tak stroisz? - zapytał zaciekawiony Victor.

- Przynajmniej raz w życiu trzeba dobrze wyglądać. - Zaśmiał się na siłę.

Zauważył to, ale stwierdził, że nie będzie poruszał tego tematu. Domyślał się, że chciał wszystko dopiąć na ostatni guzik, nawet nieznaczący wygląd. Nie chciał w to wnikać, w jakimś stopniu rozumiał go. Podobnie zachowywał się, gdy mówił o swojej przerwie. Jednak on musiał odczuwać większy stres niż on. Wchodziło w to jego charakter, był nieśmiały i z trudem mówił cokolwiek publicznie, szczególnie jeśli chodzi o dłuższe wypowiedzi. Natrętne pytanie od reporterów krepowały go, przez to później zaczynał się jąkać. Również wchodziła świadomość, że całemu światu, musiał ogłosić, iż rezygnuje i nie miał pewności, czy wróci do tego.

- Nie przejmuj się już tak, chodź, czeka na nas taksi. - Wziął go za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Nie miał innego wyjścia, dziś zachowywał się inaczej niż zwykle.

- Eeej, Victor. - Chciał go zatrzymać, ale nie udało mu się. - Dobra, już. Nie musisz mnie już tak ciągnąć. Już idę.

Opuścił jego rękę i weszli do taksówki. W czasie jazdy nie mowili ze sobą panowała absolutna cisza. Japończyk zaciskał knykcie aż do białości, zapewne było to spowodowane nadmiernym stresem. Gdy Victor to zauważył, złapał go za dłoń, którą najpierw musiał rozprostować, a następnie złączył ją ze swoją. Yuuri spojrzał na niego niezbyt wyrazistym wzrokiem i również zdziwieniem. Rosjanin za to uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. Słowa w tej chwili były zbędne, a nawet mogłyby zaszkodzić. Dalszą drogę jechali ze złączonymi dłońmi. Yuuri był mu za to wdzięczny, w tej chwili potrzebował gestu, który choć trochę by go uspokoił. On zrobił to sam z siebie, w ten sposób również pokazał mu, że nie był w tym sam i miał w nim całkowite wsparcie. Jednak, gdy podróż autem dobiegła końca, musieli od siebie oderwać się. W tym samym momencie spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się zadziornie. Obydwaj byli gotowi do działania.
Taksówkarz podczas jazdy obserwował ich, ponieważ zaciekawili go. Ze szczególności Azjata, który pod wpływem dotyku Rosjanina łagodniał i było to widoczne gołym okiem. Myślał sobie, że zapewne łączy ich szczególną więź, która coraz rzadziej spotykana była w dzisiejszych czasach. Przez to w jakiś sposób zadziwiali go. Był pod wrażeniem, jak brunetowi zmieniło się zachowanie. Od wystraszonego do pewnego siebie mężczyzny.

- Dziękujemy za odwózkę, do widzenia - powiedzieli obydwoje.

- Nie ma za co i powodzenia życzę. - Uśmiechnął się do nich.

- Dziękujemy. - Spojrzeli na siebie zdziwieni i wyszli.

Spojrzeli na budynek i ruszyli przed siebie pewnym krokiem. W środku zastali pełen tłum. Przyszli przywitać się z nimi pozostali łyżwiarze.

- Prosiaczku, co ty taki poważny jesteś? Nie gadaj mi, że się stresujesz? - spytał Jurij.

- Nie... - Nie zdążył do końca odpowiedzieć, bo Chris, jak zwykle na przywitanie ścisnął jego pośladek, co wytrąciło go z równowagi. Więcej razy tego nie zrobił, ponieważ Victor uśmiechnął się do niego, swoim charakterystycznym uśmieszkiem.

W pogoni za szczęściem || Yuri on Ice Where stories live. Discover now