6.

140 20 8
                                    

Yuuri wrócił już do domu. Zdziwił się co zastał u Phichita. Była wielka impreza. Było głośno, brudno i panował zaduch. Większość ludzi nie znał, jednak rozpoznał wszystkich łyżwiarzy, a oni zapewne zaprosili jeszcze swoje towarzystwo. Nie podobało mu się to. Nie wiedział w ogóle na jaką okazję to zrobił. Chciał najszybciej go znaleźć, żeby mógł mu to wytłumaczyć. Po spotkaniu miał ochotę odpocząć w samotności.

Poszukiwanie Phichita trwały długo, ponieważ Yuuri nie potrafił zbytnio przeciskać się przez nieznajomych. Większość go zaczepiała. Pytali się skąd pochodzi, czy umie mówić po angielsku, o jego hobby. Jednak nikt nie spytał się czy jest łyżwiarzem. Zabolało go to. Pomyślał sobie, że gdyby był z Victorem to i on byłby rozpoznawalny. To doprowadzało go do wściekłości. A z drugiej strony cieszył się, bo chciał przecież się  wycofać. W takiej chwili będzie mógł to zrobić bez żadnej afery i nie będzie to nagłaśniane.
Na parterze nie zauważył Phichita, więc postanowił iść na piętro, w którym nie mieli dostępu goście. Nie chciał naruszać prywatności, ale przynajmniej mógł go poinformować o tym. Wtedy zająłby miejsce w jakimś hotelu. Był na niego zły, bo teraz na pewno nie znajdzie noclegu. Również miał świadomość, że goście nie wyjdą tak szybko.

Zaczął od swojego pokoju i na szczęście było pusto. Później zapukał do łazienki, lecz tam też nic nie zastał. To i zapukał do kolejnego pokoju i w razie czego zawołał głośno jego imię. Nikt nie odpowiedział. To postanowił je otworzyć. Tego się nie spodziewał. Zobaczył Phichita, który zabawiał się z panienką i koło nich była jeszcze inna para. Gdy to zobaczył z prędkością światła zamknął te drzwi. Jednak Phichit go zauważył. Ubrał spodnie i szybko szedł w kierunku Yuuriego. Chciał wytłumaczyć mu to. Katsuki spalił buraka po tym wszystkim. Miał ochotę napić się, dać upust emocjom.
Gdy już pił to za ramię ktoś go złapał. Był to Phichit.

- Możemy porozmawiać?

- A mamy o czym?

- Yuuri o co ci chodzi?

- O nic. To o czym chcesz rozmawiać?

- Może wyjdziemy na zewnątrz, bo tu trochę za głośno.

- Dobra.

Szli w stronę drzwi, żeby wyjść. Jednak opornie im to szło. Ludzie byli już podpici i zaczepiali każdego kogo się dało. Po dobrych kilku minutach już byli na dworze.

- Mogłeś przynajmniej ubrać koszulkę.

- Tak to mógłbym zgubić ciebie, ale przynajmniej ubrałem spodnie. - Phichit wyszczerzył się.

- Daruj se, chyba byś nie wyleciał jak cię stworzono.

- Nic nie wiadomo. To co usiądziemy na tej ławce?

- Okej, masz moja bluzę.

- Dzięki. - Uśmiechnął się do niego.

- To mów czego chciałeś - rozkazał.

- Jesteś zły na mnie?

- Nie jestem w ogóle zły na ciebie - powiedział to podrabianym głosem.

- No jejku. To impreza na twoją część.

- Co ty pierdolisz? - spytał dość głośno.

- No świętujemy twoje nowe ty.

- Nie rozumiem.

- No pamiętasz naszą rozmowę, to o tym mówiłeś - powiedział niepewnie.

- No tak, ale to jeszcze nie było pewne, bo rozmowy nie przeprowadziłem wtedy. Nie sądzisz, że imprezę na moją część nie powinieneś ze mną ustalać?

W pogoni za szczęściem || Yuri on Ice Where stories live. Discover now