Zatrzymałam samochód w gąszczu, który utrudniał swobodne opuszczenie pojazdu, ale przynajmniej choć trochę go kamuflował. Na dworze było ciemno i powoli zaczęło się ochładzać.
Wysiadłam z auta w milczeniu i sięgnęłam po swoją torebkę. Następnie podeszłam do drzwi od strony Jensena i pomogłam mu wyjść. Byłam na niego potwornie wkurzona, ale nie miałam sumienia, żeby go pozostawić samemu sobie w takim stanie. Był dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam.
- Mamy zabrać swoje rzeczy- zapytał Daniel, próbując otworzyć bagażnik.
- Jeśli macie tam jedzenie i czyste ubrania ,to je ze sobą weźcie, a resztę zostawcie- powiedziałam po chwili namysłu.
Poczekałam aż zabrali wszystkie potrzebne im rzeczy, po czym zamknęłam samochód.
W drodze do naszej kryjówki starałam się ułożyć w swojej głowie plan działania. Miałam jednak problemy z zebraniem swoich myśli i wszystko wydawało mi się niewłaściwe. Nie mogliśmy przebywać w okolicy Fort Pierce przez długi czas, bo mogliby nas znaleźć. Nie było też możliwości wyjechania z tej okolicy niezauważonym. Daniel, Martin i Lionel mogli pozostać w Miami, ale Jensen powinien wyjechać jak najdalej stąd. Problem polegał na tym, że po opuszczeniu Florydy pojechałby prosto do rodzinnego Teksasu, gdzie bez problemu znalazłby go Curtis Crossford..
Na samo wspomnienie jego imienia moje ciało przeszyły dreszcze. Rok to zdecydowanie za mało czasu, by zapomnieć...
***
- Pośpiesz się, Delany!- warknął Crossford, kiedy Adam mocował się z kłódką od klatki.
Gdy jedyna bariera chroniąca mnie przed tym facetem zniknęła, Curtis wszedł do klatki. Przebywanie w jednej celi wraz ze swoim oprawcą było przytłaczające, a zarazem przerażające. Czułam jak śniadaniowy batonik, który przyniósł mi Adam, podchodzi mi do gardła.
- Jesteś tu tydzień i wciąż żyjesz. To dziwne- mruknął Crossford, mierząc mnie wzrokiem- Nie powinno cię tu być od jakichś dwóch dni.
Nagle brutalnie złapał mnie za podbródek i przyjrzał się mojej twarzy. Po chwili pochylił się nade mną i zbliżył usta do mojego ucha.
- Nie wiem jak to robisz, ale daję ci trzy dni. Jeśli jeszcze tu będziesz, osobiście cię zabije- syknął tak, że tylko ja mogłam go usłyszeć.
Potem wyszedł, jak gdyby nigdy nic, zostawiając mnie z Adamem. Spojrzałam na mężczyznę. Ciemne włosy, zawsze sterczące do góry, tym razem opadały na gładkie czoło, a pod oczami widniały wyraźne cienie. Ewidentnie był zmęczony. Przez chwilę stał w miejscu i wpatrywał się we mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Powinieneś zamknąć klatkę- odezwałam się tylko po to, by przerwać niezręczną i ciążącą mi ciszę.
- Nie jestem pewien- westchnął, opierając się o metalowe drzwiczki.
Mężczyzna, którego bałam się od samego początku, który podniósł mnie za rękę na oczach Omara, miał jakiekolwiek wątpliwości? Wydało mi się to absurdalne, niemal niemożliwe. Ale wtedy przypomniałam sobie o tych wszystkich sytuacjach, kiedy Adam przyniósł mi jedzenie.
- Nie powinieneś...- zaczęłam, chcąc uzyskać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
- Nie, nie powinienem- przerwał mi Adam- Ale odkryłem zbyt wiele, żeby tego nie zrobić.
***
- Daleko jeszcze?- Martin marudził, zupełnie jak Osioł w drugiej części „Shreka".
Nie miałam już cierpliwość, by odpowiadać na jedno i to samo pytanie, które zadawał średnio co minutę. Mało pocieszający był również fakt, że przez jego dekoncentrujące mnie zrzędzenie, prawdopodobnie zgubiłam drogę. W efekcie krążyliśmy bez celu po lesie.
- Alexia Pierce, jeśli w tej chwili nie zawieziesz mnie do domu, to zgłoszę to na policję jako porwanie!- krzyknął, zatrzymując się.
Po tych słowach moja cierpliwość się skończyła. Niewiele myśląc, chwyciłam umocowany za paskiem spodni czarny pistolet. Wymierzyłam go prosto w chłopaka. Powiedzieć, że byłam wściekła, to zbyt pieszczotliwe określenie.
- Jeszcze jedno twoje słowo, a dostaniesz kulkę w łeb, zanim w ogóle dotrzemy na miejsce- zagroziłam- Nie zawaham się, bo cię znam- dodałam, chowając broń.
Podniosłam głowę. Dostrzegłam blask pomiędzy konarami drzew.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami, dotarliśmy do małego jeziorka. Byliśmy już bardzo blisko. Poczułam niewyobrażalną ulgę. Za kilka minut powinniśmy być już w domku.
- Możemy tu na chwilę przystanąć?- zapytał Daniel.
Przez ostatnie kilkanaście minut to właśnie on pomagał Jensenowi w przedzieraniu się przez leśną gęstwinę. Spojrzałam na przyjaciela i kiwnęłam głową.
- Ale tylko dwie minuty. Nie wiemy jak daleko są.
Pozostali przyjęli moją decyzję z aprobatą, rozsiadając się na kamieniach i pieńkach niedawno ściętych drzew. Niestety ja nie potrafiłam się zrelaksować nawet na chwilę. Byłam w stanie myśleć jedynie o tym, że musimy dostać się do domku tak szybko, jak to tylko jest możliwe. Zacisnęłam palce na pistolecie, który dosłownie wciśnięto mi w dłonie. Dopiero po chwili zauważyłam, że są na nim wygrawerowane inicjały.
***
Nie mogłam zasnąć. Całą noc zastanawiałam się, co miał na myśli Adam, mówiąc, że zbyt wiele się dowiedział. Musiało to być coś bardzo ważnego, skoro zdecydował się wyciągnąć pomocną dłoń do dziewczyny , którą porwał. Wiem, że to właśnie on to zrobił. Nie z Omarem, ale z jakimś innym facetem. Pamiętam jak wpychał mnie do bagażnika. Co musiało się zdarzyć, że zaoferował swoją pomoc komuś, kto mógł go pociągnąć na samo dno?
W pewny momencie złapałam się na tym, że czekam zniecierpliwiona, aż znów się pojawi przy kratach, które odgradzały mnie od reszty świata i odbierały wolność. Czekałam na poranek tak długo, aż w końcu zasnęłam ze zmęczenia.
- Alexia- obudził mnie czyjś głos.
Niechętnie otworzyłam oczy. Światło. Po chwili zobaczyłam, że stał przede mną mocujący się ponownie z kłódką Adam.
- Chodź- powiedział. Kiedy zamek w końcu puścił, drzwiczki otworzyły się ze skrzypieniem.
Niepewna, rozejrzałam się dookoła.
- Nie ma go- stwierdził, jakby czytał mi w myślach- Pojechał po „zakładników" i zabrał wszystkich ze sobą.
- Nie ma ich wielu- mruknęłam, przypominając sobie kilka osób.
- Siedmiu, wraz z Curtisem- potwierdził- Ale nie mamy teraz na to czasu. Muszę ci coś pokazać.
Zaprowadził mnie do biura Crossforda. Przez chwilę szukał czegoś w ogromnej komodzie. W końcu wydobył z szuflady teczkę, która łudząco przypominała te, które zawierają policyjne raporty lub inne tego typu dokumenty. Popatrzył na mnie, po czym położył ją na stole przede mną. Na samej górze widniał napis „AKTA", a poniżej znajdowało się dobrze znane mi nazwisko.
Danneel Elta Harris...
Kochani, pierwsza 10 już za nami. Mam nadzieję, że jest to choć trochę ciekawe. Mam dla Was małą informację. W przyszłym tygodniu nie pojawi się żaden rozdział, ponieważ jadę nad morze, gdzie będą się tworzyć na plaży kolejne części. Po powrocie w ramach rekompensaty postaram się dodać kilka rozdziałów. Zobaczymy jak pójdzie pisanie.
Do zobaczenia i świetnych wakacji ❤
Cathleen
CZYTASZ
Jeden strzał || J.Ackles (Zakończone)
FanfictionChwila, w której musiałam nauczyć się walczyć nie była ciężka. Gorsza była świadomość, dlaczego muszę to zrobić. A ci dwaj w ogóle tego nie ułatwiali. Nie żebym tego oczekiwała. Oni nie potrafią niczego ułatwić. Po prostu wszyscy znaleźliśmy się w n...