14. Nie wiem czy bedę potrafił jeszcze raz

126 6 3
                                    

Kiedy się obudziłam, Jensena nie było w pokoju. Do moich uszu docierała dyskusja z dołu. Jednak po kilku minutach w spokojną rozmowę wdały się ostre słowa, co sprawiło, że wyskoczyłam z łóżka i zbiegłam na parter z prędkością światła.

- Lexi, możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?! - Ackles wręcz kipiał ze złości.

Miałam jeszcze zamglony umysł po nocy, ale w miarę szybko połapałam się w sytuacji. Miałam Jensenowi wiele do wyjaśnienia, to nie ulegało wątpliwości. Nie myślałam jednak, że obie sytuacje będą musiały zostać omówione jednocześnie. Pech chciał, że zarówno Adam jak i Misha zjawili się w domku tego samego dnia, o tej samej porze.

- Może najpierw coś zjemy, napijemy się kawy? - zaproponowałam, wiedząc, że po jedzeniu Jensen bywa łagodniejszy. Zresztą sama potrzebowałam kofeiny.

- Nie, chcę wiedzieć wszystko tu i teraz - mężczyzna nie dawał za wygraną.

Westchnęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. Na szczęście wszyscy zrozumieli moją niemą prośbę. Daniel, Lionel i Martin poszli do sypialni, Misha na piętro po rzeczy Acklesa, zaś Adam jakby nigdy nic wyszedł na zewnątrz.

Usiadłam na kanapie i poklepałam miejsce obok siebie jednak Jensen był nieugięty i wolał stać. W pewien sposób swoją postawą zyskiwał nade mną przewagę, którą sama mu dawałam. Skończył się czas na kłamstwa i tajemnice. Powinien się skończyć już dawno. Nie... Nie powinien się nigdy zacząć.

- Jay*...

- Co on tu robi?! - wybuchnął, przerywając mi.

- Adam czy Misha? - nie będąc pewną, wolałam go o to dopytać.

- Obaj

- Adam jest tutaj, żeby nam pomóc

- Pomóc?! Żartujesz sobie?! On nas więził!

- Mówiłeś, że nie chcieli cię zabić. Myślisz, że dlaczego?! - tym razem ja też podniosłam głos - Nie zabili cię, bo Adam cię chronił! Tak samo jak chronił mnie, kiedy tam byłam!

- Możesz oszukiwać siebie, ale nie próbuj okłamywać nas obojga!

Między nami zapadła niezręczna cisza. Jensen chodził wściekły po pokoju, a ja próbowałam zebrać się na odwagę, by powiedzieć mu prawdę o Danneel. Przeklinałam się w myślach za to, że nie zrobiłam tego wcześniej. Nie byłby taki zły, gdybym zrobiła to od razu po powrocie do domu w zeszłym roku.

- On naprawdę nam pomaga - powiedziałam cicho - Dzięki niemu wiem, dlaczego Crossford uparł się dorwać właśnie ciebie - dodałam jeszcze ciszej.

- Jak to wiesz? Od kiedy?

- Od roku

- Wiesz rok i nigdy nie przyszło ci do głowy, żeby mi powiedzieć prawdę?! Cały czas mnie okłamywałaś?! Chciałem dać się zabić, a to co potrzebowałem wiedzieć było na wyciągnięcie ręki?!

Opuściłam głowę, żeby na niego nie patrzeć. Wiedziałam, że to moja wina i czułam się winna, ale nie mogłam cofnąć czasu, żeby cokolwiek naprawić. Nie wiem ile czasu minęło zanim ponownie się odezwał, jednak jego głos złagodniał, a on sam usiadł obok mnie.

- Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć?

- Nie wiem... Najpierw byłam taka przerażona wszystkim co tam się działo.. A kiedy już wszystko wracało do normy czekałam na odpowiedni moment. Nie chciałam, żebyś znowu się martwił, żebyś znów o tym myślał. Nie miałam pojęcia, że tak cię to męczy. Ale odpowiedni moment nie nachodził i chyba coś takiego...

- Nie istnieje - dokończył za mnie mężczyzna - Powiesz mi? - zapytał po chwili ciszy.

- Tak, w drodze do Ohio

- Jak to w drodze do Ohio?

- Po to właśnie jest tu Misha - wyjaśniłam - Dzwoniłam do niego wczoraj, żeby po nas przyjechał. Amalie razem z dziećmi są już prawdopodobnie na miejscu. Tak samo jak Jared z rodziną

- Ale dlaczego Ohio?

- Bo tam będziemy bezpieczniejsi. Proszę, zaufaj mi

- Nie wiem czy będę potrafił jeszcze raz - odpowiedział, po czym wyszedł z domku.

***

- Zbieraj się - cichy szczęk klatki wybudził mnie z letargu.

- Co się dzieje?

- Crossforda nie ma, uciekamy - powiedział Adam, podając mi rękę.

Wyszłam na zewnątrz i wyprostowałam nogi. Milion myśli przelatywało mi przez głowę. Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany ratunek. I chociaż nie pochodził od osoby, od której oczekiwałam go dostać, byłam szczęśliwa, że wkrótce odzyskam wolność.

- Znam miejsce, gdzie będziesz bezpieczna, to tylko kilka dni, potem wrócisz do Miami

Wsiedliśmy do czarnego bmw Adama i szybko opuściliśmy teren magazynu. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę i dopóki nie stanęliśmy przed leśną chatką należącą do szatyna, myślałam, że to sen.

- Kupiłem trochę ubrań, mam nadzieję, że będą pasowały - mężczyzna wskazał kilka półek w szafie - Czyste ręczniki są w łazience, w kuchni znajdziesz jedzenie, do wyboru masz sypialnię na dole i na górze, chociaż osobiście proponuję górną. Jest wygodniejsze łóżko i gdyby tak się stało, że jednak ktoś przyjedzie to w suficie znajdują się ukryte drzwi na strych. Poradzisz sobie?

- Powinnam

- To tylko kilka dni. I pamiętaj, nigdzie nie wychodź - powiedział, po czym wyszedł, zamykając drzwi na klucz.

Szybko zrozumiałam, że na prawdziwą wolność muszę jeszcze trochę poczekać. Ale to był już zdecydowany krok do przodu.


* Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, przyjaciele nazywają Jensena Jay (stąd też drugie imię JJ)


Witajcie kochani :) Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał, choć zdecydowanie nie nadaję się, żeby pisać kłótnie xD Jeśli macie jakieś sugestie piszcie śmiało :)

Cathleen

Jeden strzał || J.Ackles (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz