Duże krople deszczu uderzały o powierzchnię ziemi, tworząc typowe odgłosy burzy oraz kałuże. Ludzie siedzieli pochowani w domach, jednak błotnistą drogą szedł szybkim krokiem mężczyzna z kapturem naciągniętym na głowę.
Na rękach trzymał małe zawiniątko, które usilnie starał się chronić przed wodą, skapującą z nieba.
Czasu miał coraz mniej, a więc i jego kroki stały się szybsze. Musiał schronić gdzieś dziecko.
Dziecko trzymane na rękach.
Znalazł w końcu odpowiednie miejsce.
Odchylił delikatnie materiał z twarzyczki chłopca i spojrzał na niego smutno. Musiał się z nim pożegnać.
Pocałował go w czoło i jeszcze raz mu się przyjrzał.
Zapewne ostatni raz.
Usłyszał dźwięki z oddali i się za siebie obejrzał.
Nie było już więcej czasu.
Pogłaskał dziecko czule po głowie i okrył je dokładniej. Następnie schował pod daszkiem przy jednym z domów, by nie zamokło.
Potem zapukał kilka razy mocno w drzwi.
I odszedł.
Jeszcze szybszym krokiem oddalił się od domostwa, zbaczając z drogi.
Odgłosy w oddali stały się głośniejsze.
Dołączył do nich płacz dziecka.
Do stodoły wpadały pojedyncze promyki światła przez niewielkie okna położone u góry oraz szpary między deskami. W jednej z kup siana siedział blondyn, zaczytując się w książce. Schował się tu, by nikt mu nie przeszkadzał. Chciał mieć spokój i wolał, by rodzice nie widzieli książki, którą trzymał w dłoniach.
Jak na razie się udawało.
Przewracał właśnie stronę gdy usłyszał nawoływanie. Westchnął niezadowolony, ale zamknął książkę, a następnie upchnął ją pod poluzowaną deskę, przykrywając sianem. Wstał i po otrzepaniu się, ruszył do wyjścia. Gdy wyszedł, nim zdążył się rozejrzeć, już poczuł uścisk na karku. Skrzywił się i spojrzał na osobę, która go złapała. I też wcześniej wołała.
Ojciec.
–Jak Ty znowu wyglądasz? – mężczyzna mruknął, wyraźnie niezadowolony – I co tam robiłeś?
Chłopak podrapał się w tył głowy, a potem zaczął wyjmować siano z włosów.
–Odpoczywałem...
Mężczyzna uniósł brwi, ale potem jego wyraz twarzy zmienił się na lekko zdenerwowany. Puścił kark blondyna, by uderzyć go w tył głowy.
–Ja Ci dam odpoczywanie! Zabieraj się do swoich obowiązków!
Złotooki zerknął na swojego opiekuna, ale się nie wykłócał. Ruszył w odpowiednią stronę, by nie słuchać dalszego kazania.
Został odprowadzony zdenerwowanym wzrokiem, który się odwrócił dopiero gdy chłopięca sylwetka zniknęła mu z pola widzenia.
Szedł ścieżką, kierując się w stronę pól. Wolałby siedzieć dalej z książką, ale teraz nie miał na to możliwości. Westchnął i spojrzał na niebo. Zainteresowało go na tyle, że wgapiał się w nie, zamiast patrzeć na drogę. Nic więc dziwnego, że w końcu na kogoś wpadł. Zamilkł i odsunął się o krok. Już miał przeprosić, ale zauważył znajomą twarz, która obdarowała go lekkim uśmiechem.
YOU ARE READING
Barwa złota || Fullmetal Alchemist || AU
FanfictionFanFiction AU w realiach a'la średniowiecznych. Pojawiają się postaci zarówno kanoniczne jak i wprowadzone. Niektóre motywy i więzi między bohaterami pozostają bez zmian, inne za to im uległy. Wszystko zależy. Z czasem się wyjaśni, w rozdziałach. Tu...