Część 5: Miłość

45 3 0
                                    

Noc

-Ja.. Nie wiem co powiedzieć.
-Kto mu to zrobił!? - Caitlyn, objęła w ramiona swego męża.
Chyba się domyślam kto to mógł być tylko jak jej o tym powiedzieć.
-Cait.. Ja, chyba wiem kto to był.
-Kto to? Powiedz mi!
-To mógł być potwór, którego spotkaliśmy razem, ze Sparkim w jaskini.
-Gdzie jest ta jaskinia! Rozerwę go na strzępy!
Skoro, zabiłem tego potwora, to w takim razie.. To nie był jeden?
-Cait, uspokój się. Musimy teraz gdzieś się schować. Jest teraz zbyt niebezpiecznie, abyśmy mogli wyruszyć do jaskini.
-Obiecujesz, że ze mną jutro tam pójdziesz?
-Tak, obiecuję tylko chodź z nami, tutaj nie jesteś bezpieczna.
Nie mogłem jej zostawić, z rozkładającym się ciałem mężczyzny.
-Chodź z nami, wiem gdzie możemy się rozbić i zasnąć w bezpiecznym miejscu.
Zabrałem ją nad rzekę, rozpaliłem ognisko i rozłożyłem namiot.

-Wejdź do środka i odpocznij, ja tutaj zostanę.
Caitlyn, weszła do namiotu i po chwili zasnęła. Zdziwiłem się że po takiej sytuacji była w stanie zasnąć tak szybko. Chyba musiała być bardzo zmęczona.

Po kilku godzinach warty, wszedłem do namiotu, objąłem Cait i poszedłem spać.

21 siepnia 1997

-Caitlyn, wszystko ok?
Obróciłem się w stronę gdzie spała, ale jej nie było.
-Gdzie Ty się podziałaś.. - powiedziałem do siebie.
Wychodząc, zacząłem szukać Caitlyn, ale nie mogłem jej znaleźć. Czy ona poszła sama tam sama?!
-Sparky, wstawaj! Musimy szybko udać się do jaskini.
Nie złożyłem namiotu i szybko ruszyłem w stronę jaskini.
-Sparky, szybciej!
Bardzo mi zależało na Cait, była jedynym człowiekem, z którym mogłem porozmawiać. Choć znałem ją tylko noc, to w tak krótkim czasie, stała się dla mnie bardzo ważna.
-To tutaj.
Wszedłem do jaskini.
-Cait! Jesteś tu?!
*Krzyk*
-Już biegnę!
Wyjąłem nóż i pobiegłem ze głosem kobiety.
...

-O nie. Nie! Caitlyn!
Ujrzałem jak Cait, leży na ziemi.
-Hej! Wszystko w porządku?
Caitlyn nie ruszała się
*Głośny krzyk za mną*
-Co do cholery!
Odwróciłem się a za mną stał ten sam potwór, poznałem go po ranie, którą mu zadałem za pierwszym razem.
-Czego chcesz!
*szczekanie*
Potwór spojrzał w stronę psa.
-Sparky! Uciekaj!
-Hej! Chcesz mnie? To chodź.
Lecz potwór nie rzucił się w pościg za mną tylko pognał za Sparkim.
-O nie. Ciebie nie pozwolę stracić, choćbym miał oddać własne życie, nie pozwolę Ci umrzeć.
Pobiegłem za potworem i rzuciłem się z nożem w jego stronę.
Dźgnąłem go w plecy.
*Krzyk bestii*
Sparky zaczął na niego warczeć.
Bestia uciekła.
-Caitlyn!
Pobiegłem do miejsca gdzie leżała Cait, lecz ciała już tam nie było. Zostawiła za sobą ślady krwi, więc ruszyłem w ich stronę.
...
Znalazłem ją.
-Hej! Zatrzymaj się!
-James, przepraszam.
-Jesteś cała, nic Ci się nie stało?!
-Upadłam i coś metalowego zraniło moją nogę.
-Możesz chodzić?
-Chyba dam radę
Cait zaczęła podchodzić w moją stronę. Po chwili upadła na ziemię.
-Nie dam rady James.
-Chodź, zaniosę Cię do namiotu i zaopiekuję się Twoją nogą.
Caitlyn zgodziła się kiwając głową.
Podniosłem ją i zaczeliśmy wracać do domu.
-Wszystko będzie dobrze. Pomogę Ci jak tylko będę mógł.
Dotarliśmy na miejsce, położyłem Cait do namiotu, wyjąłem z plecaka szmatę i zrobiłem jej opatrunek na nogę.
-Musisz odpocząć, straciłaś trochę krwi.
-Dziękuję James, gdyby nie Ty skończyłabym jak..- Zaczęła płakać.
Podszedłem do niej i objąłem ją swoimi ramionami.
-Pomogę Ci jak tylko mogę, wystarczy, że będziesz mnie słuchać.
Wyszedłem z namiotu i udałem się po jakieś drewno, żeby rozpalić ognisko. Sparky leżał przy namiocie i pilnował Caitlyn.
Cieszę się że udało mi się wyciągnąć ją żywą.
Jutro musimy zacząć polować, ponieważ nasz prowiant powoli się kończy.

KONIEC CZĘŚCI 5

Ostatnia przygodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz