the letter

222 31 0
                                    

Belleville, 13.06.2014 r.

Gerardzie,

od czego zacząć? Od przeprosin, podziękowań, wytłumaczeń? Może od wspomnień? Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie wiem dlaczego po roku od naszej ostatniej rozmowy piszę do Ciebie ten żałosny list, w którego posiadanie i tak przenigdy nie wejdziesz. Przysięgam, odkąd się rozstaliśmy, wszystkie półki z poukładanymi myślami w mojej głowie runęły. Czasami siedzę w swoim pokoju, patrzę gdzieś w pustą przestrzeń i myślę o Tobie. Myślę o Tobie tak intensywnie. Prawie zapominam, iż dla mnie już nie istniejesz. Zapominam, że nie pamiętasz już mojego imienia. Ale przypominam sobie coś innego. Bo nawet jeśli Ciebie nie ma już obok mnie, nasze wspólne wspomnienia są jedyną rzeczą, która pozwala mi wziąć kolejny oddech. Nie wiem dlaczego, skoro to przecież takie bolesne i rozczarowujące. Zarówno dla Ciebie, jak i dla mnie.

Myślę, że jestem pijany. Dawno nie płakałem, myśląc o Tobie. Robię to tylko wtedy, kiedy sięgam po alkohol. Wtedy potrafię płakać z każdego powodu. Wtedy się złoszczę, wtedy żałuję, wtedy zaczynam odczuwać wszystko. Lubię czuć. Chciałbym czuć codziennie. Gdy byłem przy Tobie, potrafiłem odczuć nawet najmniejszą rzecz. To bolało, ale ten ból był przyjemny i uzależniający. Kiedy odszedłeś, musiałem zadawać go sobie sam, aby poczuć się żywo. Nigdy Ci o tym nie powiedziałem, bo zrobiłeś dla mnie tak dużo pięknych rzeczy, iż nie sądziłem, żeby to było z mojej strony w porządku. Tak naprawdę nic z mojej strony nie było w porządku, prawda? Ale to już bez znaczenia. Teraz wszystko jest obrzydliwie wręcz dobrze. Dostaję lekarstwa i spotykam się z lekarzami. Nawet nie czuję, że żyję. Powinienem być z tego powodu szczęśliwy, w końcu nigdy nie chciałem żyć, ale odnoszę wrażenie, jakbym został zawieszony pomiędzy dwoma stanami - imitacją istnienia i pragnieniem śmierci. To nie do zniesienia.

Gerardzie, nienawidzę swojego życia odkąd Cię w nim nie ma. Myślę, że wyczerpałem na Ciebie całą swoją miłość, a nigdy nie chciałem istnieć bez miłości. Przykro mi, że byłeś świadkiem jej wyparowywania. Przykro mi, że właśnie Ciebie spotkało to całe nieszczęście. Ze wszystkich ludzi na świecie zasługiwałeś na to najmniej. Przepraszam. Przepraszam. Zadałem Ci tyle bólu i rozczarowania. To uderza we mnie każdego dnia, odbiera oddech. Zło, które gromadzi się wewnątrz mnie, niszczy wszystko. To bardzo powolny i nieznośny proces. Ciągle czuję, jak wypala moje serce i umysł, pozostawia po sobie ogromną, odrażającą pustkę. Mimo wszystko, to mnie nie zabije. Co najwyżej sprawi, że zabiję się sam.

Gerardzie, przykro mi. Nigdy nie chciałem dać Ci odejść ani sprawić, abyś sam chciał odejść. Nigdy nie chciałem Cię okłamać, czegokolwiek przed Tobą ukrywać. Nigdy nie chciałem być sprawcą łez toczących się po Twoich policzkach. Gdybym tylko mógł cofnąć się trochę w czasie, wyznałbym Ci całą prawdę. Duszenie wszystkiego w sobie nie stałoby się moim nawykiem, nie zniszczyłbym tym ani siebie, ani kogokolwiek innego.

Nie ufałem Ci, ale proszę, nie miej o to do mnie żalu. Bałem się, że nie będziesz mnie chciał, kiedy dowiesz się o wszystkich potworach gnieżdżących się w mojej głowie. Niesłusznie, wiem. Z nas dwóch to Ty najbardziej się starałeś. Dziękuję, że nawet kiedy ja już z siebie zrezygnowałem, Ty tego nie zrobiłeś. Zawsze byłeś zbyt dobry.

Wiesz o co najbardziej się martwię? Że za długo łamałem Ci serce. I że pośród tych wszystkich złych wspomnień, jakie musiałeś ze mną dzielić, nie znajdziesz już nigdy niczego dobrego.

Przepraszam, ten list nie miał brzmieć histerycznie, lecz wdzięcznie. Chciałem Cię przede wszystkim przeprosić za całą krzywdę, jaką Ci wyrządziłem, wytłumaczyć to w wyzbyty z pretensji sposób i podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Bo męczyłeś się ze mną stanowczo zbyt długo. Mam nadzieję, że teraz już wszystko u Ciebie w porządku. Mam nadzieję, że w nocy śpisz spokojnie na suchej poduszce, że Twoje serce bije mocno i wyraźnie, że jest dobrze.

Chciałbym Cię zobaczyć. Ostatni raz, żeby przeprosić, patrząc Ci w oczy. Chciałbym Cię przytulić na pożegnanie. Może gdybym to zrobił, nie byłbyś na mnie zły, nie miałbyś mnie tylko za egoistycznego wariata. Chciałbym, abyś kiedyś mnie zrozumiał. Czy normalni ludzie rozumieją szaleńców? Czy byłbyś dla mnie cierpliwy? Przepraszam, tak naprawdę nie pamiętam już jaki byłeś. Przez większość czasu myślę, że zawsze zachowywałeś się łagodnie i wyrozumiale, że chciałeś mi pomóc, ale nie jestem już pewien. Czy wszyscy ludzie, kiedy jest już po wszystkim, mają problemy z odróżnieniem prawdy od zwyczajnych wyobrażeń?

Gerardzie, jestem chory. Śmiertelnie. Zabija mnie moja własna podświadomość. Co mogę zrobić? Jak mogę się z Tobą skontaktować? Jak odepchnąć od siebie te wszystkie wyrzuty sumienia? Jak pozbyć się zła?

Widziałem Cię z Twoją ukochaną. Jest śliczna i kiedy na Ciebie patrzy, kiedy obejmuje ramionami Twoje ciało, czuję między Wami ten silny, mocny rodzaj miłości, który nie sposób jakkolwiek rozerwać. Mam nadzieję, że ona kocha Cię tak, jak od zawsze powinieneś być kochany. I że jej myśli nie są chore. Nigdy nie zasługiwałeś na to, aby wiązać się z człowiekiem o szalonej głowie. Przepraszam, że ja przysporzyłem Ci tyle problemów. Przepraszam, że nigdy Ci niczego nie wyjaśniłem. Przepraszam.

Jednak tak jest lepiej, widzisz? Tak jest o wiele lepiej. Teraz obydwoje mamy to, co powinniśmy byli posiadać już na długi czas wcześniej.

Gerardzie, co u Ciebie? Co o tym wszystkim myślisz? Jakie prowadzisz życie? Gdzie się znajdujesz? Czy wspominasz mnie czasami? Jeśli tak, w jaki sposób? Czy wciąż masz do mnie żal? Czy kiedykolwiek mnie kochałeś? Ja Ciebie tak. I cały czas pamiętam wszystko. Ale to już nie wystarcza. To nigdy nie wystarczało.

Gerardzie, kochanie. Jest już tak późno, a ja słabnę i słabnę. Za chwilę wzejdzie słońce. Nie jestem pewien czy mogę dłużej oddychać. Duszę się. Bez Ciebie.

tribulation ♦ frerardWhere stories live. Discover now