Czas się rozdzielić. I tak wiem, że Oroczimarke to twój krasz z naroto

384 34 7
                                    

Podróżowaliśmy już jakiś czas z pomocą Króla. Całe szczęście gdzieś na horyzoncie majaczyły jakieś drzewka. Wyglądały obiecująco, miałam nadzieję, że to początek lasu.
Chyba że to jest halucynacja... Ale raczej nie, Król powinien się zorientować gdyby coś było nie tak.

Przez drogę rozmawialiśmy o tym jak zamierzamy zshipować Sasuke z Naruto.

I generalnie problem był taki, że nie mieliśmy zielonego pojęcia jak tego dokonać.

Ale Polak potrafi.

W końcu doszliśmy do wniosku, że mimo, iż nie możemy wpływać na zakończenie anime, (czy mangi, co kto woli), możemy delikatnie naprowadzić chłopców na odpowiedni tor myślenia. Innymi słowy uświadomić im co do siebie czują.

Nie mieliśmy pojęcia czy to zadziała tak jak chcemy, ale jako, że obejrzałam anime, doskonale widziałam, że pomiędzy nimi śmiało mogłoby coś być.

Tyle, że wtedy to byłaby mega nieszczęśliwa miłość. Tak, to co robiliśmy mogło mieć takie konsekwencje, ale wtedy o tym nie myśleliśmy. No cóż.

Szliśmy jeszcze naprawdę długo zanim dotarliśmy do drzew.

Postanowiliśmy odpocząć trochę w ich cieniu. Ponieważ mi się nudziło włączyłam sobie telefon i może to niewiarygodne, ale łapało mi tu zasięg. Zaraz powiadomiłam o tym swoją drużynę (bo chyba można nas tak nazwać) i sprawdziliśmy czy możemy ze sobą pisać. Udało się! Mieliśmy ze sobą łączność, co oznaczało, że mogliśmy się rozdzielać.

Ale teraz pojawiało się jeszcze jedno pytanie, czy moglibyśmy pisać z kimś z realnego świata, to też zdecydowaliśmy się sprawdzić.

Dlatego też napisałam do mojego brata. Było napisane, że jest aktywny, ale odpisał dopiero po około trzech godzinach. Napisałam więc do niego żeby napisał do mnie za minutę i postanowiliśmy ruszyć dalej.

Kiedy zaczynało się ściemniać przywołałam drugiego orła w celu znalezienia jakiejś jaskini, czy czegoś gdzie mogliśmy względnie bezpiecznie przenocować.

Niestety w pobliżu niczego takiego nie było. Zostały nam tylko drzewa lub ziemia.

Znaleźliśmy jakąś polanę i zaczęliśmy wyjmować z plecaka śpiwory. Przy tym coś zauważyłam. Znalazłam sześć bransoletek, jakby po dwie dla nas. jedne z nich miały kryształ, każdy innego koloru. Mój był zielony, Ace czerwony (to był rubin), Flołka niebieski. Kolejne bransoletki miały puste miejsca na kryształy czy inne substancje chemiczne które dałoby się tam zamieścić. Domyślałam się, że to musiało mieć jakiś związek z naszym powrotem, nie ma co udawać, że nie, bo chyba tylko głupiemu nie przyszłoby to na myśl. Coś musiało być na rzeczy.

Oczywiście nawet nie zdążyliśmy nic rozłożyć kiedy to zaatakowali nas wrodzy shinobi. Ich celem były nasze pieniądze. Było ich dziesięciu, myśleli, że mieli przewagę, ale z klonami to nas było więcej. Jednak wspólnie postanowiliśmy, że jak nadarzy się okazja to spróbujemy poznać swoje inne umiejętności.

Tak więc zaczęła się walka. Najpierw pobawiliśmy się trochę w taijutsu, ale przeciwnikom udało się unikać naszych poszczególnych ciosów.

Pomyślałam że chciałabym użyć teraz jakiegoś silnego jutsu, które znam. I udało się, złożyłam kilka pieczęci ręcznych.

-Aoi hono no jutsu*- powiedziałam, a moje ręce zapłonęły niebieskim ogniem. Bolało jak diabli, ale zmusiłam się, żeby nie zacząć wyć z bólu i skierowałam pięści w stronę jednego z napastników. Przebiłam go na wylot. Możecie nazwać mnie pieprzoną psychopatką, ale nie przywiązałam większej wagi do tego że, właśnie w tej chwili kogoś zabiłam. Wiedziałam że inaczej to on zabiłby mnie, bez wahania, które ja przez krótką chwilę przed atakiem odczuwałam. Użyłam tego jutsu jeszcze dwa razy, ale po kolejnym ból był tak bardzo nie do zniesienia, że prawie traciłam przytomność.

W tej chwili to Ace wyciągnęła do mnie pomocną dłoń. Dosłownie. Z jej rąk wysnuły się zielononiebieskie promienie, które zaczęły krążyć w okół moich wyciągniętych do przodu dłoni, tworząc coś na wzór znaku nieskończoności. Nie wiem co to było za jutsu, ale uleczyło poparzone ręce, które przestały mnie boleć. Jednak było ono dość p o t ę ż n e, bo dziewczyna już prawie upadła, gdyby nie to, że w ostatniej chwili udało mi się ją złapać. Okazało się, iż technika nie zabrała jej całej chakry, jednak tak duży ubytek, w tak krótkim czasie miał nieprzyjemne skutki. Mimo wszystko Ace po kilku chwilach była gotowa do dalszej walki. Czego nie było można powiedzieć o mnie, gdyż nawet jeśli posiadałam jeszcze sporo chakry (bo ten atak był destrukcyjny, ale nie zabierał jej aż tak dużo, jak tamta medyczna technika) to doskonale wiedziałam, że byłabym bezużyteczna jeśli znowu zacznie używać swoich płomieni. W walce bym się przydała, ale później Ace musiałaby mnie przez jakiś czas leczyć, a to leczące jutsu, choć p o t ę ż n e (podejrzewam, że mogłoby uleczyć całą naszą trójkę i kogoś jeszcze, gdyby tylko moja towarzyszka wiedziała jak działa od początku), zabierało jej na raz zdecydowanie za dużo czakry.

Tym czasem Flołek próbował wykonać swoją technikę, której jeszcze nie znał.

Kiedy w końcu udało mu się wykonać odpowiednie pieczęcie z jego dłoni wyleciały setki małych igieł z chakry, które rozpruwały przeciwnika. Niestety nie dosłyszałam jak nazywał się ten atak, ponieważ byłam zbyt zajęta walką na pięści z naprawdę obrzydliwym typkiem. Jeśli nie ninjutsu to taijutsu. Bez łaski.

Kiedy ja dobijałam brzydala Ace użyła kolejnej techniki. Nie byłam pewna co to za jutsu, ale na pewno użyła elementu raiton. Nad jej głową pojawiło się coś na wzór aureoli, która po chwili zaczęła się powiększać. W pewnym momencie wystrzeliły błyskawice. Mimo, że były raczej słabe (z uwagi na brak chakry) trafiły one w naszych żyjących jeszcze przeciwników, którzy po tym nie byli już w stanie się jak kolwiek ruszyć.

Osobą która najlepiej się trzymała, był Flołek, zużył chyba najmniej chakry z nas wszystkich.

Właśnie wtedy zrozumiałam, że to było podejrzane. Jasne pierwszy raz używaliśmy tych ataków dlatego nie poszło nam zbyt dobrze, ale ci ninja byli całkiem silni.

Próbowałam wyczuć czy nikogo nie ma w pobliżu. I rzeczywiście ktoś się zbliżał. Miałam nawet przypuszczenia kto.

-Ace słuchaj, ktoś kieruje się w naszą stronę. My z Flołkiem ukryjemy się, a także nasze chakry, a ty zobaczysz kto to. Jeśli to będzie Orochimaru to z nim pójdziesz. Będziesz wtedy mogła porozmawiać z Sasuke- wytłumaczyłam najszybciej jak się da-A jeśli to nie on, po prostu uciekaj.

Dziewczyna przytaknęła na znak zgody, po czym ja i mój towarzysz zniknęliśmy z jej (i wszystkich innych) pola widzenia.

Okazało się, że to naprawdę był Orochimaru. Chyba zauważył co się stało z jego sługusami. I zapewne pomyślał, że to wszystko Ace. Taki był mój cel. Byłam także pewna, że gdyby wyczuł walkę wcześniej przyszedłby się nam przyglądać, więc raczej nas wcześniej nie wyczuł.

Tak jak się spodziewałam połknął haczyk, zaproponował mojej towarzyszce pójście razem z nim, na co ona od razu się zgodziła.

Kiedy oddalili się na bezpieczną odległość ja i Flołek wyszliśmy z ukrycia, stwierdziliśmy, że teraz nie będziemy już robili postoju. Z tego powodu znów przywołałam Króla, który prowadził nas do Konohy.

--------
*aoi hono- niebieski płomień

Także tak. Skończyłam właśnie kolejną część, mam nadzieję, że się choć trochę podoba. I chyba już wiem ile ta książka będzie miała rozdziałów. Czy do końca blisko, czy też daleko, tego to już Wam nie powiem.

To chyba tyle na dzisiaj.

Miłego dnia/wieczoru/miłej nocy.

Zboczone Trio | PrzygodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz