Kiedy zżera cię Duma...

127 14 0
                                    

Razem z Alem przechadzaliśmy się spokojnie po centrali, wypatrując czy nie dzieje się nic dziwnego. Moje klony były już odpowiednio rozmieszczone, a dzięki temu, że miałam telefon byłam w stałym kontakcie z Flołkiem.

Było trochę za spokojnie, jak dla mnie. Ale to chyba tylko moja paranoja. Albo to rzeczywiście była cisza przed burzą.

Przez cały dzień nie wydarzyło się nic szczególnie ciekawego. Spacerowaliśmy, piliśmy kawę, w kawiarni, zjedliśmy obiad w restauracji, a potem udaliśmy się do hotelu na spoczynek.

I jeszcze podczas naszej obserwacji Alphonse wypytywał się mnie o mój świat.

Mam nadzieję, że nie będzie chciał go kiedyś zwiedzić, tak trochę przymusowo.

Hughes ze swastyką na ramieniu jest ponad moje nerwy.*

***

Następnego dnia po śniadaniu w hotelowej restauracji, znów wyszliśmy obserwować.

No cóż... Było to trochę nudnawe.

Minęło kilka godzin zanim zdecydowaliśmy się rozdzielić, jako, że już mniej-więcej się orientowałam gdzie co jest. W sumie układ miasta był prosty, więc, nawet mi, poruszanie się po nim (i nie gubienie się) nie sprawiało kłopotu. Do tego dochodziły jeszcze pewne "wgrane" do mojego mózgu informacje-podobnie jak przy odwiedzaniu świata Naruto, tutaj też miało to miejsce. Przynajmniej nie było problemu z językami. Bransolety musiały działać jak tłumacz.

Wyszłam z miasta, by poczuć zapach zbóż o poranku. Nie ważne, że było po południu.

Wtedy właśnie nasza urocza przyjaciółka (co jest oczywiście sarkazmem, bo do bycia uroczą jej daleko) postanowiła się ujawnić.

Zdradzał ją niemiecki akcent. Co oznaczało, że Helga była Niemką. W sumie można się było domyślić po imieniu.

Była barczystą, dość wysoką kobietą... Dobra, dla mnie (cały metr pięćdziesiąt trzy) każdy jest "dość" wysoki. Powiedzmy, że miała jakieś sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu. Plus-minus, bo miarki przy sobie nie noszę. Stopera też, tak jakby Tom pytał.

Zapewne naturalnie była blondynką, ale jej włosy przypominały perukę, którą ktoś potraktował palnikiem, tylko, że nierówno. Sięgały jej tak gdzieś za ucho. Oczy miała niebieskie. No cóż, aryjka z krwi i kości... Pewnie nawet sterydy nie były potrzebne dzięki tym genom.

Ubrana była w szary dres. Nie mam nic do dresów, ale całokształt nie wyglądał najlepiej, zważając na jej otyłość.

Chociaż w sumie to nie wiem czy byłaby w stanie wyglądać lepiej.

Ale może zostawmy już kwestie jej wyglądu, mój gust (bo przecież są różne fetysze), i tym podobne.

-Dzień dobry-powiedziała. W odpowiedzi kiwnęłam jej tylko głową. Nie chciałam się od razu zdradzać.

-A więc przysłano cię aby mnie powstrzymać, hym?

-Czyli wiesz-stwierdziłam.

-Tak, to logiczne, że jeśli ktoś się bawi nie zgodnie z zasadami, inni będą starać się taką osobę powstrzymać. Ale ze mną ci się nie uda. Możesz być silna. Ale ja mam przewagę. Pride'a.

-Jak to? Myślałam, że on się nawrócił czy coś takiego. No wiesz, że jest po stronie tych dobrych...

-Bo to prawda, ale jednym zaklęciem mogę go kontrolować.

-Imperius, co?-domyśliłam się.

-Ja, wystarczyła krótka wizyta w Hogwarcie przejrzenie kilku ksiąg i jednego podręcznika od eliksirów-powiedziała z iście paskudnym uśmiechem na twarzy.

-Czekaj to znaczy, że ty...?-nie dokończyłam ponieważ z jej wyciągniętej ręki wystrzelił snop światła.

Użyła zaklęcia bez różdżki, nie spodziewałam się tego, dlatego też nie udało mi się w odpowiedniej chwili odskoczyć.

Poczułam okropny ból, po czym zauważyłam że krwawię w kilku miejscach. To były paskudne rany.

Osunęłam się na ziemię lecz nadal byłam przytomna. Mój oddech stawał się coraz cięższy, a rany zdawały poszerzać.

-Pewnie nie wiesz co to za zaklęcie, prawda? Sectumsempra. Lubie je bo ma fajne rezultaty, jak widzisz. No i nie jesteś pierwszą osobą, na której to wypróbowałam-powiedziała zadowolona z siebie. Tyle, że ja wiedziałam co to za zaklęcie... I nawet widziałam już wcześniej na żywo jego skutki!

-To ty zaatakowałaś Sasuke w Korytarzu-wychrypiałam. Oddychanie stawało się coraz bardziej bolesne.

Cholera no, zabiję się jeśli tu umrę!

-Chodzi o takiego bruneta? Taaa, trochę go poharatałam. Ale to teraz nie ważne, bo właśnie pozbyłam się problemu i mogę spokojne mieszać w tej rzeczywistości-czyli nie wiedziała o Flołku i Naruto. Zapewne po prostu w jakiś sposób wyczuła gdy tu przybyliśmy i myślała, że to tylko jedna osoba-Ale nie chcę tu żadnych śladów czy podejrzeń, przynajmniej na razie. Tak więc, Pride możesz ją zjeść... Ale teraz Selim, chyba nie chcesz żeby wystygła-zachichotała. 

Chłopak, nieduży brunet o czarnych oczach, ubrany w luźną bluzkę i spodnie na szelkach stanął nade mną. Zza jego pleców wypełzły czarne macki, które miały zęby i czerwone oczy. Ta czerwień zalśniła także w oczach Pychy. W sumie to nawet delikatnie uniósł moje ciało tymi mackami i wtedy mój mózg wreszcie stwierdził, że brakuje mu tlenu (i może trochę krwi), czego skutkiem była utrata przytomności.

***

Pojawiłam się w dziwnym miejscu. To było miasto, wypełnione nowoczesnymi wieżowcami, ale było tam też miejsce na stawik, wokół którego stało kilka drzew. Wszystko było super i w ogóle, z jednym tylko wyjątkiem. Ulice były zupełnie puste. Nigdzie nie było ludzi. W pobliżu nie latała nawet muszka, nie mówiąc już o innych zwierzętach. Nie było tu żywej duszy. No nie licząc mnie, ale czy byłam obecnie żywa to już kwestia dyskusyjna.

Powchodziłam do kilku drapaczy chmur, ale nadal nie było żadnego odzewu. Po jakimś czasie moją uwagę przykuła studzienka kanalizacyjna. Pomyślałam, że może to tam wszyscy się pochowali w obawie przed jakąś zarazą czy czymś.

Zdecydowałam się więc, iż tam wejdę. Schodziłam po metalowej drabince dość długo nim dotarłam do dna, na oko to byłoby jakieś pięć metrów.

Woda sięgała mi do kostek, w ogóle dopiero teraz zauważyłam, że nie mam na sobie butów. Dziwne, mogłabym przysiąc, że schodząc jeszcze je na sobie miałam.

No nic, szłam dalej w stronę nikłego światła, które stopniowo stawało się coraz jaśniejsze. Zastanawiałam się co zobaczę. Może jestem już w Zaświatach? Tak sobie myślałam. Ale nie, to nie było możliwe. W końcu nie pamiętam momentu w którym otwierałabym te drzwi do nich, w ogóle momentu w którym znalazłabym się na Korytarzu.

A może o to chodziło? Może wcale nie miałam pamiętać? Kto wie na czym dokładnie polega śmierć. Pewnie na Korytarzu są osoby mniej i bardziej świadome podczas, jak to mówią, swojej ostatniej podróży.

-------
*Chodzi o kinówkę na koniec FMA, jej akcja działa się po części w naszym świecie, w czasie dwudziestolecia międzywojennego.
Polsacik znów hihihi


Zboczone Trio | PrzygodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz