31. ,,Nowiny".

7.3K 397 33
                                    

Od razu uprzedzam: nie planuję żadnego wypadku z udziałem Nate'a i Melanie czy uśmiercania ich nienarodzonego dziecka. 

Trochę dramy nie zaszkodzi, ale bez przesady :-P. 

_________________________________________


- Może teraz jakieś wakacje ? – zaproponowała Mary ze śmiechem, gdy kończyliśmy jeść obiad w restauracji.

- Byłoby miło. – odpowiedziałam i spojrzałam znacząco na Nate'a.

Mój mąż popatrzył na mnie zmieszany, po czym powiedział przepraszająco:

- Dawno nie było mnie w pracy. Powinienem zająć się trochę kancelarią. Obiecuję, że wyjedziemy jak tylko wszystko wróci do normy.

- Jasne, rozumiem. – rzuciłam i posłałam mu wymuszony uśmiech.

Tak naprawdę miałam nadzieję, że uda nam się wyjechać gdzieś chociaż na kilka dni i odpocząć od tego całego zgiełku. Ale jak widać, moje marzenia muszą zaczekać.


********


Od rozprawy w sądzie minął ponad tydzień i przynajmniej na razie Sophie nie dawała znaku życia. Nie wiem czemu, ale miałam dziwne wrażenie, że jeszcze się spotkamy.

Oczywiście, codziennie nad ranem budziłam się i czym prędzej biegłam do łazienki zwymiotować to, co zjadłam na kolację dzień wcześniej.

Nie obyło się bez dziwacznych zachcianek – dwa dni temu, o pierwszej w nocy wysyłałam Nate'a do marketu po śledzie w occie, a gdy je zjadłam, zabrałam się za litrowe opakowanie lodów waniliowych, popijając to wszystko sokiem jabłkowym.

W dzień nie było lepiej – na śniadanie potrafiłam zjeść jajecznicę z czterech jaj, smażony bekon i stos naleśników, polany syropem klonowym.

Jak tak dalej pójdzie przestanę mieścić się w drzwiach, a łóżko na którym śpię złamie się na pół.

Rozmawiałam z moją mamą i teściową i obie zgodnie stwierdziły, że w czasie ciąży nie miały dna – wymiatały z lodówki dosłownie wszystko, a ich mężowie nie nadążali z robieniem zakupów.

Jednak, jak to zatroskane matki, lojalnie uprzedziły, że najgorsze przede mną – kręgosłup będzie mnie bolał tak, że będę miała ochotę się go pozbyć, zejście ze schodów stanie się dla mnie męczarnią, napuchną mi kostki i stopy, a co najgorsze – przez brzuch nie będę w stanie się schylić i zawiązać butów. Do tego dochodzą mdłości, zmiany nastrojów i najgorsze z najgorszych – poród.

Na ten temat uświadomiła mnie moja kochana Julie (wyczujcie ten sarkazm) – mimo, że kochała swoją córeczkę i była ona dla niej cudem, to wyznała mi, że poród to było najgorsze dziewięć godzin jej życia: nawet zagroziła Robertowi, że od dzisiaj śpi na kanapie, a o seksie może zapomnieć na najbliższe czterdzieści lat, a tak w ogóle to wszystko jest jego winą.

Jak możecie się zapewne domyślić, kiedy wysłuchałam już mojej matki, teściowej i Julie, odechciało mi się macierzyństwa.

- Jakie masz plany na dzisiaj ? – zapytał mnie Nate, wchodząc rano do kuchni. Był poniedziałek i mój mąż właśnie wybierał się do pracy.

- Jeszcze nie wiem. – wzruszyłam ramionami – Może spotkam się z dziewczynami, albo poleniuchuję przed telewizorem.

Nate uśmiechnął się do mnie i pocałował w usta.

- W porządku. – powiedział – Ja muszę już lecieć, bo zaraz się spóźnię do pracy. Jakby coś się działo, to nie wahaj się i od razu do mnie dzwoń.

- Dobrze, nie panikuj już. – pogłaskałam go po policzku – Nic mi nie będzie.

Właśnie miałam iść do salonu i pooglądać coś w telewizji, gdy do domu wbiegła zdyszana Mary i spytała:

- Słyszałaś już ?

- Nie, o czym miałam słyszeć ? – spojrzałam na nią zdezorientowana. Włosy miała w nieładzie, policzki zaróżowione od biegu, a oczy jej lśniły. Wyglądała zupełnie jak nie moja przyjaciółka.

- Trzy dni temu Sophie zaczęła rodzić. – wyjaśniła – Ale jej dziecko nie przeżyło. Lekarze próbowali je uratować, jednak nie dali rady nic zrobić. Podobno płód był nie dotleniony dotleniony i źle ułożony.

Poczułam, że krew odpływa mi z twarzy. Szczerze nie znosiłam Sophie, co jest uzasadnione, ale nikomu nie życzyłam tego, co jej się przytrafiło. Utrata dziecka to najgorsze, co może spotkać kobietę.

Odruchowo położyłam rękę na moim brzuchu. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby to moje dziecko urodziło się nieżywe.

- Skąd o tym wiesz ? – wróciłam do rzeczywistości.

- Jedna z położnych, pracujących w szpitalu, gdzie rodziła Sophie jest moją znajomą. Opowiedziałam jej jakiś czas temu o Sophie i o tym, jaką jazdę wam urządza. Spotkałyśmy się wczoraj wieczorem przypadkiem i powiedziała mi o wszystkim. Było już późno, więc uznałam, że nie ma was co niepokoić i postanowiłam przyjechać rano.

- Mimo, że jej nie znoszę, to żal mi jej. – zaczęłam – Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co ona teraz czuje.

- Oby tylko to nie odbiło się na tobie i Nathanie. – zauważyła Mary po chwili ciszy.

Moja przyjaciółka miała rację. Co jeśli Sophie będzie nas obwiniać o śmierć swojego dziecka ? I wtedy wszystko zacznie się od początku ? 


________________________________________


I co myślicie ? Sophie rzeczywiście będzie obwiniać Nate'a i Melanie o śmierć swojego dziecka ? 

Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-). 

Od razu uprzedzam, że kolejny rozdział pojawi się dopiero w sobotę, bo jutro nie będę miała czasu, żeby cokolwiek napisać :-(. 

Obiecaj (cz. II ,,Uratuj mnie")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz