8.

1.9K 116 54
                                    

Nerwowo obgryzałam skórki wokół paznokci zastanawiając się, czy to co planowałam zrobić, miało jakikolwiek sens. Mogłam bezpowrotnie zniszczyć karierę Andreasa, a zarazem swoją, jednak życie w kłamstwie jest trudniejsze. Dźwigałam ten krzyż wystarczająco długo, by się zmęczyć i upaść.

Tego dnia zgarbiona weszłam do stołówki. Chłopcy śmiali się przerzucając żartami, kompletnie nieświadomi tego, czego za moment dowiedzą się o swoim przyjacielu. Każdy mnie zauważył i pomachał lub skinął głową, a ja nieśmiało uniosłam tylko dłoń. Wszyscy wiedzieli, że coś nie gra. Spojrzałam kątem oka w stronę krzesła, na którym siedział Andreas. Widziałam jak nerwowo próbuje zaczerpnąć powietrza, bo wiedział, że za moment cała ekipa skoczków dowie się, jak bezlitosnym był człowiekiem. Jego oczy rozszerzyły się i wyglądały jak dwa spodki, a twarz zaczerwieniła się lekko. Siedzący nieopodal Andreasa Cedric spojrzał na mnie z troską. Mimo tego, że jeszcze wczoraj złamałam mu serce pocałunkiem z Andreasem, on wciąż był moim przyjacielem. Pragnęłam, by trzymał mnie za rękę, ale musiałam zrobić to sama. Nie było już odwrotu. Podeszłam do trenera, wręczając mu kartkę, która od kilku sekund mięłam z nerwów w dłoniach. Mówienie o przeszłości nie jest proste.

-Ann, dlaczego chcesz zrezygnować ze stażu? - Schuster spojrzał na mnie wyraźnie zszokowany. Poczułam, jak pocą mi się dłonie.

- To dla mnie zaszczyt być tutaj z wami, ale nie mogę tego dłużej ciągnąć - westchnęłam głośno ściskając mocno oparcie pustego plastikowego krzesła.

- Ale dlaczego? - Karl ubiegł trenera spoglądając na mnie z ogromnym bólem. Nie wiedziałam, czy tak bardzo mnie polubił czy jednak między nami zaiskrzyło.

- Nie musisz im o tym opowiadać, Ann - szepnął Cedric siadając na wolnym krześle, którego oparcie omal nie wyrwałam. Złapał moje dłonie patrząc mi prosto w oczy.

- Cedric, jestem już gotowa - uśmiechnęłam się pod nosem. Nabrałam powietrza w płuca i zaczęłam mówić - Z Andreasem znamy się już szmat czasu.

Spojrzałam na skoczka po raz setny tamtego dnia. Nikomu nie udałoby się wyczytać nic z jego kamiennej twarzy. Jednak ja znałam go dobrze. Aż za dobrze. Wiedziałam, że ta zmarszczka tuż przy ustach była spowodowana strachem.

- Byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Mieszkaliśmy tuż obok i mieliśmy okna swoich sypialni wychodzące naprzeciw siebie. Codziennie spędzaliśmy razem czas, a gdy noc nas rozdzielała, rozmawialiśmy przez własnoręcznie zrobiony sprzęt telefoniczny złożony ze sznurka i dwóch kubków - uśmiechnęłam się pod nosem. To były świetne czasy. Szkoda, że nie trwały jednak długo - Chodziliśmy razem do szkoły i często byliśmy pośmiewiskiem naszych rówieśników, bo nie mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy, co reszta. Trzymaliśmy się razem i jakoś potrafiliśmy to przeżyć. Ale pewnego dnia, Andreas stał po drugiej stronie ściany. Zostałam więc sama.

Chłopcy w stołówce westchnęli ciężko, spoglądając raz na mnie, raz na Wellingera. Moja historia z pewnością się im nie podobała, bo obrzucali go spojrzeniem pełnym rozczarowania i złości.

- Nikt nie kazał ci zostawać po drugiej stronie - wybuchnął Andreas zaciskając dłonie w pięści. Wzdrygnęłam się i mocniej chwyciłam oparcie krzesła. Zignorowałam go, bo nie powiedziałam jeszcze wszystkiego.

- W każdej szkole jest król samców. U nas takim królem był Leo, który szybko przyjął Andreasa pod swoje skrzydła. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie uczył go nienawiści do innych ludzi i braku empatii - mruknęłam wzdychając - Nigdy nie zwróciliby uwagi na Andreasa, gdyby nie przeszedł testu. Nie znalazł cudownym sposobem wystarczającej ilości pieniędzy, aby móc się z nimi zadawać. Musiał zrobić największe świństwo, z którego nikt nie byłby dumny.

- Ja też nie byłem z tego dumny. Gdy próbowałem cię przeprosić, nie dałaś mi żadnej szansy.

Łzy cisnęły mi się do oczu, aż w końcu zburzyły tamę i poleciały wodospadem po policzkach. Andreas miał rację – próbował mnie przeprosić. Jednak to, co zrobił, było niewybaczalne.

- Gdybyś był na moim miejscu, czy wybaczyłbyś sam sobie? - uniosłam brew wycierając czerwone od płaczu oczy. Cedric ścisnął mocniej moją dłoń kciukiem głaszcząc mnie po jej wewnętrznej stronie. Andreas nie odpowiedział. Przełknął ślinę i jeszcze bardziej zapadł się w plastikowym krześle. - Andreas razem z Leo na jednej z imprez wrzucił do mojego drinka tabletkę gwałtu.

Na stołówce zawrzało. Chłopcy szeptali między sobą wytykając palcami Andreasa, który kulił się w sobie jak szara myszka. Miałam wyrzuty sumienia. Mogłam nie robić cyrku na cały zespół, tylko po prostu porozmawiać o tym z trenerem. Ale teraz nie było już odwrotu. Schuster przejechał dłonią po zmęczonej twarzy. Ilość stresu związanego z nadchodzącym sezonem wyryła się na jego skórze w postaci głębokich zmarszczek. Ja dorzuciłam na koniec swoją cegiełkę. Spojrzał jedynie na Andreasa i pokiwał głową z dezaprobatą. Nie mogłam już dłużej tam wytrzymać. Wybiegłam ze stołówki kierując się na zewnątrz ośrodka. Lodowate powietrze zmroziło mnie, zamrażając spływające łzy po moich policzkach, które przeistoczyły się w sopelki lodu. Biegłam przed siebie nie zważając na to, że nie mam nic, co zapewniłoby mi ochronę przed mrozem – ani kurtki ani nawet zimowych butów. Wbiegłam do lasu i modliłam się, aby nikt mnie nie znalazł. 

Alt er love || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz