Rozdział 6

125 5 1
                                    

W pierwszej chwili po tym jak dowiedziałam się kim jest ofiara faraona, nie wiedziałam co robić. Jak mam pokonać osobę, która ma po swojej stronie całą armię? Walka z potworami to jedno, ale z władcą? Taki obrót spraw nigdy nie przyszedł mi do głowy. Dlatego starcie z takim wrogiem będzie podwójnie niebezpieczne.

Przygotowania zaczęłam od pozyskania mapy pałacu i informacji gdzie może trzymać więźnia. Pierwsza rzecz nie była zbyt trudna do pozyskania. Parę łapówek w odpowiednie ręce i dostałam to czego potrzebuję. Natomiast z drugą były większe trudności. Bo wiem faraon zdradził tę informację tylko zaufanym strażnikom. Musiałam więc się włamać i sama jakoś to ustalić. Nie może to być zbyt trudne, prawda?

W ten sposób się tu znalazłam. Sama, przemoczona i śmierdząca w beczce ze śledziami. Dobrze, że jestem w stroju Biedronki. Przynajmniej Tiki nie czuje tego smrodu. Schowałam się tutaj bo mam pewność, że nikt nie przeszuka tej beczki. Dowiedziałam się iż otwierają ją raz w tygodniu, aby przyrządzić wytworne danie. Ostatnio to było jakieś dwa dni temu więc mało prawdopodobne, aby robili je dzisiaj.

Kiedy już nie słyszałam żadnych kroków i głosów na zewnątrz, wyszłam z mojej kryjówki. Po cichu założyłam klapę na dawne schronienie i udałam się na górę. Szłam, kryjąc się w miejscach gdzie nie sięgają płomienie latarni. Starając się nie robić dużo hałasu starałam się iść w stronę pokoi Echnatona. Robiłam to mając w głowie mapę całego obiektu, którą zapamiętałam wcześniej. Jednak już w połowie drogi coś mnie zatrzymało.

Był to cichy płacz, dobiegający z pomieszczenia na końcu następnego korytarza.

Ruszyłam więc w tamtą stronę. Pewna już kogo odnajdę na końcu. Nie sądziłam, że tak bardzo się pomylę.

- Kogo my tu mamy?

Powiedział głos osoby skrytej w cieniu. Nie mogłam zobaczyć jej wyraźnie, to Czarny Kot miał tę umiejętność.

- Łapcie ją!

Wydała rozkaz ta sama osoba co wcześniej. Nim mogłam chociaż mrugnąć, ktoś zasłonił mi oczy.

- Nikt nawet ona nie może zakłócić ceremonii, jasne?

To było ostatnie co pamiętam. Obudziłam się w pomieszczeniu bez okien, przykuta do ściany kajdanami. Starałam się uwolnić, ale bez rezultatu. Przypomniało mi się, że mam kostium na sobie. Więc mogę użyć mocy. Kiedy już chciałam powiedzieć niezbędną formułę, coś mi to uniemożliwiło. Ktoś zakneblował mi usta bym nie mogła mówić. To już koniec, zawiodłam.

- Kto by pomyślał sławna Biedronka związana i pozbawiona drogi ucieczki.

Powiedział głos, który już słyszałam. Teraz mogłam już go zobaczyć. To faraon, zastawił na mnie pułapkę! Mogłam się tego spodziewać.

- Pewnie już się domyśliłaś kto za tym stoi, hm?

Oczywiście, że tak. Nie powiem ci bo, nie mogę! Obrzuciłam go drwiącym wzrokiem, bo to jedyne co potrafiłam.

- Nikt już nie zdoła cię ocalić, ani przerwać ceremonii. Dzięki, że mi to ułatwiłaś Afrah.

Skąd on to wie? Przecież dobrze to ukrywałam.

- Pewnie nie wiedziałaś, że ktoś odkrył twój mały sekret. Co?

Oczywiście nie mogłam mu odpowiedzieć, ale on mówił dalej.

- Widziałem jak opłakujesz śmierć tamtego chłopaka i twojego partnera. Co za strata. Zapewne dlatego nie byłaś dość ostrożna jak się zmieniałaś.

Nie byłam tego pewna. Czas po śmierci Czarnego Kota pamiętam jak przez mgłę. Może mówić prawdę. Jednak starałam się nie pokazać po sobie lęku. Cokolwiek się stanie nie pozwolę na to.

- Teraz wybacz, ale muszę przygotować się i twoją przyjaciółeczkę.

Po tych słowach wyszedł, ale gdy zamykał drzwi mogłam słyszeć jego okropny śmiech.  Chciał mi tym pokazać, że wszystko straciłam i nie mam już żadnych szans na wygraną. Najgorsze, że prawdopodobnie ma rację.

Miraculous - Starożytna opowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz