Rozdział 2

199 14 7
                                    

Dziś był (nie) zwykły dzień. Wstałam rano nie budząc nikogo. Wiadomo, że lubią sobie pospać. Poszłam więc do ogrodu po szkicować trochę. Lubię patrzeć jak spod mojego ołówka wychodzą kreski, jedna po drugiej. Niezwykle jak po pewnym czasie wychodzi rysunek. Kiedy skończyłam, zadowolona z dzieła usłyszałam hałas. Ktoś wzywał pomocy. Ruszyłam więc szybko w tamtą stronę.

Zauważyłam coś dużego przechodzącego przez dziedziniec w dzielnicy biedoty. Nie wiem dlaczego, ale najczęściej właśnie tam czają się jakieś kłopoty. Faraon Echnaton powinien coś z tym robić. Choć mieszkają tu niewolnicy trzeba zwalczyć te nieszczęścia. Muszą żyć, w innym przypadku w niczym mu się nie przydadzą.

Weszłam szybko za jakiś dom gdzie nikogo nie było i powiedziałam dwa magiczne słowa.

"Tiki, kropkuj!"

W jednej chwili moje ubranie zmieniło się. Moja biała tunika zmieniła kolor na czerwoną z czarnymi kropkami. Na twarzy pojawiła się maska, a wokół pasa pojawiło się jojo. Byłam gotowa i ruszyłam na pomoc.

Na miejscu był już mój partner Czarny Kot. Ubrany jak zwykle na czarno. Z jasnych włosów wychodziły mu szpiczaste uszy, a spod maski błyszczały piękne zielone ślepia. Stop! One nie są piękne. Już prawie zapomniałam o Karimie. No dobra na czym skończyłam? Więc jak zwykle ubrany był także w czarną chustę na biodrach i w ciemne klapki. Jako broń miał kij, tak jak ja jojo. Jego super moc to kotaklizm dzięki której niszczy co zechce, ale tylko raz. Ja mam podobnie, ale po tym jak użyję szczęśliwego trafu dostaję to czego potrzebuję do pokonania wroga.

Walczył dzielnie, ale potwór zaczynał zdobywać przewagę. Więc ruszyłam na pomoc, jednak za rogu wyskoczył kolejny i zaczął kierować się w stronę nie winnych ludzi. Ruszyłam więc w tamtą stronę.

Prawie go pokonałam, gdy w jednej chwili połączył się z drugim straszydłem. Po złączeniu stali się ogromną bestią. Liczba łap zwiększyła się dwukrotnie, a każda z nich kończyła się długimi, ostrymi pazurami. W niektórych miejscach zamiast sierści była ciemna skóra. Krótko pisząc była brzydka, ale jednocześnie przerażająca i niebezpieczna.

" I co teraz partnerko?"

Powiedział Czarny Kot. Nie patrzył na mnie. Cały czas obserwował bestie.

" Użyjemy mocy"

W jednej chwili wykrzyknęliśmy:

"Szczęśliwy traf!"

"Kotaklizm!"

Dostałam linę i wiem, że powinnam związać bestię. Jednak nie byłam pewna jak silna ona jest. Musimy jakoś ją zaskoczyć. Kawałek dalej stała góra beczek. Były ułożone na bokach, a przed stoczeniem chronił tylko jeden głaz. To nasza szansa. Stały dokładnie za nim.

Podzieliłam się moim odkryciem z Czarnym Kotem. Wiedzieliśmy już co robić. Ja związałam potwora, a on zniszczył głaz podtrzymujący beczki.

Jednak nie zauważyłam w porę, że nie złapałam jednej z łap potwora. Bestia rzucała się na wszystkie strony, próbując się ratować. Jej ogromna łapa wyglądała jak trawa na wietrze, latała na wszystkie strony. Dlatego nie mogłam z wyprzedzeniem odskoczyć od uderzenia, gdy kierowała się w moją stronę.

Parę sekund przed uderzeniem wiedziałam, że nie mam szans. To koniec Biedronki. Siła jaką ma potwór i patrząc na to jak machał łapą jest odpowiednim odnośnikiem do tego, że nie mogę tego przeżyć.

Nagle, kiedy miałam już poczuć cios na sobie, przewróciłam się i nie otrzymałam uderzenia. Leżałam na ziemi pokryta kurzem z walki. Bestia nie wytrzymała natłoku beczek. Jej wielkie, bezwładne cielsko leżało kawałek dalej przykryta wieloma deskami i innymi rzeczami po rozwalonych naczyniach.

Rozglądnęłam się dookoła i zauważyłam ciało, chyba mężczyzny. Wstałam i podeszłam bliżej, aby się lepiej przyjrzeć. Tak to on, jestem pewna. Uklękłam obok niego i próbowałam go ocucić. Nic nie powiedział, ani się nie poruszył. Próbowałam wyczuć tętno, ale usłyszałam tylko pustkę żadnego bicia serca. Czarny Kot nie żyje. Zginął ratując mnie.

Miraculous - Starożytna opowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz