Bycie porywaną, jest chyba moim nowym powołaniem. Zaczynam się zastanawiać, czy nie powinnam wpisać sobie tego do CV? Jeśli tylko ujde tej psychopatce z życiem, co jest wątpiliwe. Miałam jeszcze w miare dobre przeczucia, gdy opatrzyła mi stopy, a następnie dała jakieś dziwne buty, bym nie raniła się więcej, jednak wszytkie pozytywne odzczucia zniknęły niemal natychmiast, gdy okazało się, że nie miała żadnych przyjaznych zamiarów. Po czym można stwierdzić, że nie jest się w stanie zaprzyjaźnić z niebieską psycholką? Cóż, zacznijmy od tego, że gdyby chciała być miła, nie związała by mi rąk grubym sznurem, by następnie ciągnąc mnie za sobą, niczym spętane bydło.
Nadzieja matką głupich!
Najwyraźniej muszę być niesamowicie tępa...
- Hej! Pani "porywam ludzi, bo mogę"! - zawołałam za nią, gdy już po chyba trzech godzinach marszu, (choć w sumie równie dobrze mogło to być pół godziny) nadal nie zrobiliśmy przerwy na chociażby odpoczynek. Niebieska Psycholka, postanowiła mnie jednak ignorować, i dalej iść przed siebie, jak gdyby nigdy nic. - Przecież wiem, że mnie słyszysz. - powiedziałam zirytowana. - Wiesz, nie wiem jak ty ale jestem tylko człowiekiem.
- Wiem mały ludku, dlatego ci współczuje. - mruknęła nawet nie odwracając się w moją strone.
- Tak, tak, biedna ja. - westchnęłam. - Wiesz co ogranicza nas, biednych głupiutkich ludków? - spytałam, mówiąc przesłodzonym tonem, jakbym miała do czyniena z dzieckiem, któremu należy wyjaśnić coś niesamowicie skomplikowanego, w jak najprostrzy sposób. - Musimy jeść, pić i spać! - nadal mi nie odpowiadała, co tylko podwoiło moją irytacje. - Jeśli umre, to nie będziesz miała ze mną pożytku! Zatrzymaj się! - Niebieskoskóra, szarpnęła rozłoszczona za sznur.
- Nie będę, słuchać rozkazów, nędznego ludka! - warknęła w moim kierunku, co tylko uświadomiło mnie w tym, że chyba awansowałam z głupiego, na nędznego ludka. Postanowiłam ukarać własną porywaczke milczeniem.
Tak jakby miało to w jakikolwiek sposób, ją obejść.
Wieczór nastał niebywale szybko, a ja nadal nie zamieniłam słowa z panią "jestem chora psychicznie, ale mi się to podoba". W końcu doszłam do wniosku, że cisza, którą nią obdarowałam, byłą właśnie tym czego potrzebowała. Dlatego też posatnowiłam się odezwać, by zmącić spokój wymalowany na tej jej pięknej buźce!
- Oświeć mnie, i zdradź, jak to się stało, że taki nędzny ludek jak ja został obdarowany takim zaszczytem, jakim jest bycie porwanym przez twoją osobę? - powiedziałam sakastycznie.
- Nie pozwoliłam ci się odewać. - rozpalała ognisko, nie podniosła na mnie wzroku, jednak ton jej głosu, sugerował by nie igrać z nią. Kim ja byłam, by słuchać się rozsądku? W końcu,gdyby chciała mnie zabić, już by mnie tu nie było.
Może, to właśnie po to rozpala to ognisko?
- A ja nie pozwoliłam ci się porywać. - burknęłam, zła. - No dalej zdradź mi tą tajemnice! Chętnie się dowiem.
- Chcesz, żebym zaklebnowała ci tą jadaczkę? - spojrzała na mnie pioronując mnie wzrokiem.
- Związane ręcę, knebel... czy to ma być jakiś początek niemoralnej przygody? Bo wiesz, ja na głodniaka, na nic ci się nie przydam. - psychopatka, spojrzała na mnie znudzona, po czym rzuciła we mnie kawałkiem suchego chleba, a przynajmniej tak mi się wydawało, że tym było, bo w smaku przypominało raczej karton.
Kolejne trzy dni wędrówki, przeszły bez większego echa, gdyż żadna z nas nie paliła się do rozmwy. O dziwo kiedy siedziałąm cicho, moja porywaczka karmiła mnie o wiele lepiej. Tak więc ja, jako urocza nastolatka, zamiłowana w jedzeniu, postanowiłam nie odzywać się bez wyraźnego powodu. Nie musiałam również chodzić przywiązana do niebieskiej kobiety, mimo wszystko nadal miałam skrępowane nadgarstki. Nanwyraźniej zoriętowała się, że raczej nie dm rady daleko uciec.
CZYTASZ
Podwójnie Urodzony
RomancePowieść rozpoczyna się natychmiastowym wprowadzeniem w akcję, którą otwiera rozdział ,, Światła gasną". Pozwolę sobie, podarować Ci tę oto namiastkę: ,,Światło, którego jedynym źródłem - nie wliczając srebrnego globusa - były świece, które zgasły n...