Rozdział: Niby Nie Ma, Ale Jest

9 2 4
                                    

Zszokowanym wzrokiem wpatrywałam się w ciemną postać, moje zbłąkane oczy próbowały doszukać się jakichkolwiek rysów twarzy dziwnej zjawy. Na marne. Była mniej więcej mojego wzrostu. Miała iście kobiece kształty. Jej długie zgrabne nogi, sprawiały, że oblała mnie zazdrość, lecz jej prawdziwy zew poczułam, gdy zauważyłam jak bardzo zjawa jest obdarzona w kobiecość, o której nie jedna przedstawicielka płci pięknej marzy. Jej piersi były tak obfite, że gdyby była człowiekiem zakładałabym, że była po nie jednej operacji. Oczywiście zamiast martwić się teraz o swoje bezpieczeństwo, zastanawiałam się czy w tym magicznym miejscu są jacyś chirurdzy plastyczni oraz jak drodzy by byli. Zaraz? Jaki rodzaj płatności tu obowiązuje?

Mój wzrok po raz kolejny spoczął na ciemnej kobiecie, którą opisała bym jako cień człowieka w trzecim wymiarze, lecz nie dlatego, iż bałam się o swoje przetrwanie, nie gdzie tam! Raczej nie było nic warte, skoro nie przejełam się nim ani trochę. Kłęby dymu zmaterializowały się tuż przede mną, skłaniając mnie do kolejnego zrwócenia uwagi na nieznajomą. Wydawała się składać z całości z ciemnej sadzy, która potrafi skupiać się w sobie, tworząc kształt wymiarów ludzkiej postaci. Wokół niej krążyły ciemnoszare obłoki dymu, które wydawały się być jej posłuszne, jakkolwiek niedorzecznie to brzmiało, to tak właśnie było. Choć bardzo się starałam, nie byłam w stanie dostrzec jakichkolwiek wyraźnych rys na jej twarzy. Wydawała się być jedną wielką czarną plamą, na tle kolorowego lasu. Jedyną rzeczą, która się wyróżniała w jej wyglądzie były długie włosy, w odcieniu bladej bieli. Poszarzałe, tak jakby z czasem po prostu wyblakły. Ciemne smugi dymu otaczały je tak jakby starały się zakryć ich biel. Tuszując jedyną rzecz, która uwydatniała swoją inność.

Gdyby diabeł miał duszę, zakładam, że właśnie tak by wyglądała, przerażająca, lecz mimo wszystko piękna i intrygująca w swojej postaci. Przyciągająca tak bardzo, że możnaby było skoczyć dla niej do piekła. Oczywiście dajmy na to, że diabeł byłby również kobietą, co w sumie samo w sobie się nie wyklucza, prawda? Kto powiedział, że nawet piekłem musi rządzić facet? Raczej kobieta miała by do tego większe predyspozycje. Westchnęłam użalając się nad własną głupotą, zamiast zastanawiając się nad sytuacją polityczną czartu piekielnego powinnam się zastanowić, co teraz mam zrobić, albo raczej gdzie uciekać, bo raczej jest oczywiste jest, że nie dam rade przetrwać nawet w normalnym lesie kilku dni a co dopiero w takim magicznym!

Okazało się, że nie musiałam podejmować żadnej decyzji, gdyż w momencie gdy zaczęłam się zastanawiać czy powinnam uciekać, czy raczej jeszcze trochę pożyć i iść za dziwnymi kobietami, równiesz z moją ukochaną porywaczką, niebieska szajbuska ruszyła w moją stronę, marszcząc brwi. Czyżby serio któraś z nich czytała w myślach, a moje barwne określenia niebieskoskórej, jej się nie spodobały?

***

W ciągu dalszej wyprawy zorientowałam się, jak bardzo nie lubię żadnej z moich towarzyszek. Obie wydawały się pogrążone w rozmowie, nawet nie otwierając ust. Nie wiem, czy był to jakiś rodzaj telepatii, czy jeszcze czegoś innego, ale na pewno mi się nie podobało. Zwłaszcza w momentach gdy porozumiewały się ze sobą, po czym oglądały się na mnie. Czułam się jakbym znowu była w szkole, a przede mną szły wredne dziewczyny z tak zwanych "wyższych klas społecznych". Postanowiłam jednak to zignorować zwłaszcza, że moje myśli krążyły jedynie wokół zjawy, która z niewiadomych przyczyn szła razem z nami. Z bliska doszłam do wniosku, że jest niesamowicie ciekawą postacią, jednak nie na tyle by ośmielić się chociażby zamienić z nią słowo. Dzięki temu, że postanowiła udać się z nami miałam okazję jej się przypatrzeć. Doszłam do wniosku, że kontury jej ciała są nie tyle niewidoczne co rozmyte, sprawia to oczywiście wrażenie, jakby była jedynie chmurą dymu. Jej oczy były jednak najbardziej niesamowitą rzeczą, w całym jej ciele. Białka miały ten sam ciemny odcień co całe jej ciało, co sprawiało, że wydawała się nie mieć tęczówek, jednak gdy odpowiedznio się przypatrzyłam, odkryłam, iż jej źrenice są białe i tak jak w przypadków włosów zostały zakryte ciemną mgłą. Tak jakby używała sztuczek, by zakryć własną tożsamość, dało mi to trochę do myślenia, przynajmniej na początku, dopuki nie dostrzegłam swojego odbicia w przejrzystej rzece, przy której zrobiliśmy krótki postój. W tamtym momencie wszystkie filizoficzne rozmyślenia wyparowały, gdy tylko spojrzałam na wyblakły kolor moich włosów. Z intesywnego różu, który fazami przechodził, od ciemnej maliny u czubku głowy, do różowo szarych końcówek, wyblakł zostawiając moje w włosy z conajmniej trzycentymetrowymi odrostami, i bez farby na samych końcach, która zdążyła się sprać przy i tak żądkich kompielach w rzekach i strumykach, co sprawiło, że chodziłam z rozniaśnionymi końcami i czerwono- czarnym czubkiem, przesto samemu wyglądająć jak czubek. Często farbowałam swoje włosy, jako ucząca się w salonie fryzjierskim, miałam do tego święte prawo, wykorzystania możliwości i pozwolenia sobie na wszystko co zapragnę. Jednak mniałam świadomość, że kolor który wybrałam spłynie w dość szybkim tępie, dlatego musiałam odnawiać ten proces, niestety w tym świecie nie miałam do tego predyspozycji, co jakby nie było w tym momencie rzucało się w oczy. Westchnęłam szybko przemywając moją twarz, w zimnej wodzie. Niestety to nie spawiło, że wyglądałam lepiej.

Z każdym kolejnym krokiem, czułam, że coś jest nie tak. Obie prowadzącę mnie kobiety, zaczęły dziwie się zachowywać. Wyczuwałąm, że coś jest nie tak. Las powoli zaczął się przeżedzać. Im dalej zaszłyśmy tym mniej drzew osłaniało nam głowy, przed doskwierającym słońcem. Przestałam czuć przyjemne wilgotne powietrze przy rzece. 

Staliśmy nad klifem, moje towarzyszi w podróży spoglądały w dół, jakby się zastanawiały się czy nie skoczyć. Trzymałam się z dala od krawędzi, w końcu umierać jeszcze nie chciałam. Przynajmniej nie w taki sposób. Zamiast tego wpatrzyłam się w niesamowity widok na doline kolorowych konarów nie tylko tuż pod nami, lecz również nad. Nie mam pojęcia jak to możleiwe. lecz nad, doliną, równelegle nad nią wisiała dokładna kopia tego samego lasu. Czubki drzew zwisająće u góry stykały się u tych wyrastających u dołu. Strumienie spadały ku niziną, łącząc się, razem ze swymi przyźemnymi braćmi. Widok był niesamowity, nawet lekka mła która okalała ziemie pod nami, wydawała się zapierać dech w piersiach, dzięki swoim nie naturalnem fiołkowemu odcienowi.

Tak, jeśli wcześniej nie mogłam w to uwierzyć to teraz nie mam innego wyjścia, jak tylkoprzyznać, że utknęłam w magicznym świecie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 20, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Podwójnie UrodzonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz