Rozdział: Gdy piekło dotknie ziemi

24 3 3
                                    

         Moje ciało przeszedł nieprzyjemny chłód. Czułam jak dłonie mi się trzęsą . Co się dzieje? Nie mogłam zapanować nad własnym ciałem, co sprawiło, że powoli zaczęłam panikować. Mój oddech przyśpieszył, tak jakby chciał zrobić na złość płucom, nabijając się z nich, szydząc, jednocześnie namawiając by pracowały szybciej. Odrętwiała starałam się samej opanować myśli, aby móc nadążyć nad wszystkim co się teraz działo.

        Mocne szarpnięcie za moje ramie sprawiło, iż poleciałam w tył uderzając o coś twardego plecami. Oczy zaszły mi mgłą, a ciałem wstrząsnął kolejny dreszcz. Rozejrzałam się przerażona, widząc przed sobą kreature, która przypominała potwora z bajek, którym straszyło się dzieci, tuż przed nią stała męska postać, która jeszcze przed chwilą odetchnęła mnie w tył.

Ostre rogi wychodzące z kwadratowego łba bestii, były tak długie, że sięgały niemal ziemi, przynosząc na myśl miniturkę zjerzdżalni. Słowo daje, że nigdy więcej, nie pójdę na plac zabaw! 
Ognisty wzrok bestii skierował się na mnie. Ślepia wydawały się być niczym innym, jak płomieniem uwięzionym w trzech oczodołach. Ogromna postura, dominowała nad moim skulonym dziewczęcym ciałkiem. Diabelski potwór prychnął dziko. Z jego nozdrzy buchły kłęby dymu. Wstrzymałam oddech, aby nie zadławić się czarną sadzą, która krążyła do okoła ciemnej postaci. Otworzył paszcze, ukazując rzędy ostrych zębów. Wydobył z siebie okropny ryk, nachylając się w moim kierunku, tak jakby sugerował mi, iż lepiej bym się bała tego, co miało wkrótce nadejść. Chyba nie zdawał sobie sprawy jak bardzo przerażona byłam już teraz.

- Cofnij się! - kimkolwiek  był mężczyzna, nie musiał mi powtarzać drugi raz. Schowałam się natychmiast za pniem, który znajdywał się za mną. Mimo strachu moja ciekawośc wzięła nade mną górę, tak więc wyjrzałam zza pnia obserwując postać mężczyzny zbliżającego się do cuchnącej siarką kreatury. W jego dłoni znajdował się iskrzący się miecz, wydajny się wydawać swój własny blask. Światło miecza niemal wiło się i poruszało, jakby było w nim życie, a gdyby nie klinga, prawdopodobne samo wyrwałoby się właścicielowi, by rzucić się na potwora. Oczy kreatury błysły żywym ogniem, a jego paszcza po raz kolejny otworzyła się, by wydać potworny ryk. Otworzyłam szerzej oczy, spoglądając na palące się wnętrze jamy potwora, wyglądające jakby było zalane wrzącą lawą. Kolejny jazgot bestii sprawił, że musiałam, osłonić dłońmi  uszy, by móc go choć trochę stłumić. Skuliłam się jeszcze bardziej w sobie, nie mając więcej odwagi, by ponownie podnieść głowę i spojrzeć. Odsunęłam od siebie wszystkie odgłosy, strając się je wyciszyć. Skupiłam się na moim przyspieszonym byciu serca, które w tym momencie waliło tak mocno, jakby chciało wyrwać się z mojej piersi, by uciec stąd jak najdalej. Zacisnęłam powieki, widząc oczyma wyobraźni własny koniec, który najprowdopodobniej już nie długo miała mnie dopaść. Niemal widziałam moją drogą przyjaciółkę Śmierć, która czekała już na mnie, patrząc z wyrzutem, tak jakbym spuźniła się, na spotkanie z nią. Spoglądałam Śmierci w oczy. W puste oczodoły czaszki. Niemal czułam jak kościste palce, zaciskały się na mojej ciepłej skórze. Oddech słabł.  W mojej głowie odezwał się męski głos, "Uciekaj". Wyrwałam się  z osłupienia, otwierając szeroko oczy. "Uciekaj!"—  głos krzyczał w mojej głowie, ponaglając mnie. Poczułam jak wyrywam się sidłom śmierci, z każdym kojenym oddechem.

***

          Nic nie wyglądało znajomo, wszystko było zimne. Odmrożone kończyny dawały się we znaki, lecz kto by przejmował się butami, kiedy za tobą biegnie śmierć. Pozbawiona światła słonecznego, brnęłam w lica ciemności. Zamęt i adrenalina przeszywały mi kości. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, kiedy moje ciało się podda, a macki śmierci musną moją duszę, tylko po to, by ją oswoić. Chłonęłam wspomnienia moich ostatnich wspólnych chwil z najbliższymi. I to koniec? Skończę w lesie sama — jeśli to w ogóle jest las — ubrana jedynie w strach i starą znoszoną piżamę. Co sobie pomyślą ludzie, którzy znajdą moje martwe ciało? Na pewno będą współczuć mi gustu. Gdybym tylko wiedziała, że dzisiaj zginę, włożyłabym tę śliczną sukienkę z Dior. O czym ja do diabła myślę?! Przecież w tym się niewygodnie biega! Moje wewnętrzne dylematy, przerwało silne ramię owinięte wokół mojej talii, niczym pętla. Szum w uszach zagłuszał mój nieregularny oddech. Czułam, jak moje ciało — wbrew mojej woli — unosi się nad ziemią. Poddałam się ciemności. 

- Możesz otworzyć oczy. - usłyszałam twrady głos tuż przy moim uchu. Dopiero teraz zoriętowałam się, że moje ciało tkwiło w ramionach nieznajomego mi mężczyzny. Można to po prostu nazwać dniem pełnym wrażeń. 

Spojrzałam w jego ciemne oczy, starając się opanować oszalały rytm bicia serca. Zaczęłam się zastanawiać, czy może czasami nie trace rozumu? Co się dzieje? Czy uszczypnięcie samej siebie ma jakiś sens? Niby wiedziałam, że to nie działa, jednek w tej chwili niczego nie mogłam być pewna. A w tym momencie chętnie obudziłabym się z tego koszmaru, nawet jeśli główną role odgrywałby w nim przystojniaj, który nadal trzymał mnie w ramionach. Spojrzałam w dół, dopiero teraz zauważając, że nie ma na sobie żadnej koszulki, a jego jego duże dłonie, nadal znajdowały się na moich plecach, osłaniając mnie przed całym światem, który krył się za jego osobą.

- Za to ty możesz mnie już puścić.- spojrzał na mnie przeciągle, podążając swoim wzrokiem po całym moim ciele, do którego teraz przylegała mokra od deszczu piżama. Opuścił dłonie, a ja w mgnieniu oka poczułam jak zimny wiatr, owiewa mnie, wywołując gęsią skórkę na moim ciele. Rozejrzałam się dookoła, rejestrując z jakże wielkim niezadowoleniem, iż nie znajduje się w moim uroczym pokoiku, a dachu jakiegoś wysokiego budynku! Zachłysnęłam się powietrzem, starając się opanować rozjuszone emocje, które niemal kotłowały się w moim wnętrzu. Zaczęłam szybciej oddychać, modląc się by nie dopadł mnie jakiś atak paniki. Czarnoskóry mężczyzna spojrzał na mnie dokładnie lustrując moją twarz.

- Chyba na nas już pora. - wyciągnął miecz, a ja niemal udusiłam się, nie mogąc zapanować nad własnym oddechem. Matulo kochana, co on chce ze mną zrobić?! Z moich ust wydobył się bliżej nie określony dziękuję, ale jeśli mam strzelać to był to raczej jęk rozpaczy.

- Nie wiem co planujesz z tym, - wskazałam na wyciągniętą broń - ale radzę ci to przemyśleć. Wywrócił oczami, tak jakby samo przebywanie ze mną sprawiało mu nie lada wysiłek.

Oh przepraszam pnie piękny, lecz to ty mnie porwałeś!

Nie odpowiedział mi, zamiast tego machnął ostrzem w powietrzu, rozszarpując przestrzeń przed nami. Świat wydawał się chwiać, a przestrzeń rozszarpana mieczem nie znajomego, rozstąpiła się przed nami, rozkoszując oczy przyjemną blado niebieską poświatą. Jak urzeczona, wpatrywałam się w jasny blask, zapraszający nas do środka. Chyba wystarczająco dużo rzeczy na dzisiaj sprawiło, że miałam ochotę uciekać w popłochu, dlatego też miałam ochotę zanurzyć się w przyjemnym blasku, chcąc się w nim zatracić, tak jakbym właśnie na to całe życie czekała. Mój umysł przewodził mi na myśl, powrót do domu, co w zupełności nie miało sensu, jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że tak właśnie się stanie gdy przejdę przez portal, który się przede mną otworzył. Bo chyba tym jest prawda? Portalem?
Nie miałam szansy dłużej się zastanawiać, nad tym czym było owe zjawisko, gdyż pewien zniecierpliwiony osobnik, niemal siłą wepchnął mnie do wnętrza portalu. Zawirowało mi przed oczami, a żołądek zawiązał się w kokardkę. Czułam się jakby uczucie spadania nie miało zamiaru mnie opuścić. Ciało nie znajomego przylegało do moich pleców, sprawiając, że poczułam dreszcze przebiegające po całym moim ciele.

***

Jeśli ktoś tu jest, to dziękuję za poświęcony czas na przeczytanie mojego dzieła! ;)

Miłego dnia życzy,

X_werkosio_X

Podwójnie UrodzonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz