Rozdział 5

694 47 1
                                    

Zatrzasnąłem drzwi, wskoczyłem na miotłę i kilka razy z ogromną prędkością okrążyłem dom Snape'a, w duchu obrzucając gospodarza najwymyślniejszymi przekleństwami. Lecz coś powstrzymało mnie przed opuszczeniem tego miejsca. Krążyłem nad nim coraz wolniej, aż wreszcie Błyskawica opadła łagodnie na podwórko na tyłach domu.

Budynek wyglądał na niezamieszkany. Jakiś niezidentyfikowany ptak drapieżny obserwował mnie podejrzliwie z gołej gałęzi martwego drzewa. Jego dziób przypominał mi krzywy nos Snape'a, ale na tym podobieństwa się kończyły. Ptak był piękny, miał ciemne, błyszczące upierzenie, złociste na szyi. Śnieżnobiałe końcówki piór w ogonie lśniły w świetle księżyca.

***

-Witaj - powiedziałem.

Nie widziałem niczego dziwnego w rozmawianiu z ptakami. Hedwiga była moją stałą towarzyszką przez wiele lat i wiedziała o mnie rzeczy, o których nie miał pojęcia nikt inny. Nawet Ron i Hermiona. Nigdy nie znalazłem zastępstwa za nią, bo nie mogłem pozwolić, by jakakolwiek inna sowa zajęła jej miejsce. Klatka w moim pokoju nadal była pusta.

Sęp czy cokolwiek to było przyglądał mi się po cichu. Czy był rozczarowany faktem, że dawałem oznaki życia, przez co nie mógł mnie spożyć na kolację?

- Też jestem głodny - wyznałem. - Przez tę całą rozmowę Snape i ja zapomnieliśmy o posiłku.

Orzeł, sokół czy co tam innego sfrunął niżej i przysiadł na murze. Sprawiał wrażenie jakby przysłuchiwał się moim słowom.

- Jak się nazywasz? - spytałem.

Nie odpowiedział.

- Nazwę cię Aquila*, przez twój orli nos.

Wydawało się, że nie miał nic przeciwko temu - jego milczenie wyrażało zgodę.

***

-No cóż, Aquilo - mówiłem - powiedziałem mu parę rzeczy, które zaprzątały mi głowę... rzeczy, które zaprzątały mi głowę od lat... ale sam nie wiem. Może nie powinienem był. Teraz czuję się winny. Nie pytaj dlaczego. Widzisz, Aquilo, my, ludzie, mamy surowy kodeks zachowań, który musimy ściśle przestrzegać. Nauczyciel może być totalną świnią, lecz i tak należy traktować go z szacunkiem. Jakiś człowiek może walnie przyczynić się do śmierci twoich rodziców, lecz tobie nie wolno podnieść na niego głosu. Zawsze musisz być uprzejmy, zawsze grzeczny. Musisz...

Przerwałem, bo ten gigantyczny ptak wystraszył mnie, przysiadając na oparciu rozklekotanej ławki, którą zajmowałem. Być może chciał w ten sposób wyrazić swoją sympatię. Albo chwiejące się deski wyglądały według niego na przyzwoitą grzędę.

Uniosłem dłoń i ostrożnie pogłaskałem piękne, złociste pióra, po części spodziewając się, że ostry dziób wyrwie mi z ręki spory kawał mięsa. Ku mojemu zaskoczeniu nic takiego się nie stało.

- Powiedz, czy mógłbyś się zastanowić nad doręczeniem moich listów raz albo dwa? Okazyjnie? Nie miałem kolejnej sowy odkąd straciłem Hedwigę. I żadnej innej nie chcę.

Aquila nie przyznał, że mógłby. Ale nie powiedział też, że by nie mógł. Nadal bezwstydnie głaskałem go i poklepywałem, czemu wcale się nie sprzeciwiał. Można by uznać, że Aquili podobały się pieszczoty, lecz przeczył temu sardoniczny wyraz jego oblicza.

- Nie chciałbym obrażać tak pięknego stworzenia umieszczaniem go w klatce - rozmawiałem z nim dalej - może jednak byłbyś skłonny rozważyć możliwość założenia gniazda niedaleko domu Weasleyów? Właśnie tam teraz mieszkam. Nie dzielę już pokoju z Ronem. Hermiona jest tam przez cały czas, rozumiesz. Mam miły, przytulny pokoik na strychu, na samej górze budynku. Tam, gdzie kiedyś mieszkał ghul. Mógłbyś mnie tam codziennie odwiedzać: przylatywałbyś po pocztę, porozmawialibyśmy, a potem leciałbyś dostarczyć przesyłki. Nie chcę następnej ślicznej sowy-przytulanki, rozumiesz. Taki wyniosły orzeł jak ty byłby w porządku, ale nie kolejna sowa. Żadnej kolejnej sowy. Nie ma drugiej takiej jak Hedwiga...

TłuszczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz