Nadszedł dzień przeprowadzki... Bałam się i to bardzo. Wreszcie poczuje zapach świeżego powietrza od pół roku, usłyszę śpiew ptaków. Miałam nadzieję, że w Moskwie są piękne widoki, ponieważ przed wypadkiem uwielbiałam fotografować.
Nie rozmawiałam z rodzicami całą podróż, która trwała 8 godzin. Siedziałam skulona w swoim siedzeniu i udawałam, że śpię. Dotarliśmy na miejsce. Rodzice zanieśli wszystkie moje rzeczy do pokoju, a ja ciągle się nie odzywałam. Czułam się z tym źle, bo wiedziałam że mamę rani to szczególnie...
Nie miałam siły nic zrobić. Zauważyłam wielkie lustro na korytarzu. Spoglądam i widzę dziewczynę, która nie wygląda tak samo jak 6 miesięcy temu... Sweter, którego prawie nigdy nie ściągałam wisiał na mnie jak na wieszaku. Pozostała ze mnie tylko skóra i kości. Wszystkie uczucia wypłynęły ze mnie i czułam, że nic nie trzyma mnie na tej ziemi. Popatrzyłam jeszcze raz i nie wytrzymałam. Popłakałam się jak zwykle na samą myśl, że straciłam kogoś tak mi bliskiego. Oczy i tak codziennie miałam czerwone i opuchniete od płaczu...
Chciałam się zmienić dla rodziców, oraz dla tych którzy zginęli, dla Williama i mojego małego Michaela.
Choć Michaela miałam na rękach tylko parę minut, bo potem przestał oddychać, pokochalam go nad życie i gdybym mogła umarłabym za niego... William miał wypadek kiedy jechał do mnie do szpitala. Poczułam, że to moja wina i załamałam się... Wiedziałam, że już nigdy nie będę z nikim w prawdziwym związku, bo strach przed tym, że kogoś stracę jest silniejszy...Poszłam spać po całej podróży i paru godzinach płakania.
Niestety prawie codziennie wszystkie wspomnienia powracały w snach, a twarz miałam całą zalaną łzami.
Powiedziałam sobie jednak, że jeżeli przeprowadziłam się i wszystko zaczynam od początku muszę zmienić nastawienie do życia i świata. Z własnej woli ubrałam się, umyłam i umalowałam. Wyglądałam dość dobrze w białej bluzce i granatowych spodniach, które dostałam od cioci. Wiedziałam, że muszę coś zrobić ze swoją figurą bo nie wyglądała za dobrze... W takim razie postanowiłam iść do kuchni i zjeść śniadanie. Kiedy weszłam do pomieszczenia rodzice pili kawę, a gdy mnie zobaczyli zastygli jak kamień. Nie mogli uwierzyć, że podniosłam się z łóżka po tak długim czasie. Wstanęli z krzeseł i podeszli aby mnie przytulić. Poczułam się bezpieczna, ważna i nawet trochę szczęśliwa. Uśmiechnęłam się lekko co było nie podobne do mojej osoby i usiadłam obok mamy.-Chciałam wam powiedzieć, że chce się zmienić i funkcjonować jak normalna dziewczyna. Chcę chodzić do szkoły, mieć przyjaciół i wyjść w końcu z tego przeklętego łóżka.
Mama popłakała się na moje słowa i wyszlochała:
-Cieszę się, że w końcu będziesz taka jak dawniej. Zaraz dzwonie do szkół od kiedy będą mogli cię przyjąć!
-Dziękuję mamo. Pomóc Ci robić obiad, bo umieram z głoduuu.
-Możesz iść do sklepu za rogiem po makaron.
-Ok to zaraz będę.Cieszyłam się, że wreszcie zrobiłam pierwszy krok do tego żeby być normalną osobą. Szłam przez Moskwę i stwierdziłam, że są tu piękne widoki. Zapatrzyłam się na jeden bardzo wysoki budynek i poczułam że coś odepchnęło mnie tak, że upadłam na ziemię... :
-Nic ci nie jest? - zapytał chłopak w podobnym wieku do mnie.
-Nie nic takiego oprócz tego, że boli mnie głowa.
-Baardzo cię przepraszam, nawet nie wiesz jak mi teraz głupio.
-A powiesz mi w ogóle co się stało?
-Otworzyłem drzwi od sklepu i wpadłaś w nie. Ale naprawdę bardzo cie przepraszam. Chodź pomogę Ci wstanąć.
Chłopak wyglądał na wyraźnie zmieszanego i było mu dość głupio. Popatrzyłam jeszcze raz czy nic mi się nie stało i nagle poczułam, że moje ciało odrywa się od ziemi.- Co ty do cholery robisz?! - zapytałam po tym jak zauważyłam, że chłopak którego prawie nie znam wziął mnie na ręce.
- Nie mogę cię tu tak zostawić. Zabieram cie do szpitala.
- Chyba sobie żartujesz! Nic mi nie jest zostaw mnie!
Zaczęłam się wyrywać i lekko bić chłopaka ale on sobie nic z tego nie robił, a ja nadal byłam na jego rękach.
Był on o wiele razy silniejszy ode mnie, a przez lekko podwinetą koszulkę widziałam, że jego siła nie jest z nikąd. Zrobiłam minę obrażonego dziecka, a ludzie na ulicy patrzyli się na nas jak na jakiś idiotów. Czułam się bardzo głupio tym bardziej, że nawet nie znaliśmy swoich imion. Chłopak powiedział do mnie jakby czytał mi w myślach:-To jak ma na imię nasza obrażalska?
-Martina panie ratujący wszystkim życie.
Zaśmiał się i szedł że mną na rękach dalej.-Ja Kristian. Również miło mi cię poznać.
Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że będę się tak droczyć z człowiekiem, którego znam dosłownie pół godziny.
Po jeszcze paru minutach drogi wreszcie dotarliśmy do szpitala. Kristian wszedł ze mną nawet na salę z obawy, że będę chciała uciec. Lekarz niestety się zgodził...
Ten chłopak był tak denerwujący aż myślałam, że poprostu nie wytrzymam! Cały czas przerywał pracę lekarzowi pytaniami o mnie. Zauważyłam, że teraz sam doktor żałował, że wpuścił go razem ze mną...-Będzie żyła?- Zapytał ciemnooki
-Tak proszę pana, proszę się nie martwić o swoją dziewczynę.
-Hahahahahahahahhahaha
Wybuchłam wielkim śmiechem i przez dłuższy czas nie mogłam się opanować. Już nie pamiętałam kiedyś ostatni raz się tak śmiałam!
Spostrzegłam jednak, że lekarz patrzył na mnie jak na głupią, a Krisowi to najwyraźniej odpowiadało. Byłam na niego zła jeszcze bardziej!
-A więc panienka może już wyjść ze szpitala. Proszę na siebie uważać!
-Lepiej niech to mu pan powie.
Kris popatrzył się na mnie z politowaniem.Wyszliśmy ze szpitala i powiedziałam:
-Widzisz niepotrzebna była ta szopka z noszeniem mnie. Nic mi nie jest!
-Ależ to była czysta przyjemność.
Wziął moją rękę i ucałował. Poczułam się skrępowana i żeby wybrnąć z sytuacji uderzyłam go ulotką ze szpitala w ten pusty łeb.-Ał!!
-Trzeba było się tak nie zachowywać. -powiedziałam dumnie.- No to dowidzenia pani obrażalska!
- No nie wiem czy takie 'dowidzenia', bo najprawdopodobniej się już nigdy nie spotkamy ale jak chcesz... Papa.
- Nigdy nic nie wiadomo zobaczy się jeszcze.
I odzeszliśmy w dwie różne strony.
W drodze do domu kupiłam ten nieszczęsny makaron i szybko wróciłam.
-Mamo, tato jestem!!!
-Gdzie ty byłaś dziecko?!
-Jakby to powiedzieć... Nie mogłam znaleźć sklepu. -lekko się zaśmiałam.
Kiedy jedliśmy obiad opowiedziałam im PRAWIE wszystko.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
- O Martina. Dzwoniła jedna szkoła, która jest niedaleko stąd. Już jutro możesz iść na lekcje. -powiedział tata.
Ucieszyłam się bardzo i nie mogłam się doczekać. Do wieczora rozmawialiśmy przed telewizorem.
Kiedy było już późno poszłam się położyć przed jutrzejszym dniem w szkole. Pomyślałam:
- To był baaardzo męczący dzień. Ciekawe co teraz robi Kris...Boże o czym ja myślę!!! - Zrobiłam się zła nie na niego ale na siebie.
Z tym stwierdzeniem szybko zasnęłam...Hej kochani! Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział. Czekajcie na więcej ♥♥♥
CZYTASZ
Adventure | Kristian Kostov
FanfictionCzasem potrzebujesz tylko przygody, aby oczyścić gorzki smak życia z duszy...