2

67 9 0
                                    

Obudziłam się z pozytywnym nastawieniem do wszystkiego i wszystkich. Jeszcze niedawno mówiłam, że życie nie ma sensu. Chyba zmieniłam zdanie.
Była 5:30. Miałam jeszcze dużo czasu do pójścia do szkoły ale wolałam być przed czasem żeby nie szukać klasy.
Poszłam się szybko umyć i nałożyłam delikatny makijaż. Nie lubiłam wymalowanych dziewczyn, wydawały mi się bardzo sztuczne. Przebierałam się chyba z tysiąc razy, ale każde ubranie było na mnie za duże. W końcu wybrałam szarą bluzkę w białe paski, ciemną bluzę i jasne spodnie. Poszłam na śniadanie, a mama skakała aż po kuchni z radości, że idę do szkoły.

-Jak się dziś czujesz kochana?
-Dobrze, nie narzekam.
-Stresujesz się?
-Tylko trochę, ale chyba dam radę. -odpowiedziałam.

Śniadanie zjadłam szybko i spakowałam tylko piórnik, bo wszystkie książki dostanę w szkole.
Wyszłam już o 7:00 na wcześniejszy autobus. Usiadłam na przodzie aby dobrze widzieć czy nie minę przystanku. Przez całą drogę miałam dziwne uczucie, że ktoś na mnie patrzy, ale zlekceważyłam to. Zauważyłam dużą i nowoczesną szkołę, więc szybko wysiadłam i szybkim krokiem poszłam tam. Było w niej dużo miejsca na powietrzu i ławki z czego bardzo się ucieszyłam. Usiadłam na jednej z nich i zaczęłam przeglądać nowy plan lekcji. Pierwsza godzina wychowawcza co oznacza że będę musiała się przedstawić. Nie sądziłam, że to dobry pomysł ale jak trzeba to trzeba. Przypomniała mi się szkoła w dawnym mieście, gdzie chodziłem jeszcze z Williamem. Zrobiło mi się smutno i pojedyncza łza splynęła mi na kartkę z planem lekcji. Szybko ją wytarłam żeby nie mieć w szkole opinie jakiejś beksy, zaraz w pierwszym dniu szkoły.
O tej porze było jeszcze mało osób. Zobaczyłam chłopaka który mi kogoś przypominał i wyglądało na to, że mnie śledzi. Zdenerwowało mnie to i podeszłam do niego.

-Przepraszam czy mógłbym się na mnie nie gapić jak niewiadomo na co?! -powiedziałam dość niemiłym głosem.
-Ależ oczywiście, tylko nie mogę się napatrzeć. Daj mi jeszcze chwilkę.
-Kris?! Nie poznałam cię. Sorki za zachowanie -zaśmiałam się
-Nie ma sprawy.

Popatrzył się na mnie a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego ciemnych oczu.

-Coś nie tak?- zapytał
-Nie.. Tylko miałeś coś pod okiem. -strzepnęłam to 'coś' z jego twarzy i zaśmiałam się.

Poszliśmy razem w stronę budynku szkoły.

-A widzisz mówiłaś, że już nigdy się nie spotkamy.
-Pojedyncza pomyłka nadal nie zmienia tego, że zachowałeś się wczoraj jak kompletny dureń.
-Ej bez przesady. Chciałem Ci tylko pomóc.
-Mogłeś mi podać rękę i... -
-I ją czule ucałować? - Przerwał mi i zrobił minę jakiegoś niedorozwinietego.
-... I podnieść mnie i odejść.
-Ale i tak chciałaś mojej pomocy. Nie zaprzeczysz...
- Nieee no co ty, nie chciałam zajmować ci twojego cennego czasu.
-Opłacało mi się jednak go trochę dla ciebie zmarnować.- dumnie się uśmiechnął.

Poczułam się wtedy bardzo miło, ale ten chłopak umiał mnie tak wyprowadzić z równowagi, którą próbowałam tak zachować przed nową klasą. Ohh!
Spędziliśmy czas tak na rozmowach o niczym jeszcze jakieś pół godziny. Niestety podczas konwersacji miałam wrażenie, że każde spojrzenie kieruje się na Kristiana. Czułam się wtedy dość nieswojo. Nagle zabrzmiał dzwonek.

-W jakiej sali masz? -zapytał
- W 115
-Niemożliwe. Czyli chodzimy razem do klasy. Haha, będziesz mnie musiała znosić do końca roku.
-O nie co za nieszczęście.
Zrobił śmieszną smutną minę.
-Ej no co ty żartuje. Przynajmniej będę kogoś znać i ktoś będzie mnie ratował o każdą drobnostkę.

Z miną wesołego dziecka Kris poszedł ze mną do sali.
Chciałam usiąść w pojedynczej ławce, ale kiedy miałam już siadać nagle poczułam że ktoś łapie mnie w talii.

-Nigdzie się nie wybierasz. Siadasz ze mną.

Nawet nie chciałam się kłócić i poszłam z nim do podwójnej ławki.
Wszedł nauczyciel:

-Dzień dobry dzieci. Chciałem oznajmić, że mamy nową osobę w klasie, a więc Martina wstań i przedstaw nam się.
Wstałam niepewnie:
-Cześć jestem Martina mam 17 lat przeprowadziłam się do Moskwy niedawno, no i chybaaa tyle.- umiechnęłam się lekko.
-Widać, że nie tutejsza. -Powiedział blondyn siedzący od okna.
Nie zareagowała na to.
-Zamknij się Mat, ktoś cię pytał o zdanie?! -wtrącił się jak zwykle Kris.
-Panie Kostov, proszę trochę kultury. Z tego co wiem to Martina nie ma książek. Idź razem z nią do biblioteki. -powiedział nauczyciel.

Cała klasa ucichła, a my poszliśmy do biblioteki.

-Po co się odzywałeś? -zapytałam trochę zła
-No wiesz w końcu miałem cie bronić o każdą drobnostkę, więc do usług.
-Wiesz czasem nie mogę uwierzyć, że zadaje się z taką upierdliwą osobą.
-A jednak, życie pełne niespodzianek..

Dotarliśmy do biblioteki. Wzięłam spory stos książek ale w drodze do sali prawie mi wypadły. PRAWIE, ponieważ mój 'obrońca' szybko je złapał i wziął wszystkie.

-Dziękuję za pomoc.
-Wow. Nie mogę uwierzyć, że pani obrażalska podziękowała za coś.
-No wiesz, w końcu "życie pełne niespodzianek"- powiedziałam poetycko po czym razem zaczęliśmy się śmiać.

Wróciliśmy do klasy, a wszystkie lekcje minęły mi bardzo szybko. Nie to co mojemu koledze z ławki, który aż tak bardzo się nudził, że musiał mnie ciągle zaczepiać i denerwować. To była dosłownie jego specjalność.
Kiedy byłam już bliska wyjścia poza teren szkoły do domu, ktoś krzyknął moje imię z daleka:

-Martina może chciałbyś jutro iść do kawiarni? W końcu jest sobota i wolne.
-No dobra. Ale to będzie zwykłe spotkanie.
-No spotkanie w stu procentach zwykłe.
-No to do jutra.
-Czekaj jadę tym samym autobusem co ty.
-A skąd ty niby wiesz, którym ja jadę... Czekaj to ty się na mnie tak patrzyłeś w tym autobusie dziś rano?
-Nooo tak jakoś się złożyło... Mieszkam zaraz za tym sklepem co cię walnąłem drzwiami i dlatego...

Wyglądał na dość zmieszanego i skrępowanego ale nie chciał dać po sobie tego poznać. Całą drogę przegadaliśmy.

-Dowidzenia Kris! -podałam mu rękę na pożegnanie. Ale on nie odwzajemnił mojego gestu tylko delikatnie mnie przytulił.
-Do jutra -powiedział i odszedł w przeciwną stronę.

Stałam osłupiała jeszcze przez kilka sekund, a potem skierowałam się do domu. Byłam bardzo zaskoczona jego zachowaniem ale uznałam to za przyjacielski uścisk i dalej o tym nie myślałam.
Opowiadałam rodzicom przez większość wieczoru jak było w szkole. Oznajmiłam im też, że jutro wychodzę z kolegą, tym którym pomógł mi kiedy weszłam w drzwi. Bez problemu się zgodzili.
Nie mogłam doczekać się jutra i zupełnie nie wiem dlaczego. Przecież to tylko zwykły kolega, a ja się tak ekscytuje.
Zmusiłam się do snu na samą myśl, że mam myśleć o jutrzejszym spotkaniu tak dużo.

-Dobranoc synku i Williamie -powiedziałam sama do siebie szeptem...


Witam ♥ to już drugi rozdział. Czekajcie na następny już niebawem ♥♥♥

Adventure | Kristian Kostov Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz