I

406 39 12
                                    


Yoongi...


- Yoongi? - na dźwięk swojego imienia podniósł głowę, zatrzymując wzrok na brunecie stojącym przed nim. Uśmiechał się do niego szeroko, powodując, że siedzący chłopak przechylił głowę lekko w bok i uniósł brew pytająco.

- Tak?

- Nie poznajesz mnie?

Obaj po chwili znali już odpowiedź na to pytanie. Promienny uśmiech szybko zmalał, dając się zastąpić zawstydzeniu i towarzyszącym mu rumieńcom. Nieznajomy przygryzał teraz nerwowo wargę, sprawiając wrażenie jakby w jednej chwili zwątpił w swoje postępowanie, żałował, że w ogóle się odezwał. A mimo to, jego oczy były pełne nadziei, co powodowało, że właściciel imienia, które wypowiedziano czuł się jeszcze bardziej zdezorientowany. Kim był ten chłopak? Skąd niby powinien go pamiętać?

- Kim jesteś?

- Przepraszam...

Miał już machnąć ręką i powiedzieć mu, że nic się nie stało, kiedy ten w jednej chwili pochylił się nad nim, zmniejszając odległość dzielącą ich twarze i musnął jego wargi swoimi. Yoongi otworzył szeroko oczy, nim jednak zdążył zareagować, tajemniczy brunet ruszył do ucieczki. Pewnie by za nim pobiegł, w końcu nieczęsto jest całowany przez męskiego fana, gdyby nie ograniczająca go ławka, która miała odgradzać go od fanów. Przez nią mógł się tylko nieco podnieść z miejsca i musnąć palcami skórę na jego nadgarstku, ale to nie wystarczyło. Chłopak zniknął w tłumie, zostawiając po sobie jeden mały ślad. Artysta spojrzał na ręcznie plecioną bransoletkę, która została na ławce. Ktoś ze staffu chciał ją już zabrać, ale Yoongi go ubiegł. Schował ją do kieszeni. - Nic nie szkodzi.


...Pamiętasz mnie?


Czarnowłosy chłopak poderwał się gwałtownie do siadu, oddychając szybko. To musiał być tylko sen... wzdychając, przeczesał palcami włosy, które szybko wróciły do swojego dawnego miejsca. Chwila na oswojenie się z tym, co mu się śniło nie trwała jednak długo, bowiem drzwi od jego pokoju rozsunęły się zaraz, a w nich stał jego młodszy brat, którego powitał uśmiechem.

- Cześć, Jihyun!

- No, obudziłeś się wreszcie. Chodź na śniadanie! - tak szybko się pojawił, tak szybko zniknął i dało się słyszeć jak zbiega schodami. Czując jak burczy mu w brzuchu, brunet postanowił się podnieść. Po porannej toalecie, ubrany już w szkolny mundurek, również zszedł na dół, gdzie Jihyun i siedząca obok niego starsza kobieta kończyli już śniadanie. Przywitał ją skinieniem głowy i zasiadł naprzeciwko. Nakładając sobie ryż, przysłuchiwał się w dźwięki wydawane ze stojącego nieopodal telewizora. Dziennikarze ekscytowali się właśnie tym, że dokładnie za miesiąc w Korei będzie można ujrzeć zjawisko spadających gwiazd.

- To w dniu festiwalu, czyż nie? - podekscytował się młodszy z braci Park. Drugi przytaknął, kiwając entuzjastycznie głową. To mogło być idealne zwieńczenie imprezy.

- Może duchy przodków w to ingerowały... - po tych słowach Jihyun dostał łyżką od siedzącej obok kobiety, która zaraz fuknęła głośno, patrząc w stronę telewizora.

- Jeśli to prawda, to mogłyby zaingerować w życie tego nicponia i nie pozwolić mu zwyciężyć w wyborach...

Uwaga wszystkich zebranych skupiła się ponownie na ekranie, w którym teraz wyświetlano fragmenty wypowiedzi różnych polityków. Chłopak poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku, który z pewnością nie był spowodowany jedzeniem. Na szczęście, kobieta zaraz wyłączyła telewizor, ochraniając go przed widokiem mężczyzny, z którym najchętniej nie miałby nic wspólnego. Niestety, miał dużo.

Who Are You // YoonminWhere stories live. Discover now