Znowu to samo.

100 7 4
                                    

Poniedziałek, 6 Października 2017r.

Znowu to samo. Z irytacją wstaje z łóżka i spoglądam na budzik. Już 7:00. Jest poniedziałek, czyli dzień w którym mój koszmar zaczyna się na nowo. Cóż, zawsze mogło być gorzej Lilka. Za oknem pada deszcz, typowa pogoda dla tej pory roku. Wbrew pozorom kochałam deszcz. Zawsze przy nim mogłam się wyciszyć, spoglądać na spadające krople wody zza okna i zapomnieć o wszystkich problemach, które zawracają mi głowę.

Z bólem opuszczam mój pokój i zmierzam do łazienki. Przygotowanie do szkoły nie zajmuje mi tyle czasu co innym dziewczynom, ograniczam się do tuszu do rzęs i rozwalonego koka.
Dzisiejsza stylizacja również nie powala, bowiem jest to bluza Justina Biebera, przylegające jeansy oraz para czarnych vansów.

Kiedy kończę  moje przygotowania do szkoły, do nozdrzy zaczyna dochodzić mi cudowny zapach. O tak, mama zrobiła naleśniki z nutellą. Od czasu wypadku bardzo się zmieniła i jest strasznie zamknięta w sobie, jednak cieszę się, że mimo wszystko nadal pamięta o moim ulubionym daniu.

Kończąc to pyszne śniadanie żegnam się z mamą i wychodzę z domu.

Idąc do szkoły coraz bardziej mnie skręca i myśle nad kolejnymi wagarami. Ale stop,
nie mogę tego zrobić. Dla mamy. Obiecałam jej, że będę silna i przeżyje wszystkie docinki i krzywdy jakie wyrządzają mi moi znajomi.
Jak dobrze, że mam mojego chłopaka i Camille, na nich zawsze mogę polegać.

Wchodząc do szkoły mogę już usłyszeć komentarze moich koleżanek z klasy na mój temat, odnośnie oczywiście wyglądu. Spośród innych dziewczyn bardzo się wyróżniam, jestem wysoką czarnoskórą brunetką o kręconych włosach. Nie lubię mojej urody, chciałabym pozostać niewidzialna, a przez moją świetną oryginalność jestem na celowniku. Nim dzwonek na lekcje zadzwoni, postanawiam spotkać się z Patrykiem, moim chłopakiem. Akurat widzę go idącego przez korytarz. Natychmiast do niego podbiegam i wskakuje w objęcia.

-Cześć kotku, ślicznie dziś wyglądasz.- Powiedział szczerze ze swoim cudownym uśmiechem. Na tą wiadomość zrobiłam się czerwona jak burak, często tak reaguje.
-Hah, dziękuje. Jak mija dzień?
-Na razie jestem ciagle w biegu. Może wpadłabyś do mnie po lekcjach? Moich rodziców nie ma...- Co oznacza to, że rodziców nie ma? Trochę mnie to niepokoi...
-Oh..no jasne, miło, że pytasz.
-Świetnie, czyli jesteśmy umówieni. Do zobaczenia piękna.
-Pa.

Po rozmowie z Patrykiem zauważam, że na korytarzu nikogo nie ma. Cholera, już są lekcje. Szybko pędzę do sali historycznej. Szykuje się na najgorsze, bowiem mój nauczyciel do wyrozumiałych nie należy, a spóźnianie się jest u niego najgorszym grzechem.
-Liliano, czy Ciebie w domu nie uczyli, że nie należy się spóźniać?
Znowu te same morały. Przynajmniej ratuje klasę od nudnej lekcji o Jagiellonach. Kiedyś mi za to podziękują.

Po długim kazaniu siadam sama na końcu sali i rozmyślam o dzisiejszym spotkaniu z moim ukochanym. A co jak do czegoś dojdzie? Przecież ja nawet całować się nie potrafię. A jak zajdę w ciąże? Czy to w ogóle legalne w tym wieku? STOP. Uspokój się Lila. Nawet jeśli by do czegoś miało dojść to odmówisz i wytłumaczysz, że nie jesteś gotowa. Wszystko będzie dobrze. Po moich długich rozmyślaniach ktoś staje nad moją głową.
-Tak zaciekawiła Cię lekcja o tych królach, że zostajesz na przerwie?
Camilla zawsze ma poczucie humoru. Jest moją jedyną przyjaciółką i wiem, że mogę jej ufać.
-N-nie ja po prostu... Patryk zaprosił mnie dziś do siebie i... powiedział, że jego rodziców nie będzie.
-Myślisz, że chce to zrobić? - Zapytała podejrzliwie rozumiejąc już moje całe zdenerwowanie.
-Nie wiem Camilla, ale bardzo się stresuje.
-Wyluzuj, jeśli będzie coś, czego nie będziesz chciała, to po prostu odmów. Patryk na pewno to zrozumie.
-Dzięki, na Ciebie zawsze można liczyć.
-W końcu jestem najlepszą kumpelą na świecie tak?

Po skończonych lekcjach Patryk już czeka na mnie przed szkołą z bukietem róż i wielkim uśmiechem.

-O boże Patryk jakie śliczne kwiaty!- Naprawdę mnie tym zaskoczył. Nie sądziłam, że kupi mi kwiaty, zwykle kupował je tylko na szczególne okazje.
- Śliczne kwiaty dla ślicznej dziewczyny. To co, idziemy?
-Jasne.

Zbliżając się do domu mojego chłopaka coraz bardziej się stresowałam. Powtarzałam sobie ciagle w głowie słowa Camilli. Wyluzuj. Jeśli będzie coś, czego nie będziesz chciała, odmów.
-Gotowa?
Przez to rozmyślanie nie wiedziałam kompletnie co Patryk do mnie mówi.
-C-co?
-Pytam, czy jesteś gotowa na najlepszy dzień, spędzony z najlepszym chłopakiem pod słońcem.- Na jego słowa uśmiechnęłam się. Cieszę się, że zawsze mnie rozbawiał.
- T-tak.

Never say neverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz