Ja ją kupuję.

72 3 0
                                    

"Jego tata należy do gangu i jest moim szefem. To on Cię porwał, a Patryk mu w tym pomógł".
Te słowa ciagle krążyły mi po głowie. Próbowałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Jak to mnie porwał? Czyli Patrykowi od początku tylko o to chodziło? Nic nie rozumiem... Fakt, rodziców Patryka często nie było, ale na litość boską nie miałabym nawet podejrzeń, że są w jakimś gangu. Nie wiedziałam nawet, że one jeszcze istnieją.

- A co z resztą tych dziewczyn? Byłe Patryka, które porwał?
- Nie... One zostały schwytane przez innych członków gangu, jest ich mnóstwo - Powiedziała smutnym głosem spuszczając głowę.

Próbowałam wszystko poukładać sobie w głowie. Ojciec Patryka za jego pomocą mnie porwał. Siedzę uwięziona w jakimś dziwnym miasteczku, którego kompletnie nie znam. Ale o co chodzi z licytacjami...

- Co się teraz ze mną stanie? - Spytałam zdruzgotana.

Pani Smith patrzyła na mnie z zaszklonymi oczami. Widać, że zbierało jej się na płacz. Po kilku minutach uspokajania jej, przemówiła.

- Za chwile zostaniesz dostarczona na licytacje. Jakiś bogaty mężczyzna miejmy nadzieje kupi Cię. Kiedy tak się już stanie, będziesz należeć do niego. Kiedy się mu sprzeciwisz, możesz zostać ukarana.
- A co jeśli... Nikt mnie nie kupi?

Staruszka znowu posmutniała. Nie wiedziałam co to oznacza.

- Wtedy...wtedy Zayn będzie musiał Cię postrzelić...

Zamarłam na te słowa. Jak to postrzelić? Miałam dopiero 15-lat. Przecież handel ludźmi i morderstwa są nielegalne i karane! Czy ja jestem na innej planecie? Może ktoś mi zaraz powie, że UFO mnie porwało?

- Przykro mi słonce... Ale pamiętaj. Gdy ktoś Cię kupi, zachowaj swoją godność, bądź silną kobietą. - Po tych słowach obie rozpłakałyśmy się i kurczowo trzymałyśmy się za dłonie.

-Pani Smith? Dziewczyna jest gotowa? - Do pokoju wparował Zayn. Nienawidzę tego faceta. Po części obwiniam go za to wszystko.

- J-jeszcze tylko drobne poprawki panie...
- Za 5 minut ma być gotowa, bez żadnych ale - Zayn zdenerwowany trzasnął drzwiami i zostawił nas same. Widać było, że staruszka się go boi.

Szybko zabrała się za poprawianie mojego makijażu, który zniszczyłam płaczem. Następnie dała mi moje ubranie. Była to skórzana spódniczka mini, która odsłaniała zapewne połowę tyłka oraz czerwony obcisły top. Gdyby kobieta nie była tak sympatyczna, na pewno sprzeciwiałabym się ubraniu takiego małego stroju. Zdaje sobie jednak sprawę, że narobiłabym jej tym tylko kłopotów, może nawet zostałaby pobita, a tego naprawdę nie chce.

Po ubraniu się w to okropne dziwkarskie ubranie, przejrzałam się szybko w lustrze. Szmata. Tylko to przychodziło mi na myśl gdy siebie widziałam.

- Jess, jesteś już goto...
- Tylko nie Jess! Błagam, chociaż ty nie nazywaj mnie Jess, jestem Lila.
- Dobrze Lilo. Jesteś już gotowa?
- Myśle, że tak.
- Świetnie, wiec ruszajmy - Powiedziała to z takim sztucznym uśmiechem.. widziałam, że maskuje nim smutek.

Na zewnątrz panowała susza. Czułam się dosłownie jak na pustyni. Nienawidziłam takiej pogody. Może to dziwne, ale zawsze kiedy wszyscy inni wychodzili na plaże cieszyć się słońcem, ja maskowałam się w domu czytając dobrą książkę lub oglądając Pamiętniki Wampirów. Może sama tak naprawdę jestem wampirem i dlatego tak nie lubię słońca, huh?

Moje żartobliwie rozmyślania o byciu wampirem przerwał Zayn. Naprawdę nie cierpię tego człowieka, przez niego muszę ciągle wracać do szarej rzeczywistości i przypominać sobie jakie jest moje prawdziwe życie.

- Jess, słonce! Podejdź tu do mnie kwiatuszku.

Niechętnie podeszłam do Zayna, były przy nim również inne dziewczyny. Pewnie też są zdobyczami w licytacjach.

- Jess będziesz numerkiem 7 - Mówiąc to, zawiesił mi na szyje tablice z numerem 7. Fajnie, nie dość, że straciłam swoje imię, to jeszcze zostałam numerkiem. Już lepiej nie mogło być. Zauważyłam, że od dłuższego czasu przygląda mi się jakaś dziewczyna. Była wysoka i szczupła. Miała piękne, długie karmelowe włosy oraz fiołkowe oczy. Kiedy Zayn odszedł, postanowiłam się do niej odezwać.

- Cześć, jestem Lila.
- Lola miło mi, ale mów do mnie Emily.
- Naprawdę? Słuchasz tego pajaca i używasz tego durnego imienia?
- Tak, a ty nie? On Cię pobije, jak nie będziesz się przedstawiała tym imieniem.
- Już mi się oberwało, jak widać jeszcze żyje - Powiedziałam to z pewnością siebie, jednak naprawdę cierpiałam i płakałam w duchu, kiedy mnie bił.

- To... powodzenia w licytacjach.
- Dzięki, przyda się. Tobie również Lola.

Po skończonej rozmowie, Zayn kazał ustawić nam się na scenie w szeregu. Było tam już kilku mężczyzn. Potwornie się bałam, nie chciałam należeć do żadnego z nich. Nawet jeśli któryś mnie kupi, nie będzie miał ze mną dobrze. Nie stracę swojej godności.

-Panie i Panowie, witam was serdecznie na naszej kolejnej licytacji! Pamiętacie zasady? Gdy ktoś chce wylicytować jedną z tych pięknych dam, krzyczy swoją stawkę. Największa stawka wygrywa upragnioną dziewczynę! Zacznijmy wiec od numeru 1.

Kwoty były naprawdę wysokie. Nie sądziłam, że ktoś tyle zapłaci za dziewczynę. Licytacja przebiegała sprawnie i szybko. Nadeszła kolej Loli. Dlaczego nikt jej nie chce kupić!? Zostanie postrzelona jeśli tak dalej pójdzie.

- Nie ma kandydata dla tej uroczej 6? No dalej.

Dalej cisza. Nie mogłam na to patrzeć.

- No cóż, trudno. Ochrona, zabrać ją i zrobić co trzeba.
- Nie! Puśćcie ją! - Momentalnie podbiegłam do Loli i próbowałam jej pomóc, jednak ochroniarze byli naprawdę silni. To dziwne, że po prostu mnie nie uderzyli.

- Ja ją kupuję, daje 100000 $ - Przemówił z pewnością siebie. Był to młody chłopak, bardzo różnił się od pozostałych mężczyzn. Cieszę się, że Lola trafiła na kogoś takiego.

- Świetnie, czyli 6 jednak sprzedana.
- Chodziło mi o numer 7.

Never say neverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz