《 dwudziesty pierwszy 》

613 53 16
                                    


uwaga, rozdział dla osób, które się domyśliły, po co to piszę. po prostu może być nieprzyjemnie. czytajcie uważnie, najlepiej usiądźcie i zostawcie po sobie komentarz. będzie mi niezmiernie miło. nie wiem już nic, boję się waszej reakcji.

Po policzku twojej siostry spłynęła pierwsza łza. Wbiłeś po raz kolejny nóż w jej brzuch. Obserwowałeś zaczerwienione oczy kasztanowłosej. Nastąpiło przekrwienie spojówki, a oddech dziewczyny stał się głębszy. Przycisnąłeś jej ciało bliżej siebie. Jedną rękę umieściłeś na jej głowie, a ostrze noża wytarłeś o niebieskie spodnie siostry. Nawet nie drgnęła.

- Ostrzyłem go wieczność, by miał wystarczająco ostre zakończenie. Abym mógł dokładnie okaleczyć twoje kruche ciało - szepnąłeś, zgrzytając zębami. - Idealnie spiczasto zakończony - powiedziałeś głębokim i srogim głosem do jej ucha.

Spojrzałeś jeszcze raz na narzędzie, chuchnąłeś na nie i pociągnąłeś głowę siostry do góry. Twoje oczy zabłysnęły, przyłożyłeś ostrze do jej gardła.

- Assshh - ledwo wybełkotała.

- Chcesz tego, chcesz śmierci - jęknął.

Szarpnąłeś jeszcze solidniej niż wcześniej dziewczęcą głową i subtelnie sunąłeś ostrzem tuż obok gardła. Nie mogłeś oderwać wzroku od wypływającej krwi. Aurelia uroniła kolejne łzy. Zachciałeś więcej. Nie wahając się, intensywnym, wyrazistym ruchem, przejechałeś nożem po jej nagiej skórze. Po bladym policzku spłynęła ostatnia łza niebieskookiej. Drobne ciało bezwładnie opadło na ciebie. Cofnąłeś się o krok. Zamrugałeś kilka razy. Stałeś osłupiały. Czułeś jak miękły ci kolana, gdy zrobiło się cichuteńko. Nie słyszałeś już nierównego oddechu siostry. Mimowolnie twoje oczy zaszły łzami, zaszlochałeś cicho i pogłaskałeś martwą dziewczynę po głowie. Pociągnąłeś kilka razy nosem. Wplątałeś dłoń w jej włosy, bawiąc się nimi. Były suche, zniszczone. Nie dbała o nie. Wybuchnąłeś znów płaczem, ale ścisnąłeś po chwili wargi w wąską linię, walcząc ze sobą i swoim bólem. Spełniłeś swoje życzenie. Zabiłeś ją.

Rozglądnąłeś się dookoła. Nagle poczułeś strach przed tym, że ktoś usłyszał jej krzyk. Miałeś wrażenie, że grunt zaczął palić ci się pod nogami. Oglądałeś się za siebie, na boki. Dosłuchiwałeś się jakiś kroków, jakichkolwiek odgłosów. Cicho. Cichuteńko. Byliście sami wśród drzew. Park, w którym się spotkaliście, nie był w ogóle atrakcyjny. Dziesięć lat temu owszem, przechodziły tędy od czasu do czasu dzieci, ale dobrze pamiętałeś, że będąc nawet brzdącem i tak to miejsce można było opisać jako bezludne. Stare drzewa, na których zawieszono kilka opom, huśtawki, które też przez spróchniałe drewno nie były wytrzymałe. Ulotne jak kwiaty we włosach. Oddalone od was ceglane murki dodawały jeszcze większego mroku temu miejscu. Nie świeciła żadna latarnia, a dzwon kościelny, oddalony o pięćset metrów, wybił już dwudziestą pierwszą i słońce zbliżało się ku zachodowi. Wtedy kiedy Aurelia biegła do ciebie, wpadła w twoje ramiona i uderzyła nieco o tors, i gdy poczułeś siostrzane objęcia, świat się rozjaśnił.

Zatrzymałeś wzrok na dawno pomalowanej na kolor zielony, drewnianej ławce. Uznałeś, że to odpowiednia chwila, by dokończyć to, co planowałeś od dawien dawna. Złapałeś siostrę w pasie i przerzuciłeś przez ramię, jej ręce zwisały wzdłuż twojego ciała. Położyłeś zwłoki na zniszczonym drewnie. Podnosiłeś głowę szatynki tylko o wiele czulej niż wtedy, gdy podciąłeś jej gardło. Usiadłeś na miejscu, gdzie była połamana deska, przez którą powstała dziura w ławeczce. Położyłeś głowę martwej na udach i lustrowałeś jej twarz. Nie mogłeś się powstrzymać i przejechałeś palcem po sinych ustach dziewczyny, a jego koniuszkiem dotknąłeś nosa nieletniej. Tak jak robiłeś to, kiedy kładłeś ją spać, gdy rodziców nie było w domu. I znów zaszlochałeś. Złapałeś za zimną dłoń i ścisnąłeś. Przełknąłeś ślinę i wyciągnąłeś scyzoryk. Zostało ci jeszcze jedno do zrobienia. Po krótkiej chwili zebrałeś się w garść. Zdjąłeś szarą, podziurawioną i brudną bluzę. Nie prałeś owej odzieży od ostatniego nocowania u Michaela. Złożyłeś ją i podsunąłeś pod głowę. Drugi raz wyciągnąłeś scyzoryk, tym razem już go otwierając. Tuż obok drzewa ujrzałeś zbesztany przez ciebie kwiatek. Urwałeś go i założyłeś bialutki kwiatuszek siostrze za ucho.

- Nienawidzę stokrotek - mruknąłeś schrypniętym głosem.





Edit: Zmieniłam wygląd Aurelii. Uzupełniłam obsadę. Zapraszam na inne moje ffs.


Pisząc teraz rozdział, przypomniałam sobie, dlaczego kocham pisać. Ile emocji wpisałam w te słowa, ile razy wydmuchiwałam nos w chusteczkę. To nie jest do pojęcia. Pisanie jest właśnie dlatego cudowne. Można coś przekazać. Za pomocą kilku zdań można zrobić coś wspaniałego. Wolę też dodać, że to moja pierwsza mocniejsza scena. Nigdy wcześniej nie pisałam czegoś takiego, starałam się. Chcę podziękować wam za każdy komentarz pod wcześniejszą notką. Gdyby nie wasz odzew to rozdział, by pojawił się później albo w ogóle by się nie zjawił. Aczkolwiek dostałam większej ekscytacji tym wszystkim i napisałam rozdział. Pisałam go kilka godzin, starałam się, aby był na dobrym poziomie i nie było wielu błędów. Jeśli jednak coś zauważyliście to śmiało poprawiajcie. Dziękuję za przeczytanie. Miłego dnia.  

marta

Invisible✨// ashton irwin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz