I będę kurwa szczęśliwy...

848 73 26
                                    

Prochy, wóda i zacne towarzystwo. Czego więcej do szczęścia potrzeba?Wszyscy są już lekko wcięci.
- Dobra, idę się odlać. Nie podglądajcie.- Powiedziałem i oddaliłem się w kierunku prowizorycznej łazienki. Zajęło mi to jakąś chwilę, ponieważ miałem problemy z koncentracją. Zapiąłem spodnie, które jeszcze na sobie miałem i wróciłem do głównego pomieszczenia. Ku mojemu przerażeniu odkryłem, że Ana gdzieś zniknęła.
- Eeeee, wie ktoś może gdzie jest An?- zapytałem lekko zmieszany.
- Zadzwonił jej telefon i wyszła powiedział Twiggy.
- Shit. Spróbuję ją dogonić.- powiedziałem zakładając nie wiem nawet czy moją koszulkę.
- Dobra, tylko uważaj. Pamiętaj, że nie jesteś do końca trzeźwy.- Przypomniał mi Daisy.
- Oczywiście, mamusiu. Wrócę przed 20.- Odpowiedziałem sarkastycznie. Wyszedłem i pobiegłem jedyną możliwą drogą. Miałem nadzieję, że jeszcze ją złapię. Wybiegłem niedaleko ulicy i zobaczyłem An obściskującą się z jakimś obcym, dużo starszym facetem.
- Hej! Zostaw ją ty stary chuju!- krzyknąłem i podbiegłem do nich.
- Brian?! Co ty tu robisz! Jak mnie znalazłeś?- zapytała zszokowana dziewczyna.
- Co JA tutaj robię?! Usłyszałem, że moja dziewczyna z nieznanych mi powodów wyszła w połowie imprezy, więc zacząłem cię szukać! A teraz widzę jak obściskujesz się z facetem, który mógłby być twoim ojcem!- wykrzyczałem jej prosto w twarz.
- Brian... To nie tak ja po prostu...- nie dokończyła. Ten jebany pedofil trzasnął mnie pięścią w twarz. Byłem oszołomiony. Ten skurwysyn wyjął z kieszeni nóż i dźgnął mnie trzy razy w brzuch. Ana nawet nie drgnęła. Zacząłem odpływać. Wiedziałem, że umieram.
***************
Obudziło mnie jednostajne pikanie. Było ekstremalnie wkurwiające. Chciałem wstać i wyłączyć to co wydawało ten dźwięk. Spróbowałem wstać, poczułem okropny, rozrywający ból w okolicach brzucha. Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w szpitalu. Byłem nagi od pasa w górę. Brzuch i klatkę piersiową miałem owiniętą bandażem. Napłynęła fala wspomnień. Ana. Starszy facet. Nóż. Już wiedziałem co się stało. Poczułem jak nieopisana wściekłość wstrząsa moim ciałem. Nie mogłem uwierzyć, że pierwsza kobieta, którą kochałem zrobiła mi coś takiego. Poczułem się zdradzony i oszukany. Chciałem zadzwonić do Twiggy'ego i poprosić go żeby po mnie przyjechał, ale uświadomiłem sobie, że wszystkie moje rzeczy zostały w ćpunchatce.
- Cholera jasna. - mruknąłem i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zobaczyłem, że w tym samym pokoju siedzi jakaś dziewczyna. Nie znałem jej.
- Hej! Kim jesteś?- zapytałem.
- Cześć, jestem Ola.
- Co tu robisz? Co ja tu robię?
- Znalazłam cię zakrwawionego na poboczu, więc przywiozłam cię do szpitala.- odparła lekko zmieszana.
- Oh. Dzięki. Wygląda na to że uratowałaś moje bezwartościowe życie.- powiedziałem.
- Nie mów tak! Nieważne jak bardzo zjebałeś, cokolwiek robiłeś. Ważne jak bardzo chcesz to naprawić, jak bardzo chcesz nadać swojej egzystencji wartość.- pocieszała mnie. Ona naprawdę mnie pocieszała. Nie wyśmiewała się, nie stroiła sobie ze mnie żartów.
- Jesteś bardzo mądra. Ale chyba nie jesteś stąd?
- Nie, jestem tu nowa, właściwie dopiero co się wprowadziłam.
- Wiedziałem.- Westchnąłem zrezygnowany. - W tym mieście nikt nie okazuje współczucia takim jak ja. Tutaj mnie nienawidzą. Chcą mojej śmierci, jak już sama zdążyłaś zauważyć.
- Naprawdę? To niemożliwe! Jesteś bardzo, miły inteligentny i do tego całkiem przystojny.- zarumieniła się. Ona na serio tak uważa!? To... Coś nowego.
- Jesteś bardzo miła i nie żebym nie wierzył w szczerość twoich słów, ale niestety jesteś chyba jedyną osobą, która tak uważa.
- Nie słuchaj głupich ludzi. Te wszystkie dupki pewnie zazdroszczą ci na przykład twoich pięknych, długich włosów...- powiedziała z uroczym uśmiechem. Miałem wrażenie, że się jej podobam. Spostrzegła, że gapi się na mnie ciut za długo.- Albo tego, że jesteś sobą.- dodała szybko, żeby to co powiedziała nie zabrzmiało zbyt nachalnie.
- Czy ty mnie podrywasz?- zapytałem.
- Nie! Skąd! My się nawet nie znamy... Znaczy ja nie wiem nawet jak masz na imię i...
- Brian Warner. Ale wolę jak mówią na mnie Marilyn Manson.- przedstawiłem się.
- Bardzo ładny pseudonim. Podoba mi się to, że połączyłeś w jedno dwa symbole. Jeden dobra, drugi zła. To niezwykle oryginalne.- Naprawdę zaczynam ją lubić. Jest to zupełnie inne uczucie, niż to, które żywiłem do tej puszczalskiej suki. To... To coś ciepłego w środku. Takie przyjemne i uspokajające. Nigdy wcześniej tego nie czułem.
- Hej mogłabyś tu podejść?- Zapytałem. Wstała i podeszła do mnie. Zebrałem całą swoją wolę. Podniosłem się i przytuliłem ją. Stała chwilę zszokowana. Zacząłem się bać, że ona nie czuje tego co ja. Na szczęście myliłem się. Po chwili wtuliła się we mnie. To było najwspanialsze uczucie na świecie. Chciałbym żeby ta chwila trwała wiecznie, ale niestety poczułem zawroty głowy i palący ból w okolicach ran. Odsunęła się delikatnie. Na jej bluzce widniały ślady krwi. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że bandaż całkowicie nasiąknął i nie zatrzymywał już krwi.
- Cholera jasna!- Zakląłem.
- Marilyn! Ty krwawisz! Zaraz sprowadzę pomoc!- powiedziała, po czym pobiegła po pielęgniarkę. Drugi raz tego pieprzonego dnia straciłem przytomność.
**************
Wyszedłem ze szpitala następnego dnia. Ola była ze mną. Czułem, że wreszcie mogę być szczęśliwy. Szliśmy do mnie, ponieważ moi rodzice wyjechali na pogrzeb dziadka Jack'a. Nie będzie ich przez tydzień. Było już późno. Skróciliśmy drogę idąc przez uliczkę znaną z tego, że przebywały tam najgorsze szumowiny. Nie bałem się, ponieważ dość często kupuję tam dragi. Nagle jakiś obleśny typek zaczął macać Olę. Otoczyło nas jeszcze trzech innych. Trzasnąłem macacza w zęby. Podniosłem z ziemi jakąś metalową rurę.( Nie mam pojęcia skąd się tam wzięła).
- Następny skurwysyn dostanie moim metalem!- krzyknąłem i popatrzyłem na nich z pogardą i furią.
- Manson?! To ty?! A ta dupa to twoja jest?!- zapytał jakiś ochrypły głos. Wiedziałem kto to.
- Tak Zepp. To ja. I proszę powiedz swoim przydupasom żeby odjebali się od mojej dziewczyny, bo łeb im utnę przy samej dupie!- warknąłem.
-

Spierdalać stąd! Natychmiast.- zakomenderował.
- Wybacz stary. Mam nadzieję, że ten incydent nie popsuje naszych relacji.
- Puszczę to w niepamięć, jeżeli teraz raczysz spierdalać i pozwolisz nam przejść.- powiedziałem poirytowany.
- Oczywiście, Manson. Miłej zabawy.- odparł Zepp poczym łaskawie spełnił moją prośbę.
*************
Poprosiłem Olę, żeby została u mnie na noc. Chciałem nacieszyć się moim szczęściem tak długo jak to możliwe.
Włączyliśmy film i zamówiliśmy pizzę. Klasyczny, sielankowy wieczór we dwoje. Rozległo się pukanie do drzwi. Niechętnie wstałem, żeby zobaczyć kto do chuja przychodzi o tak późnej porze.
- Hej, Marilyn.- powiedział stojący w progu Ramirez.
- A, to ty Twiggs. Jeżeli chcesz mnie namówić na ćpanie, to niestety, ale jestem aktualnie zajęty.- odparłem najuprzejmiej jak mogłem.
- Romantyczny wieczór z An?- zapytał poruszając brwiami. Zirytowałem się.
- Nawet mi kurwa nie wspominaj o tej dziwce.- warknąłem.
- Co?! Co się do cholery stało.- był cholernie zdziwiony.
- Wejdź. Przedstawię ci kogoś.- gestem zaprosiłem go do środka.
- To jest Ola. Moja prawdziwa miłość.- Znamy się od niedawna, ale jestem pewny swoich i jej uczuć. Tym razem nie mogę się mylić.
- Hej. Jestem Jeordie White ale wszyscy mówią mi Twiggy Ramirez.- przedstawił się.
- Cześć, jestem Ola, miło mi cię poznać.
- Eee kochanie, oglądaj na razie sama, zaraz do ciebie dołączę. Będę w kuchni.- Wiedziałem, że jestem Twiggsowi winny wyjaśnienia.
- Dobra stary. A teraz masz mi wszystko wyjaśnić.- poprosił, albo raczej zażądał skonfundowany. Opowiedziałem mu o wydarzeniach z ostatnich dwóch dni. Był zszokowany.
- A to suka...
- Nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
- Dobra, stary. Idę do Laney. Widzimy się w szkole.
______________________________________
Rozdział miał pojawić się koło 10 ale niestety wypadła mi lekcja węgierskiego. Wiem, że jest trochę poważniejszy niż inne, a motyw dźgnięcia nożem i miłości od pierwszego wejrzenia są dość oklepane, ale w tej chwili to najbardziej mi pasowało.
Ostatni cytat odgadła I_Will_Always_Be. To ona wystąpiła w tej części. Cytat ukryty w tym rozdziale pochodzi z albumu Portrait Of An American Family. Szia!( To po węgiersku, jak jesteście ciekawi to sobie wyguglujcie)

 Szia!( To po węgiersku, jak jesteście ciekawi to sobie wyguglujcie)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Manson taki flirciarz

Jesteś szatanem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz