50. Odpowiedź brzmi nie

855 81 29
                                    

10 Lipca, 2016.

Perspektywa Bartka.

Zebraliśmy się w kółku skacząc oraz kręcąc się.

Ktoś musi przegrać żeby ktoś mógł wygrać.

Długo nad tym myślałem, nie chcę niczego innego. Pomimo naszej krótkiej znajomości wiem, że Liliana to moja bratnia dusza. Z resztą warto spróbować. Nie musimy brać od razu ślubu, jednak chce wiedzieć, iż jest ona moja.

Tylko moja.

Pierścionek to tylko dodatek do całokształtu.

Wszystko idealnie zaplanowałem, w dodatku sam. Mama byłaby ze mnie dumna. Usamodzielniłem się w dużym stopniu tego słowa znaczeniu.

Podczas gdy moja dziewczyna bawiła się z resztą na środku boiska, ja wziąłem od trenera pierścionek i założyłem na strój piłkarski jedynie krawat.
-Bartek! - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się za siebie.

-Tak?

-Nie spierdol tego - powiedział uśmiechając się trener, a ja zaskoczony jego słownictwem chciałem już odejść.

-Dziękuję za wsparcie - odpowiedziałem jedynie. Kiedy dziewczyna została całkiem sama, mój plan zaczął wkraczać w życie. Zaczęła obkręcać się w każdą stronę nie wiedząc czemu została tam zupełnie sama. Wyglądało to śmiesznie. Była taka szczęśliwa, że nawet nie zauważyła jak wszyscy zniknęli. Gdy była smutna czułem, iż czymś zawiniłem. Jej uśmiech powodował radość i u mnie. Każdy jej nastrój odpowiadał mojemu, a właściwie ja odpowiadałem jej nastrojowi. Starałem się ją chronić za wszelką cenę, która czasem była wysoka, ale to nie była przeszkoda. Czułem się za nią odpowiedzialny.

Liliana była kimś stworzonym dla mnie, zwyczajne, przypadkowe spotkanie? Nadal nie jestem w stanie w to uwierzyć. Obróciła mój świat do góry nogami, ale sam tego chciałem. Teraz jestem naprawdę zadowolony.

Między nami zrodziło się uczucie, które nigdy nie powinno istnieć.

Czasem spotykasz kogoś i nawet jeśli wcześniej nie lubiłeś brązowych oczu zakochujesz się bez opamiętania. Tak już jest.

Podeszłem do raczej nie świadomej brunetki. Uklęknąłem przed jej drobną posturą.
-Już raz to spieprzyłem, ale nie dziś. Dziś ma być idealnie- piosenka, na całym stadionie rozbrzmiewała muzyka. Kibice unieśli w górę kartki, które łącznie tworzyły napis po angielsku. Musiała się obrócić, żeby zobaczyć jego całość. "I love you, will you mary me?". Jedna samotna łza spłynęła po jej policzku. Miałem szczerą nadzieję, że jest teraz szczęśliwa. W głębi duszy miałem pewność, iż jej odpowiedź będzie oznaczać tak.
-Liliano Leno Sylwio Szczęsna, wyjdziesz za mnie? - tak banalne słowa znaczyły dla mnie wiele. A jej pozytywna odpowiedź znaczyła by jeszcze więcej. Nie umiałem wyobrazić sobie jej odmowy.
- Wstań - rozglądała się w każdą możliwą stronę, jakby szukając kogoś. Gdy wbiła spojrzenie w jeden punkt obróciłem się w tamtą stronę spojrzeć na kogo patrzy. Wtem złapała za mój nadgarstek ciągnąc mnie ku górze.
-Ale...
-Proszę cię wstań.
-Co jest?
-Nie...Bartek, to nie ma sensu.
-Co? O czym ty do mnie mówisz?! - zaczęła płakać, czy ja zrobiłem coś nie tak?
-Nie, moja odpowiedź brzmi nie. Znajdziesz kogoś lepszego, kogoś kim nie będę na pewno ja. Ty jesteś kochany, ja jestem okropna. Nie jestem dla ciebie...- mówiąc te słowa była już w trakcie ucieczki do wyjścia z terenu stadionu.

Padłem na kolana, nie byłem w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Uciekła, a ja nie zrobiłem z tym nic. Kim jestem bez niej? Nikim. Szybko zrozumiałam, że nie ulotniła się z mojego życia na teraz, tylko na zawsze. Poczułem pustkę szybciej niż mogłem się tego spodziewać.

Podświadomość mówiła jedno, rozum drugie, a serce straciło głos w tej sprawie, bo odeszło wraz z nią.

Siedziałem zupełnie sam w pokoju podczas gdy inni świetnie bawili się opijając zwycięstwo. Jedynie ja nie chciałem do nich dołączyć.

Wtem do pokoju ktoś zapukał, przez chwilę miałem nadzieję, że to Lili. Nadzieję umarła wraz z otwierającymi się drzwiami i wchodzącym do środka Mariuszem.

-Jak się trzymasz stary? - spytał przyjaciel.

-Nie widać?

-Jak kocha to wróci.

-Nie, jakby kochała to by nie zostawiła.

Na tym zakończyła się nasza krótka konwersacja. Stępiński już nic nie powiedział, lecz usiadł obok mnie i tak jak ja zaczął podziwiać piękne widoki z okna.

Jednak najpiękniejszym widokiem była moja dziewczyna.

Powoli zdawałem sobie sprawę końca, końca nas samych. To co było niegdyś jednością rozpadło się na milion kawałków. Kto je teraz pozbiera? Może my, kochanie? Zakochałem się bez opamiętania.
Co ze mną zrobiłaś?
Będąc tutaj sam,
Poszukuje drogi gdzie podążać mam.
Bez ciebie, bez nas.
Tam gdzie zgasną wszelkie światełka.
Gdzie iskra,
Zanim ostatni raz rozbłyska.
Znajdzie ciebie,
Przyciągnie mnie.
I tam bajka skończy się.

Ile nocy zajmie nam policzenie gwiazd?
To jest czas, który zajmie naprawa mojego serca.
Och, kochanie, byłem tam dla Ciebie.
Wszystko czego pragnąłem to była prawda.
Ile nocy życzyłaś sobie by ktoś został?
Leżąc rozbudzna, tylko mając nadzieję, że z nimi jest dobrze.
Nigdy nie policzyłem moich,
Jeślibym spróbował, wiem że
Mógłbym tak w nieskończoność.

Nieskończoność.

Nie myślcie sobie, że tak szybko dam wam to co wydarzyło się po tamtej nocy hah. Można powiedzieć, że to tak jakby bonusowy rozdział, bo zostało ich naprawdę mało. Może maksymalnie pięć i będę musiała się z wami pożegnać tutaj.

Co do Sarahah czy jak tam to się zwie, dostałam rano wiadomość od jednej osoby, że chciała by mnie poznać  (chyba tak to było) lecz boi się że jej nie polubie. Możecie pisać do mnie śmiało, jak macie jakiś problem, chcecie pogadać lub zwyczajnie mnie poznać. Ja nie gryze haha.

Być może dodam dziś jeszcze jeden rozdział, jednak to się zobaczy.

Miłego dnia wszystkim.

Bliscy Sobie // Kapustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz