56. Biorę

903 81 36
                                    

Gdy wsiadłam z Arkiem do samochodu w ostatnim momencie się rozmyśliłam. Stwierdziłam, że jeśli Bartkowi na mnie zależy, sam do mnie przyjdzie. Nie będę się narzucać. W końcu musi wybrać którąś z nas, bo ja nie będę w stanie żyć jako ta druga lub do wymiany.

Przyznaję się, moja miłość do niego nie minęła. Wygasła, ale z jego powrotem iskierka wróciła. Dopóki on sam nie zadzwoni, wyśle wiadomości, zrobi jakikolwiek krok w przód, ja będę siedzieć w miejscu. No chyba, że sobie odpuści. To zmienia postać rzeczy.

-To co? Oglądamy te zdrady czy jak?

-Chyba Słodkie Kłamstwka?

-Dla mnie to brzmi jak tytuł do zdrad.

-Ty jesteś inny.

-Dlatego wyjątkowy.

-Arek, jesteś zdecydowanie najskromniejszym człowiekiem, którego ten świat widział.

-Oh, kocham twoje komplementy.

-Żałuj, że krytyki jeszcze nie słyszałeś. Zwaliło by cię z nóg.

-Nie wątpię - zaśmialiśmy się gdy puściłam odcinek. Zdecydowanie w samym serialu podobało mi się intro. Pomijając już wątek i tym podobne. Wstęp byk taki... hm, piękny. Podobał mi się, bardzo.

-Powiem Ci, że ten nauczyciel to seksiak.

-Nie wierzę.

-Co?

-Arkadiuszu.

-Słucham.

-Nie mów słucham, bo cię wy... z resztą nieważne. Lubisz chłopców?

-Ja? Nie, oczywiście. No chyba, że jesteś chłopcem. W takim razie mogę zmienić orientację.

-Jesteś głupi! - zaśmiałam się.

-O! Kolejny komplement. Kochana jesteś.

Właśnie w taki sposób mijały moje popołudnia. Ogólnie całe dnie. Olga zawzięcie przygotowywała się do uroczystości, która miała nadejść już za nie cały tydzień. Wszyscy byli podekscytowani, lecz przyszła pani młoda i tak pobijała wszystkich.

Dziś miałam jechać z nią na ostatnią przymiarkę sukni ślubnej. Nie mogłam się doczekać by ją zobaczyć. Znając Olgę wszystko musiało być dopasowane i dopięte na ostatni guzik. Nie zdziwiłabym się gdyby serwetki miały ten sam wzór co jej suknia.

- Z kim idziesz na wesele? - zapytał Milik zakładając buty.

-Gdy dostałam zaproszenie myślałam, że pójdę z Mariuszem. Teraz plany nieco się skomplikowały. Czemu pytasz?

-Nie mam kogo zabrać. Pytam, ponieważ jesteśmy przyjaciółmi i mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko jeśli cię tam porwę.

-Nie mam absolutnie nic przeciwko.

-To dobrze się składa. Jaki masz kolor sukienki? Chce dopasować do niej krawat, koszule, garnitur, buty, skarpetki, spinki - przerwałam mu.

-Ty tak serio? I... o cholera.

-Zgaduje, że nie masz sukienki.

-Tak jakby.

-Iść coś wybrać z tobą?

-Dam sobie radę. Z resztą idę dziś z Olgą zobaczyć jej suknie, coś wymyślimy.

-Trzymam kciuki.

-Do zobaczenia.

-Pa.

W czas przypomniano mi o tej nieszczęsnej sukience. Nie miałam czasu zająć się nią, kiedy miałam do załatwienia pełno spraw związanych z moją pracą. Gdyby nie mój przyjaciel zmuszona byłabym iść na tę uroczystość w jeansach i topie. Nikt widząc mnie nie byłby zadowolony.

Równo o godzinie szesnastej spotkałam się z przyjaciółką pod adresem salonu ślubnego.

-Gotowa zobaczyć arcydzieło?

-Chyba tak.

-Jakie chyba? Raczej na pewno! Szybko, mamy mało czasu.

-Właśnie, jeśli chodzi o czas. Nie mam sukienki na wasze wesele.

-Spokojnie, pojedziemy na targi i kupimy coś.

-Targi? - zdziwiłam się, ale nie otrzymałam już odpowiedzi.

Czekałam, aż blondynka przymierzyć swoje zamówienie i przyjdzie mi się pokazać. Panie z salonu były naprawdę bardzo miłe, pomocne również.

-Zamknij oczy i licz do trzech! - usłyszałam głos przyjaciółki. Tak jak rozkazała, tak zrobiłam. - Otwórz oczy.

-Whoa - to jedyne co mogłam z siebie wydusić. Materiał od pasa w górę był mniej więcej jak cieliste pończochy. W niego wszyte zostały białe kwiatki, w okolicach biustu było ich więcej. Górna część była ogólnie mówiąc prześwitująca. Dół za to był prosty, zachowana była czysta biel. Wycięte było jedynie miejsce na odsłoniętą nogę z lewej strony. Całość prezentowała się po prostu genialnie.

-Tylko tyle?

-Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć - uśmiechnęłam się, co Stępińska odwzajemniła.


-Jaki kolor ci odpowiada?

-Nie mam pojęcia, jakiś ładny.

-Liliana, spróbuj się określić. Jasny, ciemny?

-Tego dnia tylko ty masz mieć jasną sukienkę.

-Nie koniecznie.

-Koniecznie.

-Więc ciemny?

-Tak, ale nie czarny. W końcu to nie pogrzeb.

-Jak dla ciebie - zaśmiała się. - A ta? - wskazała palcem na granatową sukienkę. Góra w kształcie serca, prosty dół z wycięciem na nogę, tak jak w przypadku Olgi, lecz na górze była jeszcze swego rodzaju 'koronka', który była pod szyję. Ramiona były przy tym odkryte, a całokształt powalał. Długość jej sięgała do kostek. Widzę na sobie tą kieckę, coś czuję, że to jedna z moich lepszych inwestycji.

-Biorę - odpowiedziałam jeszcze niedoszłej pani Krychowiak.

1/3 spóźnionego maratonu.

Bliscy Sobie // Kapustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz