Gdy wsiadłam z Arkiem do samochodu w ostatnim momencie się rozmyśliłam. Stwierdziłam, że jeśli Bartkowi na mnie zależy, sam do mnie przyjdzie. Nie będę się narzucać. W końcu musi wybrać którąś z nas, bo ja nie będę w stanie żyć jako ta druga lub do wymiany.
Przyznaję się, moja miłość do niego nie minęła. Wygasła, ale z jego powrotem iskierka wróciła. Dopóki on sam nie zadzwoni, wyśle wiadomości, zrobi jakikolwiek krok w przód, ja będę siedzieć w miejscu. No chyba, że sobie odpuści. To zmienia postać rzeczy.
-To co? Oglądamy te zdrady czy jak?
-Chyba Słodkie Kłamstwka?
-Dla mnie to brzmi jak tytuł do zdrad.
-Ty jesteś inny.
-Dlatego wyjątkowy.
-Arek, jesteś zdecydowanie najskromniejszym człowiekiem, którego ten świat widział.
-Oh, kocham twoje komplementy.
-Żałuj, że krytyki jeszcze nie słyszałeś. Zwaliło by cię z nóg.
-Nie wątpię - zaśmialiśmy się gdy puściłam odcinek. Zdecydowanie w samym serialu podobało mi się intro. Pomijając już wątek i tym podobne. Wstęp byk taki... hm, piękny. Podobał mi się, bardzo.
-Powiem Ci, że ten nauczyciel to seksiak.
-Nie wierzę.
-Co?
-Arkadiuszu.
-Słucham.
-Nie mów słucham, bo cię wy... z resztą nieważne. Lubisz chłopców?
-Ja? Nie, oczywiście. No chyba, że jesteś chłopcem. W takim razie mogę zmienić orientację.
-Jesteś głupi! - zaśmiałam się.
-O! Kolejny komplement. Kochana jesteś.
Właśnie w taki sposób mijały moje popołudnia. Ogólnie całe dnie. Olga zawzięcie przygotowywała się do uroczystości, która miała nadejść już za nie cały tydzień. Wszyscy byli podekscytowani, lecz przyszła pani młoda i tak pobijała wszystkich.
Dziś miałam jechać z nią na ostatnią przymiarkę sukni ślubnej. Nie mogłam się doczekać by ją zobaczyć. Znając Olgę wszystko musiało być dopasowane i dopięte na ostatni guzik. Nie zdziwiłabym się gdyby serwetki miały ten sam wzór co jej suknia.
- Z kim idziesz na wesele? - zapytał Milik zakładając buty.
-Gdy dostałam zaproszenie myślałam, że pójdę z Mariuszem. Teraz plany nieco się skomplikowały. Czemu pytasz?
-Nie mam kogo zabrać. Pytam, ponieważ jesteśmy przyjaciółmi i mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko jeśli cię tam porwę.
-Nie mam absolutnie nic przeciwko.
-To dobrze się składa. Jaki masz kolor sukienki? Chce dopasować do niej krawat, koszule, garnitur, buty, skarpetki, spinki - przerwałam mu.
-Ty tak serio? I... o cholera.
-Zgaduje, że nie masz sukienki.
-Tak jakby.
-Iść coś wybrać z tobą?
-Dam sobie radę. Z resztą idę dziś z Olgą zobaczyć jej suknie, coś wymyślimy.
-Trzymam kciuki.
-Do zobaczenia.
-Pa.
W czas przypomniano mi o tej nieszczęsnej sukience. Nie miałam czasu zająć się nią, kiedy miałam do załatwienia pełno spraw związanych z moją pracą. Gdyby nie mój przyjaciel zmuszona byłabym iść na tę uroczystość w jeansach i topie. Nikt widząc mnie nie byłby zadowolony.
Równo o godzinie szesnastej spotkałam się z przyjaciółką pod adresem salonu ślubnego.
-Gotowa zobaczyć arcydzieło?
-Chyba tak.
-Jakie chyba? Raczej na pewno! Szybko, mamy mało czasu.
-Właśnie, jeśli chodzi o czas. Nie mam sukienki na wasze wesele.
-Spokojnie, pojedziemy na targi i kupimy coś.
-Targi? - zdziwiłam się, ale nie otrzymałam już odpowiedzi.
Czekałam, aż blondynka przymierzyć swoje zamówienie i przyjdzie mi się pokazać. Panie z salonu były naprawdę bardzo miłe, pomocne również.
-Zamknij oczy i licz do trzech! - usłyszałam głos przyjaciółki. Tak jak rozkazała, tak zrobiłam. - Otwórz oczy.
-Whoa - to jedyne co mogłam z siebie wydusić. Materiał od pasa w górę był mniej więcej jak cieliste pończochy. W niego wszyte zostały białe kwiatki, w okolicach biustu było ich więcej. Górna część była ogólnie mówiąc prześwitująca. Dół za to był prosty, zachowana była czysta biel. Wycięte było jedynie miejsce na odsłoniętą nogę z lewej strony. Całość prezentowała się po prostu genialnie.
-Tylko tyle?
-Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć - uśmiechnęłam się, co Stępińska odwzajemniła.
-Jaki kolor ci odpowiada?
-Nie mam pojęcia, jakiś ładny.
-Liliana, spróbuj się określić. Jasny, ciemny?
-Tego dnia tylko ty masz mieć jasną sukienkę.
-Nie koniecznie.
-Koniecznie.
-Więc ciemny?
-Tak, ale nie czarny. W końcu to nie pogrzeb.
-Jak dla ciebie - zaśmiała się. - A ta? - wskazała palcem na granatową sukienkę. Góra w kształcie serca, prosty dół z wycięciem na nogę, tak jak w przypadku Olgi, lecz na górze była jeszcze swego rodzaju 'koronka', który była pod szyję. Ramiona były przy tym odkryte, a całokształt powalał. Długość jej sięgała do kostek. Widzę na sobie tą kieckę, coś czuję, że to jedna z moich lepszych inwestycji.
-Biorę - odpowiedziałam jeszcze niedoszłej pani Krychowiak.
1/3 spóźnionego maratonu.
CZYTASZ
Bliscy Sobie // Kapustka
FanfictionDruga część Zenitu Skrajnych Uczuć/Kapustka Mówiąc jedno "nie" straciłam wszystko. Zatraciłam się w świecie rzeczywistym. Niemożliwe stało się możliwym, a marzenia spełniły się. Cudowna, jednorazowa przygoda dobiegła końca i pora wrócić do naszej c...