" Silny z niego gracz"

83.7K 4.8K 567
                                    

- Wyłącz się ty przeklęta kreaturo! - jęczę na dźwięk drażniącego dźwięku budzika. Jak ja nienawidzę poniedziałkowych poranków. Sięgam niezdarnie po telefon i wyłączam budzik. Zerkam na godzinę i zrywam się z łóżka jak poparzona. Cholera, cholera, cholera. Za dwadzieścia minut mam spotkanie z Aaronem Millerem. Bardzo wymagający klient, który wie czego chce. Jest nadziany, więc nie mogę stracić tego zlecenia. Ubieram się szybko w czarną sukienkę z długimi rękawami, ale z dużym wcięciem w dekolcie. Zabieram ze sobą kosmetyczkę, torebkę, projekty i zbiegam na dół.

- Dziewczyno! Zwolnij, bo się zabijesz. - śmieje się tata. O tej godzinie jest jeszcze w domu? I to w piżamie? To do niego nie podobne. Gdybym miała więcej czasu, wypytałabym go o wszystko, ale niestety strasznie mi się śpieszy.

- Jestem spóźniona. Zaspałam. Muszę lecieć. - całuję go szybko w policzek.

- Dylan cię zawiezie. - informuje mnie ze spokojem.

- Poradzę sobie! - warczę. - Nie potrzebuję ochroniarza.

- Masz zamiar się malować i prowadzić samochód, równocześnie? - pyta Dylan. Skierowałam swoje wściekłe spojrzenie prosto na niego. Zdziwił mnie fakt, że nie jest ubrany w garnitur. Wygląda normalnie. Czarne spodnie, biała koszulka i skórzana kurtka. Pierwszy raz widzę, żeby któryś z naszych ochroniarzy, pozwolił sobie na taki strój. Mimo tego, że wygląda strasznie pociągająco, jestem na niego zła. Nie ma prawa się do mnie tak odzywać. Za kogo on się uważa? Ale niestety ma pieprzoną rację. Nie pomaluję się, prowadząc samochód. Jestem na niego skazana. Za jakie grzechy?

- Dupek. - mówię. - Gdybym się nie śpieszyła, już dawno byś się zwolnił. - rzucam mu kluczyki od mojego kochanego Audi R8 i wbiegam do garażu. Mam pięć minut. Kurwa. Nie ma szans, że zdążę na czas. Zero procent! Dylan szybko wyjechał z garażu. Jego twarz jest nadzwyczaj spokojna i opanowana. Widzę, że pełna profesjonalność. Ignoruję jego osobę i zabieram się za robienie makijażu. Pierwszy raz w życiu będę się malować w samochodzie. Tylko ja mogę być tak nierozgarnięta.

- Możesz tak nie trząść? - warczę, gdy najechał na dziurę, co spowodowało, że moja kreska wyszła nierówno. Litości. Teraz muszę zmyć całe oko.

- Nie jestem wstanie ominąć każdej dziury.

- To się bardziej postaraj. - syczę. - Przez ciebie mam więcej roboty. - zostawia to bez komentarza, ale widzę, że walczy ze sobą, żeby czegoś nie powiedzieć. Skurczybyk nie daje mi żadnego pretekstu, żebym go mogła zwolnić. Mógł mnie chociaż nazwać idiotką. Dzwoni moja komórka. Szlak by to trafił. Dajcie mi się w spokoju pomalować.

- Tak? - odbieram poirytowana.

- Miller na ciebie czeka. Co mam mu powiedzieć? - głos Hannah jest podenerwowany. Nic dziwnego, jeśli w moim biurze siedzi seksowny, trzydziestodwuletni mężczyzna. Hannah ma do niego ogromną słabość i on do niej chyba też.

- Powiedz, że spóźnię się dziesięć minut, bo otrzymałam ważny telefon z Nowego Jorku. Powinien zrozumieć. Zrób mu kawę i pozwalam ci trochę z nim poflirtować.

- Dzięki za łaskę, szefowo. - nabija się. - Radzę ci się pośpieszyć, jeśli nie chcesz stracić tego zlecenia.

- Hannah, dobrze o tym wiem. Zaraz będę. - rozłączam się. I wracam do robienia makijażu. Dlaczego ten samochód musi mieć tak niskie zawieszenie? Akurat teraz mi to strasznie przeszkadza. Czuję każdą dziurę. - Możesz jechać szybciej? Jestem spóźniona!

- Jeśli złapie nas policja, spóźnisz się o kolejne dwadzieścia minut. Trochę cierpliwości. Dowiozę cię na czas.

- Mam taką nadzieję. - maluję usta na czerwono i pudruję delikatnie policzki. Następnie rozczesuję włosy, co nie jest proste, zważając na to, że sterczą we wszystkie strony, ale w końcu udaje mi się doprowadzić je do porządku.

- Jesteśmy. - oznajmia Dylan. Zerkam na zegarek i rzeczywiście dotarłam na miejsce w osiem minut. Mam dwie minuty na dotarcie do gabinetu.

- Masz szczęście. Nie czekaj na mnie!

- Twój ojciec wydaje mi rozkazy, więc przykro mi, ale będę na ciebie czekał.

- Pierdol się. - trzaskam drzwiami i wbiegam do firmy. Kilka osób zwróciło na mnie swoją uwagę. No tak! Przecież to niecodzienny widok, jak słynna Phoebe Green, spóźnia się na spotkanie. W windzie czas dłuży mi się niemiłosiernie. Śpieszy mi się. Gdy w końcu docieram na dwudzieste piętro, pędzę prosto do swojego gabinetu.

- Przepraszam za spóźnienie, panie Miller. Miałam ważny telefon. - zaczynam się tłumaczyć. Staram się wyglądać na naprawdę zażenowaną, ze względu na spóźnienie.

- Nic się nie stało, panienko Green. - co za niespodzianka. Aaron Miller nie pluje jadem? I jest uśmiechnięty? Co tu się wydarzyło pod moją nieobecność? Wypytam później Hannah. Siadam za biurkiem i wyjmuję gotowe projekty.

- W takim razie zacznijmy. Przygotowałam dla Pana pełen projekt pańskiego nowego apartamentowca wraz z kosztami. Dostosowałam się do Pana zastrzeżeń. Wydaję mi się, że całkiem dobrze to wygląda. - podaję mu gotowy projekt. Przegląda go przez dłuższą chwilę w skupieniu. Mam tylko nadzieję, że projekt mu się spodoba. Siedziałam nad nim cztery dni. Zarwałam cztery noce i oby nie poszło to na marne.

- Podoba mi się. - oddycham z ulgą. - Ale pomysł z basenem na dachu nie za bardzo mi przypadł do gustu.

- Pomyślałam, żeby dodać temu apartamentowi trochę więcej atrakcji. Ludzie kochają basen i imprezy. Wydaje mi się, że to rozwiązanie jest dobre. Jeśli się Panu nie podoba, oczywiście mogę zastąpić go, lądowiskiem dla helikopterów.

- Bingo! Helikoptery! Tego właśnie mi trzeba. - mówi uradowany. - Uda Ci się poprawić ten projekt do jutra?

- Naturalnie.

- W takim razie jutro rano, go od ciebie odbiorę. Chciałbym rozpocząć budowę. Mam nadzieję, że będziesz nadzorować.

- Jak zawsze. Dopilnuję wszystkiego. - Miller wstaje z krzesła i wyciąga do mnie dłoń. Ujmuję ją z uśmiechem.

- Miło z tobą współpracować. - mówi. - Do zobaczenia jutro.

- Do zobaczenia. - wychodzi z mojego gabinetu. W drzwiach mija się z Hannah, której posyła zalotny uśmiech. Gdy drzwi się za nim zamykają, mierzę ją bacznym spojrzeniem.

- Coś ty mu zrobiła? - pytam zaintrygowana. Miller nigdy nie jest miły i potulny.

- Moje usta potrafią czynić cuda. - uśmiecha się do mnie z triumfem.

- NIE! Błagam powiedz, że tego nie zrobiłaś!

- Był bardzo zadowolony. - mówi dalej.

- HANNAH! Do cholery! To jest mój klient! - warczę wściekła.- Rozumiem, że kazałam ci coś z nim zrobić, ale niekoniecznie chodziło mi o zapewnienie jemu orgazmu. W MOIM GABINECIE!

- Wyluzuj. On nie ma tego za złe. Idę przynieść ci kawę. - wychodzi z mojego gabinetu. Ten dzień jest jakiś dziwny. Najpierw zaspałam, potem przeklęty ochroniarz odwozi mnie do pracy, Miller jest potulny, a Hannah się z nim zabawiała! Co mnie jeszcze dzisiaj spotka? A no tak! Ochroniarz na mnie czeka przed firmą. Silny z niego gracz. Udaje niewzruszonego moim zachowaniem. Mam nadzieję, że w końcu nie wytrzyma i się zwolni. Nienawidzę ochroniarzy!

-----
Hejka misie ❤️
Mam nadzieję, że ta książka wyjdzie równie dobrze jak wróg.
Wszystko się okaże w czasie.
Na razie życzę wam miłej nocy ❤️
Buziole 😘 😘 😘

Prywatny ochroniarz JUŻ W KSIĘGARNIACH  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz