I. Przysługa, która zmieniła wszystko

7.6K 344 444
                                    

Zapach świeżo zaparzonej kawy dotarł do moich nozdrzy wraz z chwilą, gdy otworzyłem oczy. Spojrzałem na zegarek, z zawodem dostrzegając na jego tarczy godzine dziewiątą, co oznaczało, że jeśli nie chcę po raz kolejny w ciągu tego miesiąca spóźnić się na wykłady, to powinienem przynajmniej zacząć próby zwlekania się z łóżka.

Gdy byłem młodszy nie doceniałem jak cennym czasem była noc i jak przyjemną czynnością był sen. Budziłem się o świcie, radując większą ilością czasu na zabawy. Nie rozumiałem dlaczego rodzice wolą przeleżeć cały poranek w łóżku zamiast spędzić go na zabawie ze mną. Teraz oddałbym wszystko za kilka godzin snu więcej.

W pokoju panował przeszywający chłód, co uświadomiłem sobie wychodząc finalnie spod kołdry. Przeklnąłem siebie z dnia poprzedniego za zapomnienie zamknięcia okna przy temperaturze na zewnątrz wynoszącej ledwo dwa stopnie i zdecydowanie nieciepłym, listopadowym wietrze. Skrzywiłem się, czując pod stopami zadziwiające zimno sosnowych paneli. Miałem nadzieje, że chociaż one nie napawają mnie do siebie nienawiścią.

Przed wyjściem z pomieszczenia chwyciłem pomięty w kilku miejscach sweter, zarzucając go na nagie ramioma i plecy. Po raz ostatni spałem w samych bokserkach. Nie popełnię tego błędu drugi raz.

Mój nos się nie mylił - gdy tylko przekroczyłem próg swojego pokoju zapach kawy nasilił się, a przed moimi oczami pojawił się obraz mojego współlokatora, nalewającego z uwagą przygotowany przez ekspres do kawy napój. Westchnął z zadowoleniem, gdy to jego usta zetknęły się z krawędzią filiżanki, umożliwiając mu upicie odrobiny płynu.

- Och, Kageyama, już nie śpisz? - zapytał, dostrzegając moją sylwetke kątem oka.

- Za godzine zaczynają się wykłady. - mruknąłem w odpowiedzi z niezadowoleniem. Chwyciłem dzbanek, który trzymał przed chwilą w ręce i wyciągnąłem kolejną filiżanke, od razu ją napełniając i upijając szybkimi, łapczywymi łykami jej zawartość.

Sugawara Koushi, mój dwuletni już współlokator, uraczył mnie pokrzepiającym uśmiechem. Pomimo, że doceniłem jego gest, to nie byłem w stanie go odwzajemnić. Sen wciąż jeszcze ciążył na moich powiekach, chłód wciąż przeszywał kości. Posmak w moich ustach wcale nie pomagał w przylepieniu temu porankowi nalepki 'znośny'. Zapomniałem jak gorzką, pomimo swojej wewnętrznej słodyczy, Suga lubi kawe. Nie dodaje ani grama cukru, nie dodaje ani mleka, ani śmietanki. Im ciemniejszy i bardziej gorzki jest napój, tym bardziej smakuje on dwudziestoczterolatkowi.

- Kupiłem wczoraj mleko. Jest w lodówce. - poinformował jakgdyby czytając mi w myślach. Kiwnąłem w podzięce głową, niemal rzucając się na wspomnianą wczesniej część wyposażenia kuchni. Moja twarz zanurkowała we wnętrzu urządzenia, poszukując upragnionego produktu. - Co zjadłbyś na śniadanie? - zadał pytanie, przybierając swój najzwyklejszy ton.

Wyciągnąłem gwałtownie głowę, przyglądając się podejrzliwie mężczyźnie.

- Czego chcesz? - zapytałem nie owijając w bawełne. Sugawara Koushi z pewnością należał do ludzi miłych, troszczących się o innych, nie posiadających w sobie ani grama egocentryzmu. Nie był jednak osobą pochwalającą wyręczanie wszystkich wokół w nawet najprostszych, elementarnych czynnościach. Jako świeżo upieczony nauczyciel cenił sobie samodzielność, toteż bardzo rzadko, prawie nigdy doświadczałem takich propozycji.

- Czy muszę czegoś chcieć? - zapytał niewinnym głosem, uśmiechając się do mnie promiennie. Może gdybym go nie znał, rozważyłbym to pytanie. Może nawet odpowiedziałbym przecząco. Jednak dwa i pół roku znajomości z nim nauczyło mnie, kiedy wywęszyć podstęp, a kiedy czyste, niezbrudzone niczym podejrzanym intencje. - Nie patrz tak na mnie.

Bądź moim światłem [KageHina] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz