VII. Upojone umysły

1.7K 154 52
                                    

Rosyjska wódka była z pewnością jednym z tych alkoholi, których smaku nie zapomina się zbyt szybko. Jeszcze przez długi czas po wypiciu zaledwie jednego, nawet nie do końca wypełnionego kieliszka na moim języku znajdywał się jej charakterystyczny, nie wpadający w moje gusta smak.

- Lev przywiózł kilka butelek. - wyjaśnił gospodarz, każdemu ze swoich gości nalewając szczodrze odrobiny trunku. - Musicie tego spróbować. Ale ostrzegam, w porównaniu z sake jest cholernie mocne.

- Ja podziękuję... - wymamrotałem, kiedy podszedł do mnie, zaczynając wymachiwać mi przed nosem opróżnioną już w większości butelką.
- Och, Kageyama, prawda? - starałem się nie pokazywać po sobie zdziwienia faktem, że zapamiętał moje nazwisko, choć oficjalnie jeszcze mu się nie przedstawiałem. -  Pozwól sobie nalać chociaż trochę. Nie pożałujesz, to coś zupełnie innego od tego co znasz.

Finalnie uległem, podstawiając jedynie kieliszek, umożliwiając mu uraczenie mnie odrobiną.
Jednak pożałowałem.

- Idioci. - wymamrotał Yaku Morisuke, odrywając się na chwilę od rozmowy z Sugą, skupiając swój wzrok na zbiorowisku, które utworzyło się wokół niskiego stolika w salonie. Dało się słyszeć dochodzące z tamtych okolic głośne wiwaty i dopingi osób obserwujących rozgrywający się tam zaciekły pojedynek. - Ten konkurs to głupota.

- Wyglądają jakby świetnie się bawili. - spróbował załagodzić szarowłosy.
- W to nie wątpie. - rzucił z niezadowoleniem libero Nekomy. - Zawsze świetnie sę bawią przez pierwsze trzy kieliszki, potem leżą pod stołem. Ale i tak najgorsi są rano, kiedy oboje mają kaca...

- Dasz radę, mój uczniu! - wykrzyczał, choć może powinienem raczej użyć słowa wybełkotał nieinteligentnie białowłosy mężczyzna, przedstawiony nam jako Bokuto Koutarou, zachęcając Hinate do zatopienia swoich ust w kolejnym kieliszku trunku.

Skrzywiłem się lekko, nie rozumieiejąc jak Hinata i ten wysoki Rosjanin są w stanie pić to paskudztwo w takich ilościach.

Spojrzałem na zegar ścienny, po raz kolejny zadając sobie to samo pytanie.

Co ja tu robię?

Jakgdyby w odpowiedzi moje oczy powędrowały ku rudej czuprynie, zebranej u szczytu tyłu głowy jej właściciela w mały kucyk, wypuszczający zbyt wiele pasm by jako jego funkcje uznać przytrzymywanie ich. Jego policzki obdarowane były delikatnym, różowym rumieńcem, charaktetystycznym dla tych w stanie upojenia alkoholowego.

Dochodziła godzina dwudziesta trzecia trzydzieści. Śnieg po raz kolejny delikatnie przyprószał chodniki, które teraz z racji na to, że znajdywały się na obrzeżach, daleko od zatłoczonego centrum Tokio, opustoszały niemal całkowicie. Mieszkanie Kuroo, gospodarza imprezy, nie było zbyt wielkie lecz nie było też małe. Urządzone w skromnym lecz nowoczesnym guście. Na szafkach i komodach, a także na ścianach i stoliku widoczne było kilka bardziej osobistych rzeczy, takich jak medale z turniejów siatkówki, oprawiona w ramke koszulka drużyny licealnej, czy zdjęcia obejmujące lata dziecięce, nastoletnie, a także te bieżące.

Z zaciekawieniem podszedłem do jednego z ich większych skupisk, starając się nie ściągnąć na siebie niczyjej uwagi. Na szczęście konkurs na ilość wypitego alkoholu skutecznie odciągał ode mnie niepożądane spojrzenia.

Mój wzrok w pierwszej kolejności powędrował na największe ze zdjęć, najbardziej rozmazane, przedstawiające tylko jedną postać. To wokół niego gromadziły się wszystkie inne. Chłopak przyglądający mi się ze zdjęcia na pierwszy rzut oka spoglądał na fotografa znudzonym, niewyrażającym żadnych uczuć spojrzeniem. Jeśli jednak patrzyło się dłużej, można było dostrzec igrające za kaskadą farbowanych blond włosów iskierki szczęścia i uwielbienia.

Bądź moim światłem [KageHina] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz