VIII. Czarny charakter

1.7K 154 206
                                    

Jego delikatna skóra pod dotykiem moich palców zdawała się być jak jedwab. Jego usta drażniące przyjemnie oddechem moje były idealnie gładkie i miękkie. Smakowały orzechami i czekoladą. Długie, miedziane rzęsy łaskotały co kilka mrugnięć moje zaczerwienione policzki.

Koszula, którą miał na sobie kilka sekund wcześniej leżała w dalekim kącie pokoju. Tuż obok niej spoczywała moja, rzucona tam zaledwie ułamek sekundy wcześniej.

Poczułem jak jego dłoń przesuwa się powolnie od mojej klatki piersiowej ku paskowi od spodni. Jego oddech przyspieszył. Mój wraz z rytmem serca poszedł w jego ślady. Przygryzł delikatnie moją wargę. Odgarnąłem z jego czoła rdzawe, niesforne kosmyki, podziwiając z zachwytem głębię jego czekoladowych oczu.

- Ej ty... - usłyszałem nagle. Nie wypowiedziałem tego ani ja, ani zajmujący dumnie moje kolana Hinata. - Obudź się. - rozejrzeliśmy się oboje dookoła pokoju.

Dopiero w momencie gdy uwolnione zza zaciągniętych zasłon światło padło na moje powieki, rudowłosy zniknął z moich kolan, wraz z nim reszta mojego pokoju, a zamiast nich pojawiły się plamy rozmaitych barw, które dopiero kilka chwil wcześniej zacząłem identyfikować jako umeblowanie obcego apartamentu, w którym to spędziłem noc.

Najbardziej jaskrawym kolor, na jaki natrafiły moje oczy po uwolnieniu się spod niewoli powiek był soczysty pomarańczowy, który do tej pory identyfikowałem z tylko jedną osobą. Właściciel włosów, bo to właśnie one szczycić mogły się tak intensywną barwą, pochylał się nade mną, przyglądając się z uwagą mojej osobie.

- Nie wiem jak pijany był mój brat, żeby znowu wpuszczać obcych do domu. - zaczęła z dezaprobatą. - Ale wiem, że miewanie w cudzym domu snów erotycznych jest conajmniej niegrzeczne.

- Nie był pijany. - rzuciłem, przecierając oczy. Dopiero kilka chwil później dotarło do mnie, co jeszcze powiedziała rudowłosa.
Niemal zakrztusiłem się nabieranym powietrzem. Moja twarz musiała wyglądać przekomicznie cała czerowna, ociekająca grozą i zawstydzeniem bo moja rozmówczyni parsknęła donośnym, nieumiejętnie tłumionym dłonią śmiechem.

Toaleta. Potrzebuję toalety.

- Idź prosto korytarzem, drugie drzwi po lewej. - jakdyby czytała mi w myślach. - Jeśli cicho załatwisz swoje sprawy i nie będziesz przeszkadzał mi w robieniu śniadania, to nie powiem mojemu bratu, że pojękiwałeś przez sen jego imię. - zapewniła. Mogłem przysiąc, że patrząc jak potykam się o swoje nogi, pozwoliła by na jej twarz wpłynął pełen rozbawienia i triumfu uśmiech.

***

- Hinata Natsu. - przedstawiła się, zaszczycając moją osobę wyciągnięciem ku mnie dłoni i blaskiem oprawionych w aparat ortodontyczny zębów. - Jeśli powiesz do mnie kiedyś Nacchan to zapewnię cię, że przy pomocy moich szkolnych nożyczek pomogę ci uporać się z problemem, jaki przed chwilą rozwiązywałeś raz na zawsze.

Po jej wyglądzie wnioskować mogłem, że miała trzynaście, najwyżej czternaście lat. Była raczej niska. Jej ciało zdawało się być wysportowane. Niesforna burza rudych loków zebrana była w dwa kucyki, przewiązane czarnymi wstążkami.

- Kageyama Tobio. - przedstawiłem się w odpowiedzi, nadal lekko oszołomiony słowami i zachowaniem dziewczyny. Może i wyglądała na trzynaście lat lecz z pewnością jej wiedza na niektóre tematy i cięty język wykraczały poza ten próg wiekowy.

Również podałem jej ręke, którą ta potrząsnęła energicznie.

- Miło cię poznać, Kageyama Tobio. - wyswobodziła się z uścisku. - Skoro już się znamy możesz grzecznie usiąść w salonie, albo iść obudzić całą tą bande.

Bądź moim światłem [KageHina] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz