2

14 2 0
                                    


Usłyszałam w oddali odgłos silnika. Zakłócił on wszechobecne odgłosy wydawane przez świat przyrody. To pewnie Chris. Zaczęłam się rozglądać, wypatrując niebieskiego auta kierowanego przez chłopaka. Po chwili w obłokach kurzu na podjeździe pojawił się pickup. Nie ruszyłam się z miejsca, stojąc przy drzwiach domu, choć bardzo chciałam podbiec. Czekałam na ruch z jego strony. Rozpoczęłam tę grę zanim on dołączył. Nie musiałam długo czekać, drzwi od strony kierowcy otworzyły się i wysiadł Chris, odgarniając z twarzy opadające włosy. Przez czas naszej rozłąki urosły one kilka centymetrów i tworzyły teraz niesforne gniazdo na głowie chłopaka. Jaki on był piękny! Na jego twarzy zagościł uśmiech, pewnie dostrzegł mnie skrytą za framugą drzwi. Nawet z tak dużej odległości jaka nas dzieliła widziałam, że cała jego twarz promienieje. Gdy wykrzywił usta, nie pojawiły się dołeczki na jego policzkach, czego szczególnie żałowałam. Chris zawsze marszczył nos, co sprawiało, że był jeszcze bardziej uroczy.

Oparł się o maskę auta i spoglądał na mnie, unosząc brwi. Nie zamierzał się ruszyć. Dołączył do gry. Roześmiałam się, na ten widok. Tęskniłam za naszym przekomarzaniem się. Zauważyłam, że zwodzi mnie ruchem palca. Pokręciłam tylko głową. Nie ma mowy, nie poddam się tak łatwo. Słysząc jego dźwięczny śmiech, wiedziałam, że wygrałam. Nie wytrzymałby ani chwili dużej. Ja pewnie też po chwili poniosłabym klęskę w tym wyzwaniu. Tak dawno go nie widziałam....

Biegliśmy razem w swoje objęcia, pokonując piasek wzbijający się w górę oraz miękką trawę. Chwycił mnie i uniósł w górę, mocno przytulając do siebie. Również go objęłam i pocałowałam w czoło, wciągając jego zapach w płuca i sycąc się nim. Zmienił się. Zamiast woni łąki i lemoniady przodował zapach soli morskiej i ryb. Jednak to dalej był Chris. Mój Chris. Obrócił mnie kilka razy w powietrzu, nie zwalniając swojego uścisku.

- Witaj, Słoneczko – powiedział mi wprost do ucha. – Tęskniłem.

- Hej, Rybaku, też cię kocham! – Poczułam jak łzy zbierają się w moich oczach, ale nie chciałam ich wypuszczać na światło dzienne, nie dziś, dziś się cieszę. Wtuliłam się tylko mocniej w jego ramię.

Będąc ciągle w objęciach, poczułam dotyk jego ust na swoich wargach. Delikatny pocałunek wypełniony tęsknotą zagłuszył wszystko, co działo się wokół mnie. Byłam tylko ja i on. Nikt więcej. Poznawaliśmy się na nowo, wypowiadaliśmy nasze historie, które opisane w listach, dopiero teraz nabierały sensu. Stawały się nienaruszalnym faktem. Poruszaliśmy się rytmicznie, oddychając swoim własnym powietrzem, nie mogąc się w pełni nasycić ukochaną osobą. Po niemym wyznaniu, staliśmy się rzeźbą dwóch ludzi, stykającą się czołami. Chłonęliśmy siebie, zagłębiając się w rozpromienione spojrzenia. Taka bliskość była obowiązkowa, potrzebna.

Stojąc już na ziemi i trzymając Chrisa za rękę, przypatrywałam się mu uważnie, analizując każdy element jego ciała, wyglądu i ubioru. Pracując, opalił się i nabrał siły w mięśniach, co już poczułam chwilę temu. Wiedziałam, że on też mnie lustruje wzrokiem. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, widziałam na jego twarzy malujące się szczęście i spełnienie. Tyle czekaliśmy na to spotkanie, a teraz wreszcie ono nadeszło, nie mogę uwierzyć.

Ścisnął mnie mocniej za dłoń i zaprowadził bez słów do samochodu stojącego nieopodal. Podążyłam za nim, nie opierając się. Pomógł mi wsiąść, a potem sam zajął miejsce kierowcy i wyruszył. Gdy jechaliśmy drogą mijając coraz szybciej kolejne zabudowania i skupiska lasów wreszcie przemówił.

- Co chcesz dziś robić?– powiedział spoglądając na mnie. - Mamy dużo czasu.

Wiedziałam, że to ja będę wybierać. Zawsze mi pozwalał dokonać wyboru, przez co czułam się jak mała dziewczynka na wycieczce ze swoim starszym bratem. Park, zoo, wesołe miasteczko. Kolejny element naszej relacji, który czynił ją unikatową. Jednak dziś nie miałam ochoty na zabawę w dzieci. Chciałam czegoś innego.

- Pamiętasz film o Rose i Joe? Chce ten wieczór albo cały dzień. Czaruj!

Oboje się roześmialiśmy, wspominając nasz wyjazd do kina w pobliskim mieście, gdzie transmitowano tę komedię.

- Oj, trudne zadanie, chyba potrzebuję trochę czasu.

Tylko przekrzywiłam głowę, podkreślając, że nie zmienię zdania.

- Naprawdę? Nie wolisz czegoś innego? – spytał, skręcając nagle w uliczkę i kierując się na północ.

- Chcę być dziś tylko z tobą, a nie z obcymi ludźmi. – spojrzałam na niego, osiągając swój cel. – Proszę.

– Poczekaj tu, wrócę za kilka minut – pocałował mnie w policzek i wyszedł do sklepu, przed którym właśnie się zatrzymaliśmy.

Siedząc w samochodzie, w którym cały czas była odczuwalna woń ryb i morza, zaczęłam trochę myszkować. Otworzyłam schowek, znajdujący się przede mną i od razu wysypał się na mnie bałagan, zbierany prawdopodobnie przez kilka ostatnich tygodni. Mogłam się tego spodziewać. Pomiędzy papierkami po batonikach i opakowaniach śniadaniowych znalazłam również okulary i... widelec? Dobrze, że nic tu nie zaczęło żyć. Brr, to by było przerażające! Szybko zamknęłam schowek i wyciągnęłam rękę nad głowę, gdzie znajdowała się mała półeczka. Odszukałam palcami miękki materiał. Ściągnęłam go jednym ruchem i od razu rozpoznałam moją apaszkę. Chris cały czas miał ją przy sobie! Nie zdziwiłam się, gdy ona również pachniała stworzonkami z morza.

Chris wrócił z uśmiechem obecnym na twarzy i pakunkiem, który zostawił na tylnej części furgonetki. Usiadł za kierownicą i odpalił silnik, nadal szczerząc się jak głupi. Co on znowu wymyślił?

- Gotowa na królewski dzień? – Gdy kiwnęłam głową,krzyknął na cały głos jakby właśnie rozpoczynał wyścig na śmierć i życie. – Jedziemy! 

SUNNYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz