- Zagrajmy w grę. – zagadał, podając mi ciepłą rozpływającą się piankę schowaną pomiędzy dwoma biszkoptami. Byłam niezmiernie ciekawa, co tym razem wymyślił. Wiedziałam, że improwizuje. Nigdy nie udaje mu się TYLKO spełnić moich zachcianek. Zawsze je przekształca. Dodaje im artyzmu i ducha – sprawia, że ożywają.
Od razu kiwnęłam głową na zgodę.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkania? Kiedy wymienialiśmy się odpowiedziami i pytaniami. Na zmianę. Zróbmy to dzisiaj, teraz. Po tak długiej rozłące na pewno dużo spraw się zmieniło. Każdy twój list wydawał się inny, chociaż wiedziałem, że piszesz go ty. Zawsze będę potrafił cię rozpoznać, Kochana. Jednak każdy dzień nas zmienia, nie możemy tego zatrzymać. Osiemnaście dni sprawiło, że jesteś kimś lepszym, mądrzejszym i na pewien sposób bogatszym. Chciałbym poznać każdy drobny szczegół, dzielić go z tobą. Zawsze i na zawsze. Jesteśmy połączeni przeznaczeniem, pamiętasz? – zakończył i przez chwilę uważnie kontemplował moją twarz. Rozważał gamę emocji, przepływającą przez nią jak rwący potok. – Pytaj.
Nie wiem od czego zacząć, który temat wybrać na początek. Miał rację. Wiele rzeczy zostało dotąd niewypowiedzianych, a nie mogą one zaginąć gdzieś w nicości. Co wybrać? Trudno jest wybrnąć. Nie spodziewałam się po nim tak refleksyjnej mowy. Rzadko kiedy rozmawialiśmy o naszym, jak to określił przeznaczeniu. Zazwyczaj towarzyszyły nam przyziemne sprawy. Dlatego wypowiedź Chrisa mnie zszokowała. Przypomniałam sobie coś, co przez wiele dni nie potrafiło opuścić moich myśli i serca. Poczekałam aż usiądzie ze swoimi prowizorycznymi wędkami i zapytałam. Chcę sprawdzić, czy zmiany, o których mówi zaszły w każdej dziedzinie.
- Kiedy poczułeś, że jesteś sobą? – zauważyłam jak uderzyło go to pytanie, widocznie też powróciło do niego wspomnienie naszego pierwszego spotkania, kiedy w całkowicie przypadkowej sytuacji wpadliśmy na siebie. Późniejsza burzliwa wymiana zdań połączona ze spokojnymi i stonowanymi przeprosinami doprowadziła do pytania, które wywołało lawinę.
- Gdy zrozumiałem, że kocham. – odparł głębokim głosem, chwytając mnie za dłoń i patrząc prosto w oczy. Tak, to była poprawna odpowiedź. Od razu zadał pytanie. – Dlaczego ciasto miętowe jest boskie?
Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Na moje, płynące z głębi serca pytanie odpowiedział zwykłym, przeciętnym zlepkiem słów. Nie towarzyszyły temu żadne rozważania ani sentymenty. Myślałam, że skoro zaczął tę zabawę, będzie chciał ją kontynuować na równie wysokim poziomie. Jednak to niczego nie zmieniało. Pytanie to pytanie. Znak kończący zdanie, czekał na odpowiedź. Prosił o nią, więc trzeba było jej udzielić. Wiedziałam, że chciał poznać na nie odpowiedź od dłuższego czasu. Gnębił mnie, pragnąc bym zdradziła mu sekret, będący tajemnym składnikiem do ciasta. Nigdy!
- Bo skrywają coś, czego nikt się nie spodziewa. – Wymijające uzasadnienie, ale powinno go chwilowo zadowolić. Chris przechylił się do tyłu i sięgnął po jakiś przedmiot do kosza podróżnego. Po chwili przed moimi oczami znajdował się talerz z ciastem autorstwa mojej mamy, którego miętowa woń wypełniła na chwilę otaczające nas powietrze. Zdziwiona zamrugałam oczami i spytałam – Jak tego dokonałeś?
- Sekret – powiedział dumny z siebie i rozpromieniony. Zaatakował mnie moją własną bronią. Ciągle zaskoczona i onieśmielona sięgnęłam po kawałek wypieku. Chris nałożył na własną porcję dwie pianki i włożył do ust o wiele za duży kąsek. Smakując wypieku, mogłam po raz kolejny stwierdzić, że to autentyczne dzieło mojej mamy. Z pytającym wzrokiem zwróciłam się w jego stronę, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Po chwili zauważyłam, że nadeszła jego kolej na pytanie. Nie słyszałam jednak żadnego głosu. Znowu towarzyszyła nam błoga cisza, ale twarz Chrisa ukazywała to, że chłopak usilnie myślał, prawdopodobnie szukał właściwych słów, by je wypowiedzieć i podzielić się tym ze mną. Oblizałam palce, czekając na następne zapytanie.
- Jakie marzenie dołączyło do twojej listy? – Proste słowa, które dla mnie mają ogromne znacznie. Chris dobrze o tym wie, że każdego dnia gonię za marzeniami. Spełniając jedno z listy, dopisuję kilka kolejnych. Nigdy ich nie skreślam, chyba że zostaną zrealizowane. Trafił w samo sedno, prosząc mnie o wypowiedzenie jednego z nich. Powinien być wtajemniczony w kolejne moje plany i pragnienia skoro sam jeden jest spełnieniem snów.
- Chciałabym mieć swojego własnego gitarzystę – mówiąc te słowa mam zamknięte oczy, siedzę naprzeciw Chrisa żeby mógł widzieć całą moją postać. To jeszcze nie jest koniec. – Słuchanie muzyki w radio przy akompaniamencie tego instrumentu to niezwykle wrażenie. Za każdym razem, gdy wyobrażam sobie, że słucham tych utworów na żywo, to gitara wybija się ponad wszystko. Zagłusza wokalistę, innych członków zespołu. Poranne audycje przerywane tworami zespołu The Beatles są najwspanialszym punktem dnia. – otwieram oczy i spoglądam na Chrisa. – Oczywiście pomijając ciebie, królu mojej listy.
Dzieląc się z nim moimi przemyśleniami, od razu marzenie nabiera sensu i jest bardziej realne. Jestem pewna, że będzie chciał towarzyszyć mi w czasie specjalnego spotkania, na którym wybiorę swojego prywatnego muzyka. W przyszłości wszystko jest możliwe. Chcąc poczuć jego wsparcie i bliskość, siadam ze skrzyżowanymi nogami obok i przytulam się do jego ramienia. Od razu otacza mnie i przyciąga do siebie. Powoli nachyla głowę do mojego ucha tak, że mogę usłyszeć jego cichy szept i poczuć na skórze ciepły oddech.
- Nie uwierzysz w to, co teraz powiem. – przerywa i połyka ślinę. – Każdego ranka w czasie pracy w porcie towarzyszyło mi radio. Nie był to tak okazały obornik jak w twoim domu, - stara się zażartować - ale gdy Kapitan włączał je, by umilić nam pracę, zawsze myślałem o tobie. Mimo że na początku negatywnie podchodziłem do piosenek o miłości, nieszczęśliwej lub romantycznej, z czasem wszystko się zmieniło. Dźwięki rozpływające się w powietrzu nasilały myśli o tobie. Wyobrażałem sobie ciebie krążącą po kuchni i podrygującą albo nucącą melodię przy codziennych obowiązkach.
Tego szczegółu nigdy nie zawarł w swoich listach. Chciał go zostawić tylko dla siebie, ale sytuacja go zmusiła do wyznania. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Wiedziałam, że będzie o mnie myślał, że nie zapomni, ale całodniowe, rozpoczęte rano refleksje to było za dużo. Nie oczekiwałam tego w najśmielszych snach. Nie wiem, jakim sposobem udało mu się skupić na powierzonej pracy. Sama wykonywałam zajęcia domowe w zwolnionym tempie, zatrzymując się co jakiś czas i rozpamiętując albo wspominając. Zwykłe mycie naczyń zabierało więcej czasu. O relaksie z książką nie było w ogóle mowy. Myśli nieustannie zajmował Chris.
- Też. – Muszę odchrząknąć, bo słowa ugrzęzły gdzieś po środku drogi, były bezdźwięczne. – Też myślałam o tobie.
Chciałam spojrzeć na ogień, zobaczyć czy żywioł dalej jest silny, lecz poczułam na ciele dłoń Chrisa. Szorstka i sucha ręka od pracy fizycznej znaczyła drogę na mojej skórze. Sunął dłonią od mojego ramienia przez szyję aż do policzka. Palcami obrysowywał usta i nos. Raz po raz, nie przerywając. Popatrzyłam prosto w jego oczy i zobaczyłam głębię w czarnym oceanie. Gdy nastąpił kontakt wzrokowy od razu mnie pocałował. Wsunął rękę w moje orzechowe włosy i powolnymi ruchami je gładził. Cały czas będąc otoczona jego ramionami, czułam się jak mała księżniczka, w bezpiecznej wieży zamkowej. Żaden smok nie stanowił zagrożenia. Uniosłam lekko dłoń i przyłożyłam do jego umięśnionego brzucha. Powoli uniosłam koszulkę dotykając nagiej skóry. Napiętej i gładkiej. Odsunęliśmy się od siebie by nabierając powietrza ponownie się połączyć. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Poznawanie ruchu mięśni Chrisa oraz dopasowanie się do jego wdechów i wydechów było doskonałym sposobem na relację. Ciepło jego ciała rozprowadzało się poprzez moją dłoń na skórę. Czułam jak parzy, ogrzewa. Ogarnął mnie dreszcz pod wpływem tej zmiany temperatury.
Chris uniósł mnie i posadził na swoich kolanach okrakiem. Przerwany pocałunek przyspieszył nasze oddechy. Trwaliśmy tak blisko siebie ogrzewając się własnymi ciałami, nie chcąc nigdy się ponownie rozdzielić. Nasze oddechy wyrównywały się i tworzyły razem niepowtarzalny duet muzyczny. Śpiewaliśmy miłością przy akompaniamencie bicia serca i oddechów. Prywatny koncert.
CZYTASZ
SUNNY
Short StoryOna - czekała na niego długie tygodnie, odliczała dni, tęskniła. On - pracował w porcie, codziennie pisząc do ukochanej listy. Nadszedł dzień kiedy mogą się znowu spotkać. Co przyniosą te wspólne chwile?