Czasami milczeniem można przekazać więcej treści niż tysiącem słów. Nie potrzeba krzyczeć, płakać, zamaszyście gestykulować. Wystarczy tylko dobry człowiek obok nas, który potrafi zajrzeć głębiej, zobaczyć serce. Wtedy wystarczy tylko jedno spojrzenie, by wszystko stało się jasne...
O świcie, jak co dzień Vírag otworzyła oczy. Od dziecka wstawała tak wcześnie, by podziwiać przez małe okno wschód słońca. Ten widok zawsze dawał jej nadzieję na to, że właśnie ten dzień może okazać się najpiękniejszy w jej życiu i wreszcie skończą się cierpienia i smutki. Dziewczyna przetarła lekko opuchnięte oczy i przeciągnęła się. Jednak jej dłoń napotkała na coś dziwnego, spoczywającego parę centymetrów od jej twarzy. Podniosła lekko koc, aby zobaczyć co się pod nim kryje. Momentalnie jej serce zaczęło bić szybciej. Z niedowierzaniem podniosła się i zobaczyła śpiącego w jej łóżku Gerharda. Mężczyzna ledwo się w nim mieścił. Pomimo, iż spał skulony w kłębek, jego długie, chude jak patyki nogi sięgały drugiego końca mebla. Leżał głową w nogach łóżka, przez co jego stopy spoczywały przy głowie dziewczyny. Zdenerwowana Vírag wyskoczyła z pokoju jak poparzona i pobiegła do łazienki. Zatrzasnęła za sobą drzwi i stanęła przed lustrem. Spojrzała na swoje odbicie. Nigdy nie dostrzegała w nim piękna. Nie potrafiła zaakceptować swojego wyglądu. W świecie szczupłych, pomalowanych, ubranych w drogie suknie dziewcząt, czuła się jak intruz i odmieniec. Zawsze zazdrościła swoim rówieśniczkom, że są takie śliczne. Za każdym razem, gdy słyszała po raz tysięczny historię o potajemnych, ukrywanych randkach gdzieś pod laskiem z synem ogrodnika bądź młodym żołnierzem, wybuchała płaczem. Marzyła, by ktoś spojrzał na nią z miłością, przytulił, powiedział ,,kocham cię". Tymczasem żaden mężczyzna nie zwracał na nią uwagi.
Zasmucona obmyła twarz zimną wodą, po czym przebrała się w położoną na półce szarą, kretonową sukienkę. Wcisnęła masywne stopy w wąskie pantofelki po czym wróciła na poddasze. Otworzyła drzwi swojego pokoju, kompletnie zapominając o tym, że ktoś tam jest. Jej oczom ukazał się Gerhard, który własnie zakładał na siebie czystą, białą koszulę. Dziewczyna z powrotem zatrzasnęła drzwi. Chłopak, który nawet jej nie zauważył, zorientował się, o co mogło chodzić. Szybko dokończył przebieranie i wyszedł z pomieszczenia. Vírag stała przy ścianie oddychając niespokojnie:
- Cholera, przepraszam - powiedział do niej.- Nie chciałem cię przestraszyć. Możesz już wejść. Ja sobie pójdę.
Dziewczyna minęła go i zniknęła za ścianą. Gerhard stał jeszcze chwilę na korytarzu, po czym postanowił pójść na spacer. Opuścił mury pałacyku i ruszył przed siebie wzdłuż kamiennej ścieżki. Vírag przyglądała mu się przez okno. W zasadzie przestała się już na niego gniewać jednak nie chciała wprost mu tego oznajmić, gdyż obawiała się, że odbierze to jako słabość. Gdy zniknął jej z oczu, chwyciła za kartkę i zaczęła szkicować coś w swoim notesie. Tępym ołówkiem kreśliła linie, cieniowała, wypełniała kontury z takim zapałem, jakby chciała narysować coś, zanim zapomni jak to wygląda. Z niezwykłym skupienie przykładała się do postawienia nawet najmniejszej kropki. Zanim dorysowała kolejne linie, musiała dobrze zastanowić się, gdzie będzie dla nich idealne miejsce. Chciała, by ta praca jak najwierniej oddawała to, co widziały jej oczy. W efekcie powstał wspaniały portret. Portret Himmlera.

CZYTASZ
Magyar történelem - Miłość nad Balatonem
Historical FictionII wojna światowa, 1939r. Sytuacja na Węgrzech nie zmieniła się jakoś szczególnie. Różnice widziały jedynie matki, siostry, żony i dzieci, którzy odprawiali w świat sowich ukochanych mężczyzn. Virág została praktycznie sama. Jej ukochany bart wyjech...