04

10 2 0
                                    

Madelaine nie widziała Luke'a przez następne kilka dni. 

Nie przeszkadzało jej to - była tak zaabsorbowana urządzaniem domu, że nie miała czasu czuć się samotnie. Zaniosła swoje CV do redakcji lokalnej gazety. Cudem zawiesiła szafki w kuchni i w końcu zrobiła zakupy spożywcze (na widok jedzenie z Nando's robiło już się jej niedobrze). Ale kiedy w końcu dopadła ją nuda, poczuła, że potrzebne jest jej towarzystwo. 

Madelaine: jesteś w domu Lucas?

Luke: tak, czemu?

Madelaine: możemy się spotkać? teraz?

Nie otrzymała odpowiedzi, ale dwie minuty później usłyszała dzwonek do drzwi, więc szybko zeszła na dół i je otworzyła. Uśmiechnęła się na widok wysokiego chłopaka.

- Cześć.

- Hej. - Odpowiedziała.  - Fajna koszulka. Wejdź.

- Dzięki. Ładnie wyglądasz. 

Miała na sobie sukienkę z kwiecistym wzorem, a po ustach pociągnęła delikatnie błyszczykiem. 

- Stało się coś? - Spytał, kiedy Madelaine postawiła przed nim szklankę lemoniady z lodem. 

- Nie, po prostu chciałam się z tobą zobaczyć. Nudzę się. Możemy gdzieś pójść?

Luke przyjrzał się dziewczynie. Wydawała się być bardzo wątła i jak zawsze miała cienie pod oczami. Zastanawiał się, czy ona w ogóle sypia, ale nie wydawała się być zmęczona, a w jej oczach widział małe iskierki. Chęć przygody? Nie był pewien.

- Na plażę? - Zaproponował.

Pokiwała głową, założyła buty i wzięła małą torebkę. Był ciepły, sierpniowy dzień, a niebo wyglądało bardzo ładnie, prawie bezchmurne. Powietrze pachniało latem i gdzieniegdzie można było zauważyć przelatującego ptaka. Kiedy tylko wyszli z domu, Madelaine wystawiła twarz do słońca.

- Mamy daleko do plaży. - Zauważyła.

- Mam samochód.

- Dobrze.

- Dobrze. - Powtórzył Luke. Otworzył drzwi od samochodu i wsiadł w tym samym czasie co Madelaine. Poprosiła go cicho o otworzenie okna, co też zrobił. Odpaliła papierosa i zaciągnęła się dymem. Jechali w ciszy przez kilka minut, ale nie było to niezręczne, co obydwoje docenili - w końcu jeśli można z kimś pomilczeć, to najprawdopodobniej można zrobić z nim wszystko.

Zaparkował w wąskiej, bocznej uliczce, przez co dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Myślałam, że jedziemy na plażę?

- Najpierw pójdziemy coś zjeść. - Powiedział pewnie i posłał jej delikatny uśmiech.

Miała zamiar powiedzieć, że wcale nie jest głodna, ale Luke posłał jej twarde spojrzenie, zanim jeszcze zdążyła otworzyć usta. Wysiedli z samochodu i przeszli kilka metrów, zatrzymując się przed małą włoską restauracją. Kiedy tylko weszli, Madelaine uznała, że to najbardziej przytulna knajpa, w jakiej była w ciągu ostatnich miesięcy. 

Zajęli stolik w rogu sali.

- Lubisz makaron? Tutaj robią najlepszy na świecie, naprawdę. 

- Lubię, ale jeśli to nie będzie najlepszy makaron, jaki jadłam, to jesteś mi winien pudełko lodów. Och, i kupisz mi kartę podarunkową do Starbucksa.

Luke zaśmiał się.

- Jesteś niemożliwa.

Podeszła do nich kelnerka i złożyli zamówienie - Luke wziął ravioli, a Madelaine spaghetti. 

- Co studiujesz? - Zapytał, kiedy tylko wysoka dziewczyna zanotowała wszystko w małym zeszycie podpisanym "lista życzeń".

- Socjologię i filologię francuską. - Odpowiedziała, przeczesując włosy palcami. Luke zauważył, że robi to dość często. - A ty? Jesteś studentem czy pracujesz?

- Mam pracę w sklepie muzycznym.

- Czyli dostanę rabat na płyty? - Zaśmiała się.

Przyjrzał się jej - niepokoiło go to, że miała zdecydowanie kilka kilogramów za mało i to, że mógł zauważyć pod jej oczami cienie mimo warstwy korektora, którą tam nałożyła. Zamyśliła się, a jej niewidzący wzrok utknął w boazerii. Wtedy właśnie obiecał sobie, że dowie się, co ta dziewczyna ukrywa.

- Pomyślimy. - Posłał jej swój najlepszy uśmiech i właśnie wtedy wróciła kelnerka z talerzami, które miała ułożone na przedramieniu. 

- Smacznego. - Rzuciła, bardzo kulturalnie, ale można było zauważyć zmęczenie w jej postawie i wzroku, dlatego Luke odnotował w myślach, żeby zostawić jej napiwek.

- Dwa kierunki? - Spytał zamyślony Madelaine, która zdążyła wpakować pełen widelec zwiniętego makaronu do ust. Spojrzała na niego, brudząc się sosem w kąciku ust.

- Chciałam jeszcze składać papiery na polibudę, ale to było niewykonalne.

Nie był pewien, czy mówi poważnie. A ona zresztą chyba wyłapała jego spojrzenie, bo prawie od razu się odezwała.

- Lubię mieć napięty grafik, wiesz? I lubię uczyć się nowych rzeczy. Wtedy czuję, że żyję. 

*

Siedzieli na piasku, wpatrując się w niebo. Słońce chyliło się ku zachodowi, a oni śmiali się z błahostek. Popijali wino (nalali je do plastikowych kubeczków z supermarketu) i kilka razy się poszturchali, kiedy Luke nagle ucichł i wbił wzrok w jakiś punkt w oddali. Madelaine odruchowo spojrzała w to samo miejsce i zauważyła chłopca, który do nich podszedł.

- Siema. Madelaine, to jest Ashton, poznajcie się.

Uścisnęli sobie ręce.

Ashton odgarnął kilka niesfornych loków, które nasunęły się mu na twarz.

- Robimy imprezę. Wpadniecie?

- Jasne.

Ostatni wstawiłam miesiąc temu, ale wstyd. Przepraszam, miałam kryzys. Miłego wieczoru!

hometown; l.h. wolno pisane!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz