— Boże drogi! — krzyknęła z jękiem Ada, mocując się z poplątanymi słuchawkami, jednak niezależnie, za co by pociągnęła drżącymi palcami, kabelki niemiłosiernie zapętlały się w ciaśniejszy supeł. — Matko kochana!
— I wszyscy święci — dopowiedział w locie Arek, który przechodził akurat korytarzem. Ada z trudem zignorowała zaczepkę starszego brata. Nie miała bowiem czasu na byle kłótnie. Nie teraz.
Wsadziła w uszy splątane słuchawki, a kołtun pod szyją ledwo jej na to pozwolił. Ostatkiem logicznego myślenia stwierdziła, że nadawały się już jedynie do kosza.
Włączyła to, na co tak długo czekała – nowy teledysk ulubionego zespołu ze Śląska, The Rootz. W jego skład wchodziło sześcioro muzyków, a czterech z nich było rodziną. Najstarszym jej przedstawicielem był grający na perkusjonaliach Mariusz Świderski, o pseudonimie Tata Świder. Do zespołu należeli też dwaj jego synowie, dwudziestodwuletni Daniel, który czarował swoim głosem oraz młodszy od niego o pięć lat i zarazem najmłodszy w zespole Artur zmieniał się w prawdziwego szaleńca, zasiadając za perkusją. Wujek chłopców, Damian, grał na basie. Melodie gitary elektrycznej płynęły natomiast spod palców Adriana, a drugi w historii zespołu klawiszowiec Bartek był ich najświeższym nabytkiem. Cała szóstka tworzyła wyjątkowy, bardzo oryginalny band. Każdy z nich miał swój własny styl, za który Ada ich pokochała.
Ze słuchawkami w uszach delektowała się wyczekiwaną piosenką, łaknąc wzrokiem każdą klatkę teledysku.
Kwietniowa przeplatanka pogodowa, która w Święta Wielkanocne zażartowała śniegiem po kostki, tego dnia zafundowała piekielny skwar. Dlaczego więc dreszcze przebiegały dziewczynie po ciele za każdym razem, kiedy przed jej oczami pojawiał się Danny? Zważywszy na fakt, że wokalista to zwykle najbardziej rozpoznawalna osoba w zespole (dziwnym trafem też chodliwy towar u fanek), to włosy stały Adzie przez cały czas trwania filmiku, a nawet i dłużej, bowiem cały jej pokój udekorowany był oryginalnymi przedmiotami, które dziewczyna sama projektowała i zamawiała przez internet. Skutek tego taki, że wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, patrzyli chłopcy z zespołu. Odmierzali jej czas w zegarku ściennym i wybudzali z kolorowych snów budzikiem, a na tarczy każdego zegarka tkwiło inne zdjęcie z koncertu. Foto kalendarz odliczał dni tygodnia, co miesiąc racząc jej oczy kolejnym ulubionym motywem. Ściany oblepione były plakatami, a jedna skrywała się za wielką fototapetą z muzykami. Każdego wieczoru Ada przykrywała się pościelą z poszewką z jej ulubionym zdjęciem, a na co dzień nosiła bluzki z logo i nadrukami. Ponadto posiadała puzzle, breloki, etui na telefon, kubek, lalki na podobieństwo każdego z członków zespołu czy nawet małą naklejkę przyklejoną na samochodzie. Sama też ukrywała małą tajemnicę na ciele – tatuaż z logiem zespołu na lewych żebrach.
Można zatem powiedzieć, że zespół The Rootz nie miał raczej bardziej świrniętej fanki, a wszyscy wokół uważali ją za szaleńca. Czasami nawet sama widziała w swoim zachowaniu nutkę nienormalności, jednak w następnej sekundzie planowała już wyjazd na kolejny koncert, a ten rok był dla niej wyjątkowo pomyślny i miała cichą nadzieję, że w końcu zaliczy wszystkie występy. Zaśpiewać z Danielem każdą piosenkę i znów podejść po kolejne autografy, by zobaczyć ich. Jego i ją...
Serce zacisnęło się Adzie w skurczu niepohamowanej zazdrości. Po co niby Danny taszczył ze sobą na każdy koncert swoją dziewczynę, by ta fit lala łypała oczami na wszystkie fanki, jakby podchodziły z obrączkami do Daniela, żeby mu się oświadczyć.
Ada nigdy nie dała się jej zastraszyć i zawsze spotykała się ze swoimi idolami, a niezmiernie było miłe, kiedy wszyscy cieszyli się na jej widok. W zależności od sceny i koncertu, czasem jedynie zajmowała stałe miejsce pod sceną (mogąc poczuć perfum wokalisty i zostać skropioną potem z jego mokrych włosów), by zwykłym uśmiechem wywołać ich radość. I złość Anny.
Uśmiechnęła się złośliwie. Ciekawiło ją tylko, co by było, gdyby ta cała Anna nie istniała? Albo gdyby chociaż miała w sobie coś, za co Ada mogłaby ją polubić. Tymczasem nie było w niej bowiem niczego wybitnego, czym wyróżniałaby się na tle fanek swojego chłopaka. Anna była przeciętnie ładna, a umiejętność malowania się i pęd za modą sprawiały jedynie, że wyglądała na bardzo zadbaną i elegancką, a prowadzony przez nią blog przecierał wszelkie szlaki gustu. Zupełnie innego od Ady i jej fanowskiego, zwykłego bloga o codzienności. Ada często miała ochotę napisać Annie jakiś cięty komentarz, ale wiedziała, że niczego by on nie wniósł do jej życia.
Otrząsnęła się z rozmyślań i wróciła do własnych spraw. Złapała za piżamę i ruszyła do łazienki.
YOU ARE READING
The Rootz
FanfictionZamknij oczy, pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki... Czy uwierzysz w moc jednego urodzinowego życzenia i spełniającą marzenia złotą rybkę? * Tekst może zawierać wulgaryzmy i sceny erotyczne (jednak nie ma w nim ostrych seksów). Pisane z myślą o zes...