VII (1/2)

18 0 0
                                    

     Nigdy by nie przypuszczała, że sufit stanie się tak interesujący. Wlepiała w niego ledwo otwarte oczy, które poprzedniego wieczoru zawiesiły się w tym samym punkcie i nie chciały zamknąć. Myśli kłębiły się w jej głowie, co rusz bombardując Adę wciąż powtarzanymi obrazami.

     Odrzuciła kołdrę i energicznie wyskoczyła z łóżka, próbując czmychnąć przed nieuchronnym wariactwem. Na nic się to zdało. To znaczy- nie zwariowała, jednak wspomnienie uczepiło się solidnie i towarzyszyło do samego przedpołudnia.

     —­ Okej, teraz się skup ­— rzekła do siebie ochoczo przed wrotami do piekieł. Nie miała ochoty tam wchodzić. Rozejrzała się wokół rozpaczliwie, po czym wzięła głęboki wdech i drżącą ręką pchnęła drzwi. Zagłębiając się z każdym krokiem korytarzem ku ośmiogodzinnej męce, robiło jej się niedobrze. Ociągając się, odwlekała moment wtargnięcia do szatni.

     —­ Kurna, dzisiaj mecz! —­ Usłyszała za drzwiami uniesiony głos Kasi, a usta same rozciągnęły się w uśmiechu. —­ Znowu ta szarańcza zrobi sobie strefę kibica.

     —­ Jeszcze dobrze, że nie kocioł ­— skwitowała Marta.

     — Wywalę ten telewizor. Niepotrzebnie stary go założył. ­— Zamilkła na chwilę, by ściągnąć bluzkę przez głowę. ­— Z takiej fajnej knajpy powoli robi się burdel.

     —­ Cześć, burdelówki — przywitała je Ada.

     —­ Śmiej się ­— ofuknęła ją koleżanka. ­— Niedługo będziesz szorować zarzyganą podłogę po tych pijakach.

     — Wystarczy mi, że zbieram z niej swoją pracę.

     — Rzygi będą jej owocem.

     — Mam tylko nadzieję, że chociaż parkiet na tym skorzysta. —­ I od razu odpowiedziała na pytający wyraz twarzy Hanki: — Nie wiem jak, ale staram się nastrajać pozytywnie.

     —­ Od razu mówię, że nie będę sprzątać bełtów, bo dołożę swoich —­ oznajmiła Marta i dodatkowo uniosła rękę w odmownym geście.

     —­ Ja też —­ rzekły wszystkie zgodnie.

     — Na mnie nie patrzcie ­— żachnęła się Ada. ­— Sprząta ta, która stoi za barem. Nie upijajcie pijaków i nie będzie problemu.

     —­ Najchętniej pozbijałabym wszystkie flaszki na chorym łbie starego —­ odgrażała się Kaśka. — ­Niedługo zrobi się tu dom rozpusty.

     —­ A my będziemy wyskakiwać z fartuszków.

     — Nie bez powodu stary zamontował tę rurę. Niby stojak do kwiatów, a jakiś podejrzany.

     Wyszły z szatni z uśmiechem na ustach. Dobrze było rozpocząć pracę w towarzystwie energicznych osób.

     Ostatecznie jednak jeden rzut okiem na parszywy stolik, przy którym tyle się wydarzyło, sprawił, że różowy balonik szczęścia rozpękł się z niesłyszalnym hukiem. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł fance po plecach.

     Przyszła tam z postanowieniem próby oswojenia się z przeszłością, a udało jej się to dopiero w drugiej połowie zmiany.

     —­ Ach!

     Kończąca międzyzmianę Kinga już pokierowała się w stronę wyjścia. Przypomniała sobie pewną ważną rzecz i wróciła do lady.

     —­ Był tutaj ktoś do ciebie —­ zwróciła się do Ady.

   — Do mnie? ­— zapytała zaskoczona dziewczyna. Myśli zakotłowały się w jej głowie. Serce zabiło mocniej, lecz szybko się opanowała. Niemożliwe. Nie daj sobie zwariować.

     — To pewnie Maciej —­ mruknęła mniej entuzjastycznie. Tylko czego mógł chcieć i po co nachodził ją w pracy?

     Kinga wzruszyła ramionami.

     —­ Powiedziałam mu, jak jutro pracujesz. Zapowiedział, że przyjdzie, gdy skończysz.

     — Dzięki.

     —­ To narka.

     Ada kiwnęła jej głową na odchodne. Tym razem Kinga już się nie wróciła.

     Chwilowa nadzieja, jakoby to Daniel o nią pytał, ulotniła się jak mgła przepędzona przez wiatr. Nierealna jak zniknięcie Anny, choć nie tak do końca, gdyby jej w tym pomóc...

     Do jutra raczej powinna się już pozbierać i ukryć strapienie przed Maćkiem. Gdyby teraz na nią spojrzał, z kilometra dostrzegłby, że coś było nie tak, a nie miała ochoty spowiadać się mu, by wysłuchiwać obelg pod adresem idola, który w oczach Macieja byłby co najmniej mięczakiem bez jaj.

     Ostatecznie perspektywa spotkania z przyjacielem rzucała plan na aktywne wykorzystanie tych kilku godzin po pracy. Przynajmniej zajęty czymś mózg przestanie myśleć o Danielu. Być może to najlepszy czas, by zajęła się sobą i nauczyła oddzielić prawdziwe życie od naiwnych fantazji fanki, jak radzili jej wszyscy mędrcy wokół. Może już czas dorosnąć?

     A może Maciej wiedział już o całym zajściu i postanowił wpaść po nią, by do końca dnia prawić jej kazania?

     Przygryzła wargę w zamyśleniu, a wyrwał ją z niego ręcznik, którym oberwała od Magdy.

     —­ Nie stój tak. Robota czeka.­ — Koleżanka sprowadziła ją na ziemię.

     Ada machinalnie otrzepała włosy. Nie wiadomo, co Magda nim wycierała, a znając ją, mogło to być wszystko.

     Wróciła do obowiązków, choć coś wciąż nie dawało jej spokoju.

     Korzystając z przerwy, od razu złapała za telefon. Podświetliła ekran z jakąś dziwną pewnością zobaczenia tam czegoś, co rozwiałoby wszelkie wątpliwości, choćby jeden krótki sms czy nieodebrane połączenie. Niczego jednak nie znalazła.

     Zmarszczyła brwi i po chwili wahania wybrała numer znajomego.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 30, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The RootzWhere stories live. Discover now