Nigdy by nie przypuszczała, że sufit stanie się tak interesujący. Wlepiała w niego ledwo otwarte oczy, które poprzedniego wieczoru zawiesiły się w tym samym punkcie i nie chciały zamknąć. Myśli kłębiły się w jej głowie, co rusz bombardując Adę wciąż powtarzanymi obrazami.
Odrzuciła kołdrę i energicznie wyskoczyła z łóżka, próbując czmychnąć przed nieuchronnym wariactwem. Na nic się to zdało. To znaczy- nie zwariowała, jednak wspomnienie uczepiło się solidnie i towarzyszyło do samego przedpołudnia.
— Okej, teraz się skup — rzekła do siebie ochoczo przed wrotami do piekieł. Nie miała ochoty tam wchodzić. Rozejrzała się wokół rozpaczliwie, po czym wzięła głęboki wdech i drżącą ręką pchnęła drzwi. Zagłębiając się z każdym krokiem korytarzem ku ośmiogodzinnej męce, robiło jej się niedobrze. Ociągając się, odwlekała moment wtargnięcia do szatni.
— Kurna, dzisiaj mecz! — Usłyszała za drzwiami uniesiony głos Kasi, a usta same rozciągnęły się w uśmiechu. — Znowu ta szarańcza zrobi sobie strefę kibica.
— Jeszcze dobrze, że nie kocioł — skwitowała Marta.
— Wywalę ten telewizor. Niepotrzebnie stary go założył. — Zamilkła na chwilę, by ściągnąć bluzkę przez głowę. — Z takiej fajnej knajpy powoli robi się burdel.
— Cześć, burdelówki — przywitała je Ada.
— Śmiej się — ofuknęła ją koleżanka. — Niedługo będziesz szorować zarzyganą podłogę po tych pijakach.
— Wystarczy mi, że zbieram z niej swoją pracę.
— Rzygi będą jej owocem.
— Mam tylko nadzieję, że chociaż parkiet na tym skorzysta. — I od razu odpowiedziała na pytający wyraz twarzy Hanki: — Nie wiem jak, ale staram się nastrajać pozytywnie.
— Od razu mówię, że nie będę sprzątać bełtów, bo dołożę swoich — oznajmiła Marta i dodatkowo uniosła rękę w odmownym geście.
— Ja też — rzekły wszystkie zgodnie.
— Na mnie nie patrzcie — żachnęła się Ada. — Sprząta ta, która stoi za barem. Nie upijajcie pijaków i nie będzie problemu.
— Najchętniej pozbijałabym wszystkie flaszki na chorym łbie starego — odgrażała się Kaśka. — Niedługo zrobi się tu dom rozpusty.
— A my będziemy wyskakiwać z fartuszków.
— Nie bez powodu stary zamontował tę rurę. Niby stojak do kwiatów, a jakiś podejrzany.
Wyszły z szatni z uśmiechem na ustach. Dobrze było rozpocząć pracę w towarzystwie energicznych osób.
Ostatecznie jednak jeden rzut okiem na parszywy stolik, przy którym tyle się wydarzyło, sprawił, że różowy balonik szczęścia rozpękł się z niesłyszalnym hukiem. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł fance po plecach.
Przyszła tam z postanowieniem próby oswojenia się z przeszłością, a udało jej się to dopiero w drugiej połowie zmiany.
— Ach!
Kończąca międzyzmianę Kinga już pokierowała się w stronę wyjścia. Przypomniała sobie pewną ważną rzecz i wróciła do lady.
— Był tutaj ktoś do ciebie — zwróciła się do Ady.
— Do mnie? — zapytała zaskoczona dziewczyna. Myśli zakotłowały się w jej głowie. Serce zabiło mocniej, lecz szybko się opanowała. Niemożliwe. Nie daj sobie zwariować.
— To pewnie Maciej — mruknęła mniej entuzjastycznie. Tylko czego mógł chcieć i po co nachodził ją w pracy?
Kinga wzruszyła ramionami.
— Powiedziałam mu, jak jutro pracujesz. Zapowiedział, że przyjdzie, gdy skończysz.
— Dzięki.
— To narka.
Ada kiwnęła jej głową na odchodne. Tym razem Kinga już się nie wróciła.
Chwilowa nadzieja, jakoby to Daniel o nią pytał, ulotniła się jak mgła przepędzona przez wiatr. Nierealna jak zniknięcie Anny, choć nie tak do końca, gdyby jej w tym pomóc...
Do jutra raczej powinna się już pozbierać i ukryć strapienie przed Maćkiem. Gdyby teraz na nią spojrzał, z kilometra dostrzegłby, że coś było nie tak, a nie miała ochoty spowiadać się mu, by wysłuchiwać obelg pod adresem idola, który w oczach Macieja byłby co najmniej mięczakiem bez jaj.
Ostatecznie perspektywa spotkania z przyjacielem rzucała plan na aktywne wykorzystanie tych kilku godzin po pracy. Przynajmniej zajęty czymś mózg przestanie myśleć o Danielu. Być może to najlepszy czas, by zajęła się sobą i nauczyła oddzielić prawdziwe życie od naiwnych fantazji fanki, jak radzili jej wszyscy mędrcy wokół. Może już czas dorosnąć?
A może Maciej wiedział już o całym zajściu i postanowił wpaść po nią, by do końca dnia prawić jej kazania?
Przygryzła wargę w zamyśleniu, a wyrwał ją z niego ręcznik, którym oberwała od Magdy.
— Nie stój tak. Robota czeka. — Koleżanka sprowadziła ją na ziemię.
Ada machinalnie otrzepała włosy. Nie wiadomo, co Magda nim wycierała, a znając ją, mogło to być wszystko.
Wróciła do obowiązków, choć coś wciąż nie dawało jej spokoju.
Korzystając z przerwy, od razu złapała za telefon. Podświetliła ekran z jakąś dziwną pewnością zobaczenia tam czegoś, co rozwiałoby wszelkie wątpliwości, choćby jeden krótki sms czy nieodebrane połączenie. Niczego jednak nie znalazła.
Zmarszczyła brwi i po chwili wahania wybrała numer znajomego.
YOU ARE READING
The Rootz
FanfictionZamknij oczy, pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki... Czy uwierzysz w moc jednego urodzinowego życzenia i spełniającą marzenia złotą rybkę? * Tekst może zawierać wulgaryzmy i sceny erotyczne (jednak nie ma w nim ostrych seksów). Pisane z myślą o zes...