Rozdział 3

246 14 2
                                    

Pov. Jenifer

Obudziłam się, przez ciężar na moim brzuchu, oraz gorących pocałunkach na dekolcie. Jęknęłam, gdy Chris przyssał się, do mojej szyi zostawiając, po sobie ślad.

-Księżniczko, mamy czterdzieści minut, zanim zjawi się Nathaniel, a ja jestem na Ciebie strasznie, strasznie napolony.- mruknął mi zmysłowo do ucha.

~*~

-Siostra. Ubieraj się. Jedziemy do tych debili.- mruknął Nathaniel, siadając na łóżku, nie przejmując się nagim Christpher'em.

-Muszę jechać?- spytałam, mruknął coś w stylu "Sama w czoraj chciałaś, musisz" i wyszedł. Szatyn się ubrał, wychodząc z pokoju, klepiąc mnie po dupie.

Westchnęłam ciężko, idąc w stronę łazienki.

Po wyjściu chwyciłam z garderoby krutkie dresowe spodenki, bokserkę, bieliznę i nike. Ubrałam się szybko. Wzięłam telefon i słuchawki, po czym wyskoczyłam przez okno.

~*~

Po porannym bieganiu, wróciłam oknem. Wzięłam bieliznę, poprzecierane białe rurki, szary crop top, bez ramion i również szare koturny.

Wsiadłam do białego Mercedesa, odjeżdżając, z garażu. Co ten debil może mi zrobić? I jak na zawołanie, odezwał się.

~Słownictwo. Co żeś zrobiła?~ spytał zirytowany.

Od porannego biegania, truje mi dupe, cały czas. Nawet, mu nie odpowiadam, bo to bez sensu.

~ Kochanie, kiedy będziesz? Nie ignoruj mnie.~ jęknął

~Odwal się ode mnie!~ warknęłam ~Zamknij ten futrzasty ryj na pół godziny!~

Nie możesz być dla niego miła?
^Nie moja wina, że jest taki irytujący.^

Wyprzedziłam Bruna. Przyszyłam, dając reszcie znaj, że się ścigamy. Przede mną, został tylka mój brat. Zauważyłam wejście do lasu. Docisnęłam gaz, wyprzedzając go. Wjechałam do lasu. Chamując gwałtownie przed willą. Z domu wypadł wysoki umięśniony brunet. Miał piękne czekoladowe oczy. Prosty, mały nos, na którym było, paręnaście słodkich piegów. Kilku dniowy zarost, pełne malinowe usta to wszystko dodawało mu seksapilu. Szerokie barki, wąskie biodra, był strasznie umięśniony. Kolczyk w lewej brwi, oraz parę tatuaży, na rękach i klatce piersiowej.

-Moja!-  Usłyszałam, od razu po wyjściu z samochodu.

Zanalazł się przy mnie po paru sekundach. Odwróciłam się gwałtownie. Zaczęłam biec, jak najszybciej umiałam.  Biegłam już pół godziny. Zatrzymałam się na polanie.  Padłam na kolana, oddychając głęboko. Usłyszałam szelest w krzakach. Podniosłam się na równe nogi, patrząc w tym kierunku. Zobaczyłam dwa duże ciemno-brązowe wilki. Poczułam ręce oplatające mnie w talii. Zamachnęłam się, uderzając tego osobnika. Odwróciłam się wpadając na tors chłopaka, który miał głowę odchyloną pod wpływem uderzenia. Przyparł mnie gwałtownie do drzewa.

-Jesteś moja! Zrozum!- wziął parę, głębokich wdechów.

Chciałam mu odpyskować, ale nie potrafiłam złapać oddechu. Oddaliłam się parę kroków do tyłu, podpierając ręce na kolanach pochylając się. Pół godzinny bieg sprintem, w siedmio centymetrowych koturnach, to nie był dobry pomysł.

Po uspokojeniu oddechu, wyprostowałam się, zaciskając oczy. Nie chcę się w niego wpoić.

-Zdajesz sobię sprawę, z kim rozmawiasz, oraz jaką, ma moja rodzina opinię, na punkcie mate?- spytałam ironicznie. Odchyliłam głowę, do tyłu, nadal głęboko oddychając. -Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać, bez mojego brata.-

-Co ty masz na szyi?!- ryknął wściekle.

-Naprawdę, nie wiesz, co to malinka debilu?- uniosłam brew.

Zostałam gwałtownie przyciągnięta do czegoś twardego.

-Kto, to zrobił?!- syknął

-Mój brat.- powiedziałam wywracając oczami, wiedząc, że ten inbecyl, tego nie zobaczy.

-Co, Kurwa?!- krzyknął, a ja zatkałam uszy.

-Gdzie?!- krzyknęłam, równie głośno -Żartuję. Wyobraź sobie, że mam kolegów, którzy zaspokajają, moje potrzeby seksualne.

-Nikt, oprócz mnie, nie będzie zaspokajać, twoich potrzeb! - warknął -Otwórz oczy!-

Ja, jakby, nigdy nic, stałam w tym samym miejscu. Nagle, zrobił, coś za co, miałam ochotę, go zabić.











ZatraconaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz