Rozdział 4

256 14 3
                                    

Odepchnęłam, od siebie chłopaka.

-Ty idioto! Oznaczyłeś mnie!- krzyknęłam zbulwersowana.

-Moja!- jego oczy przybrały wiśniowy kolor.

Stał i patrzył na mnie, jak na cały swój świat. Nagle, cała złość do niego wyparowała, a zawładnęło mną uczycie porządania, względem przystojnego bruneta. Poczułam ramiona oplatające mnie w tali. Otrząstnęłam się z transu. Widziałam przed sobą szary materiał. Podniosłam wzrok na twarz chłopaka. Mimo mojego metr siedemdziesiąt, on i tak, był wyższy. Miał spokojnie ponad metr dziewiędzesiąt. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Miałam odchyloną głowę do tyłu. Chłopak cmoknął mnie w nos opierając swoje czoło o moje.

-Śliczna jesteś, królewno.- mruknął szczerząc, się jak głupi. -Jak masz na imię?-

-Je-Jenifer.- miękłam, pod, każdym jego spojrzeniem. Czułam, że muszę, być posłuszna.

-Słodko.- zamyślił się.- Będziesz moim Reniferem.-

Chłopak przyssał się, do mojej szyi, w miejscu, gdzie rano Chris robił mi malinki. Odchyliłam głowę, dając mu lepszy dostęp.

-Który, kutas ci to zrobił?-warknął.

-Christopher.- powiedziałam patrząc na niego, jak zaczarowana.

-Pokażesz, mi potem, który, to jest. Idziemy.- mruknął chwytając, moją rękę.

Cała drogę, chłopak, zerkał na mnie, a ja cały czas nie wiedziałam co się stało. Nie chcę, go słuchać, ale coś mi, każę. Zobaczyłam, przebijające się rysy budynku. Wszytkie auta, jakimi przyjechaliśmy stały, tam, gdzie w cześniej. Warknął coś, pod nosem, rzucając mi jego bluzę. Dopiero zorientowałam się, że jest już ciemno. I zimno. Przerzuciłam, bluzę przez głowę. Sięgała mi do połowy ud. Przynajmiej, była jasno-szara.

Dopiero, teraz przyjrzałam, mu się dokładnie. Miał jasno-szary podkoszulek, białe jeans'y z przetarciami, oraz szaro-białe max-y.

Przygryzłam wargę. Był nieziemsko przystojny. Wyglądał, jak młody Bóg. Zaśmiał się.

-Ty wiesz, że ja słyszę, twoje myśli?- zapytał ze śmiechem. Wzruszyłam ramionami. -Jesteś urocza.- mruknął.

Odwrócił się, przez co wpadłam na jego tors. Schylił się, cmokając mnie, w nos. Wziął mnie na ręce, kierując się w, stronę widocznego budynku. Przed drzwiami, zeskoczyłam szybko, z rąk bruneta, na co warknął. Nie przejmując się, niczym weszłam na luzie do willi. Skierowałam się, do miejsca, skąd wyczuwałam, najmocniejszy zapach brata. Weszłam spacerkiem do, jak się okazało, salonu.

-Gdzieś, ty była?- spytał rozbawiony Nathaniel. Spojrzał na mojego mate. -Zafundowałaś mu pół godzinny bieg, po lesie?- zaczął chichotać.

Na moje usta, wpłunął głupkowaty uśmieszek. Przeskoczyłam, przez oparcie kanapy, lądując na, kolanach szatyna, od razu wtulając, się w niego.

-Który, to Christo...- uciął. -To, twój brat?- wskazał, na Nata. Skinęlam głową. -Który, to Christopher?- warknął

Wymieniony chłopak wstał, jak zawsze pewny siebie. Szczerze? Nawet, go nie lubiłam, a ni nikt z naszej ekipy. Ja byłam, dla niego miła, tylko dla tego, że mieliśmy sex-układ. Reszta, jakoś go tolerowała.

-Jordan! Felix! Zabierzcie, go do lochów!- warknął, na bety.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 11, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZatraconaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz