Rozdział 8

1K 99 15
                                    

Severus opychał się właśnie karaluchami w syropie, gdy szli przez ulicę Hogsmeade. Harry przyglądał mu się z niekrywanym obrzydzeniem.

- Wiesz, nigdy nie podejrzewałbym cię o zalubowanie do takich rozkoszy podniebienia.

Chłopak spojrzał na niego pytająco po czym wyciągnął w jego stronę papierową torbę ze stylizowanym na orzeszki ziemne paskudztwem.

- Gdzie moje maniery? Śmiało, niech się pan częstuje – uśmiechnął się szeroko, na co Potter odsunął się zniesmaczony.

- Obrzydlistwo! Zupełnie jak twoje zęby. Masz chyba czułkę pomiędzy jedynkami.

Snape odwrócił się do niego plecami i wygrzebał resztkę karalucha by już po chwili rozkoszować się nową porcją „słodyczy”.

- Więc? Jaki masz teraz plan, oprócz tego, że wyglądasz w tym momencie jak paskudny ghul?

- Oprócz tego, że pana żarty stają się monotonne, miałem nadzieję, że pójdziemy do sklepu odzieżowego Gladraga.

W końcu ślizgon zgniótł pustą, papierową torbę i wyrzucił ją do pobliskiego kosza.

- To nie są żarty, ja tylko stwierdzam powszechnie wiadome fakty. A propo sklepu odzieżowego uważam, że to bardzo dobry pomysł – uśmiechnął się do niego.

- Naprawdę?

- Oczywiście. Bardzo się cieszę, że postanowiłeś w końcu kupić nową parę gaci. Ba, ode mnie dostaniesz jedną, a niech stracę, dwie pary ekstra!

Snape zacisnął niebezpiecznie pięści.

- Świetnie, ale zaraz potem idziemy do sklepu Zonka.

- Po co tym razem?

- Żebym cisnął panu łajnobombą w twarz!

Harry poczuł jak wszystko w nim się gotuje. Nie potrafił stwierdzić, w którym momencie pozwolił gówniarzowi na taką swobodę w doborze słów.

- Przysięgam ci, Snape, że jak tylko zacznie się rok szkolny odbiorę ci tyle punktów i wlepię tyle szlabanów ile tylko będę mógł.

- Och, już się boję – skomentował niewzruszony groźnami profesora. - Jesteśmy, wchodzi pan? W końcu zostały mi obiecane dwie pary majtek.

Potter przepchnął się przed niego, trącając go niby przypadkiem łokciem w brzuch, na co ten zwinął się z bólu, i wszedł do środka. W sklepie spędzili jakieś pół godziny. Harry kupił chłopakowi obiecaną bieliznę, a przy okazji sobie kilka szat, spodni i koszul. Szczerze mówiąc nie za bardzo obchodziło go co przymieżał ślizgon do czasu, gdy mignął mu kawałek prążkowanego, zgniłożółtego materiału. Szybko dopadł kotarę przy przymierzalni i odsłonił ją jednym sprawnym ruchem. Stanął jak wryty.

- Co to, na Merlina, jest?

Snape stał przed lustrem w tandetnej koszuli z falbanami na końcach rękawów. Wyglądał prawie jak Ron na balu bożonarodzeniowym. Tym razem nie mógł powstrzymać śmiechu.

- Ściągaj to z siebie, wyglądasz jak idiota.

Severus tylko prychnął i złapał za zasłonę uniemożliwiając mu dalsze nabijanie się z niego.

Szli teraz w stronę sklepu u Derwisza i Bangesa. Z twarzy Harry’ego ciągle nie znikał głupkowaty uśmiech, co zaczynało coraz bardziej irytować ślizgona. Łypnął na niego niebezpiecznie, lecz ten zdawał się tym nie przejmować.

- Co znowu?!

- Przecież nic nie mówię.

- Ale ciągle ma pan ten debilny wyraz twarzy!

Believe in DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz