Rozdział 2

1.3K 108 3
                                    

Harry zawsze zastanawiał się jak mieszkali nauczyciele Hogwartu. Nie tyle jak, co gdzie. Wiedział tylko, że Snape musiał mieć swoje kwatery gdzieś w lochach, ale o innych nie miał bladego pojęcia. To sprawiło, że kierowany ciekawością, niemal biegiem przemierzał szkolne korytarze. Nie zwracał uwagi na zaciekawione spojrzenia postaci z obrazów, choć musiał wyglądać naprawdę głupio z tym uśmieszkiem, który rozlał się na jego twarzy.

Kiedy dotarł do zniszczonych przez czas starych drzwi, znajdujących się na piątym piętrze przystanął. Wyciągnął w stronę klamki prawą dłoń i nacisnął srebrną rączkę, a zawiasy natychmiast dały o sobie znać. Jego oczom ukazał się gabinet. Niemal od razu przekroczył próg.

Gabinet nie był zbyt obszerny, ale dość przytulny. Pod oknem przysłoniętym czerwoną kotarą znajdowało się małe biurko, a tuż za nim wielki, obity w skórę fotel. Ściany przysłonięte były regałami uginającymi się od nadmiaru książek. Rozejrzał się uważniej. Nie zauważył żadnej dekoracji, obrazu, wazonu, czegokolwiek. W sumie to odpowiadała mu ta prostota, będzie musiał tylko zaopatrzyć się w kilka niezbędnych mu rzeczy.

Harry podszedł do drzwi znajdujących się po lewej stronie pomieszczenia.

- Czekoladowe żaby.

Drzwi uchyliły się przed nim i ujrzał niewielki salon utrzymany w czerwonej tonacji. Naprzeciwko niego widniał kominek, w którym już ktoś rozpalił ogień. Na prawo znajdowało się małe okno, a tuż pod nim niewielki stolik, przy którym stał fotel. Podszedł bliżej i opadł na niego zagłębiając się w jego miękkiej fakturze.

Jak dobrze było zapomnieć o wszystkim, chociaż na chwilę. Wiedział, że był nie w porządku wobec swoich bliskich, robiąc sobie aż rok wypoczynku, ale przecież nie musi nikogo uświadamiać, że tak właśnie postąpił. Poza tym miał dużo czasu na podszkolenie swoich umiejętności magicznych, a czas dawał mu tak wiele możliwości.

Czas. Coś czego nie mieli, a tak potrzebowali. Tutaj nie musiał się o niego martwić. Miał go, aż ponad i wiedział, że dobrze go wykorzysta.

W zamku znajdował się dział Ksiąg Zakazanych i już wcześniej ustanowił sobie za cel spędzenia tam trochę czasu, a może i zabrania paru książek? Nie, to był zły pomysł. Musiał myśleć trzeźwo i rozważnie. Zresztą teraz będzie miał dużo czasu by zastanowić się nad tym co robić dalej.

*

Harry poświęcił blisko godzinę na rozpakowanie się. Przed wyjazdem dostosował magicznie swoją torbę tak, że w środku miała ona pojemność wielkiej walizki. Wiedział jednak, że będzie musiał udać się do Hogsmeade, by kupić potrzebne mu podręczniki, czyste pergaminy, pióra i inne tego typu akcesoria.

Po obiedzie miał umówione spotkanie z Dumbledorem, miał mu nieco bardziej przybliżyć jego pracę w Hogwarcie. Nie mógł powiedzieć, że się tym nie stresował. Teraz każda wizyta u dyrektora była mu nie na rękę, wiedział jednak, że tego nie da się tak po prostu uniknąć i będzie musiał do tego przywyknąć.

Westchnął, nałożył szatę zwisającą z poręczy fotela, po czym udał się na obiad do Wielkiej Sali.

Szedł przez korytarze mając złe przeczucia. Nie uśmiechała mu się wizja siedzenia przy jednym stole z lustrującym go wzrokiem Dubledorem, a także innymi nauczycielami. Właściwie to nie wiedział jak miałby z nimi rozmawiać. Musiał przyznać, że źle się czuł musząc ciągle uważać na to, co mówi i robi. Miał nadzieję, że kiedyś to minie.

Bum!

Siła zderzenia była tak mocna, że Harry nie powstrzymał upadku na podłogę. Jego głowa uderzyła o twardą posadzkę, tak mocno, iż poczuł w niej przeszywający ból, a przed oczami zamigotały mu czarne plamy. Podniósł się, opierając na łokciu i pochylił do przodu, wolną ręką masując tył czaszki.

Believe in DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz