Rozdział 4

3 1 0
                                    

W życiu nie wszystko idzie po naszej myśli i nie wszyscy są tacy jakim myśleliśmy, że są. Czasem nasi "przyjaciele" są pasożytami, niczym pijawka, która gdy zaspokoi swój głód, odpadnie. Cierpimy po ich stracie, ale z biegiem czasu zrozumiemy, że bez nich jesteśmy silniejsi.

Rose usiadła sama, ani przez moment na mnie nie spojrzała. Rozmawiała z Kirą i Tiną, cały czas się śmiejąc. Długo po mnie nie płakały, prychnęłam w myślach. I pomyśleć, że jeszcze w piątek chciały mnie całować po rękach za zrobienie zadań. Jak widać byłam im tylko do tego potrzebna, no może nie od początku naszej znajomości. Jestem tylko ciekawa, kiedy i dlaczego zmieniły swoje zachowanie do mnie...
 
-Witam klaso, dziś zaczniemy od pracy w grupach. Tematy będą obszerne, więc dokończycie zadanie w domach. - do rzeczywistości przywrócił mnie głos nauczycielki. - Waszymi partnerami będą koledzy z ławki. Oh, Blanka dobrze, że usiadłaś z Leną - zauważyła, no tak od początku szkoły siedziałam z Rose i z nikim innym. - Cieszę się, że tak bardzo zaangażowałaś się w swoje zadanie.

Skinęłam jej tylko głową.

-Jeśli chcesz mogę zrobić go sama, ale powiemy że razem go zrobimy. - Usłyszałam cichy szept z mojej lewej strony.

-Nie. Przyjdź do mnie jutro o siedemnastej.

-Ymm, jak chcesz... Myślałam, że...

-To źle myślałaś.

Czuję, że dziś specjalnie miła nie będę, no, ale cóż poradzę, nie każdego dnia traci się chłopaka i najbliższe przyjaciółki. A już zdecydowanie nie pomaga myślenie o tym, tak więc przez  resztę lekcji skupiłam się tylko i wyłącznie na przyczynach wybuchu wojny secesyjnej. Może temat niezbyt ciekawy, jak i większość zagadnień na historii,  ale dla mojego zawodu również potrzebny. W końcu to właśnie ludzie i ich sposób myślenia doprowadził do wszystkich wojen. Głównie chodzi tu o kolor skóry, czy tak jak w przypadku wojny z zadania, a właściwie jednym z czynników które przyczyniły się do jej wybuchu, było pochodzenie człowieka. Dla dziewiętnastowiecznego Amerykanina najważniejszy był jego stan, a nie dobro całego kraju. Wszystko to kryje się w naturze człowieka, którą chcę zgłębiać.

Nim się zorientowałam zadzwonił dzwonek, ale moi rówieśnicy zaczęli wychodzić z sali.

-Blanko, mogę cię prosić na chwilę? - zapytała nauczycielka.

-Ymm... Tak. - podeszłam do jej biurka. - Coś się stało pani profesor?

-Oh, spokojnie. Chciałam poprosić cię o małą rzecz. Widzisz Lena, ma mały problem, jak może zauważyłaś, nie może nawiązać bliższego kontaktu z rówieśnikami. Z resztą oni także nie wykazują jakiegokolwiek zainteresowania jej osobą. Proszę cię więc, zaprzyjaźnij się z nią, przynajmniej dopóki nie znajdzie sobie tu jakichś przyjaciół. Wiesz o co mi chodzi, zaproś ją na jakieś zakupy, na kawę czy idźcie razem na imprezę. Cokolwiek, byle tylko się tu zaaklimatyzowała. Mogę na ciebie liczyć? - spojrzała na mnie błagalnie.

-Ymmm, no dobrze, postaram się, ale niczego nie gwarantuję. Wie pani czasem zdarzają się osoby które czują się dużo lepiej same ze sobą, niż w towarzystwie. Może Lena jest introwertykiem...

-Nie sądzę, przynajmniej podczas rozmowy z jej rodzicami nie wspomnieli o czymś takim. Wiem że w Nowym Jorku miała przyjaciółkę, z którą była bardzo zżyta.

-Rozumiem. W kwestii tej przeprowadzki, wie pani może czyja to była decyzja. To mogło by wiele pomóc.

-Nie zapytałam.

-No nic najwyżej sama się dowiem. Czy to wszystko?

-Tak, możesz iść. Dziękuję Ci moja droga.

Awry *chwilowo zawieszone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz