Ciemność.
Nieprzenikniona ciemność rysowała się wokół mnie. Wiedziałem, że muszę się obudzić, ale nie potrafiłem. Ile minęło czasu? Minuty? Godziny?
Nie wiem, ale pierwsze co zobaczylem po otworzeniu oczu to ziemia. A ja mknąłem jej na spotkanie. Zmysły się nagle przebudziły. Poczułem zimno obezwładniające moje ciało, ale nie mogłem nic zrobić. Wiatr targał mną jak szmacianą lalką. Zacząłem krzyczeć, modląc się przy okazji do Zeusa (w końcu musi być ten pierwszy raz).
Cudem (choć może bym tak tego nie nazwał) spadłem na drzewo, a z niego zleciałem na trawę.
Przymknąłem oczy, po czym stwierdziłem oczywistość:
- Boli.
Przeczekałem, aż wnętrzności wrócą na swoje miejsce i podniosłem się, otrzepując przy okazji z liści.
Zrobiłem kilka kroków w stronę morza, po czym zatrzymałem się, żeby wyciągnąć gałązkę z włosów. Przy okazji zastanawiałem się nad paroma kwestiami. Po pierwsze, gdzie Anabeth? Po drugie, co to za wyspa i jak na nią... na niej wylądowałem? No i mniej ważna sprawa... jak w ogóle przeżyłem? Wiecie, w życiu herosa to normalne. Raz spada się z olbrzyma, a raz z najwyższego budynku w Nowym Jorku. To całkiem normalne. Ale zazwyczaj spadałem do wody. Chłodnej, przyjemnej wody. Mojego drugiego... nie. Trzeciego domu...
Zacząłem rozglądać się. Wyspa na której się znalazłem wyglądała znajomo, ale nie wiedziałem skąd. W swoim prawie osiemnastoletnim życiu widziałem wiele. Choć by uciekającą pizze (nawet mnie zaatakowała!), więc już niczego nie jestem pewien. Żałowałem, że nie ma przy mnie córki Ateny. Annabeth na pewno by wiedziała. Ba! Miałaby już plan powrotu do domu! I niebieskie ciastka w plecaku... Zjadłbym niebieskie ciastka.
Pierwszy i ostatni pomysł powrotu do domu nie wypalił, próbując przepłynąć ocean. I o mało nie utonąłem. Tak, ja syn Posejdona!
Wróciłem na plaże, a następnie skierowałem się wgłąb lądu. Miałem już obrazić jakiegoś pierwszego lepszego boga (zapewne Herę), kiedy oberwałem czymś w plecy. Siła uderzenia była tak duża, że po chwili leżałem na trawie. Super, już drugi raz dzisiaj.
To "coś" okazało się człowiekiem. A dokładnie ostatnią osobą jaką chciałbym znać: Jason Grace.
Bogowie mnie nienawidzą.- Zejdź ze mnie!- sapnąłem po kilku minutach, kiedy blondyn dalej leżał mi na plecach.
- Zamknij się, Bro- wymruczał tylko zmieniając pozycję.
Bo czemu nie?
_________________
I jak prolog? Książka będzie krótka, ale liczę, że inni fani tego shipu, będą tworzyć podobne fanficki...
Liczę również na komentarze, które mnie zmotywują do napisania następnych rozdziałów... za błędy przepraszam, postaram się je poprawić.
Buziaczki, Smoczek
Ps. Rozdziały będą krótkie i rzadko. Liczę, że to nie problem.
CZYTASZ
Zamknij się, Bro.
FanfictionTo na pewno nie była misja, jak każda inna, choć by dlatego, że nie wrócił po nie do obozu i nie zjadł sterty niebieskich naleśników. Trafił za to do miejsca do którego, nie chciał by znowu trafić. No i na dodatek z NIM, najpoważniejszą osobą na świ...