3. Koszmar

1.2K 124 17
                                        


Kolejna noc. Kolejny koszmar.

Zaczęło się jak zawsze, pukaniem do drzwi. Podszedłem, choć bardzo tego nie chciałem. Zostałem zmuszony by z uśmiechem przywitać gościa. Piper. Jak zawsze wyglądała perfekcyjnie. Niebieskie oczy lśniły od powstrzymywanych łez, była smutna, zrozpaczona.

- Wszystko w porządku?- zapytałem zmartwiony, ale nie chciałem. Wiedziałem, jak to się skończy. Tak, jak zawsze. Tak, jak co noc.

- Tak- zaczęła, ale po chwili zmieniła zdanie.- To znaczy nie... Jason, musimy porozmawiać.

- Pewnie, co się dzieje Pipes? Wyglądasz na zmartwioną.

Chciałem ją pocałować, ale odsunęła się. Co w śnie przyjąłem ze zdziwieniem, choć w duchu wiedziałem dlaczego.

- Jason... my- wzięła łapczywy wdech.- Ja... Nie możemy być razem. Już tego nie czuję.

- Ale jak to?- chciałem płakać. Rany w moim sercu otworzyły się na nowo. Pragnąłem podbiec do niej, krzyczeć. Przytulić ją. Ale ona nie patrzyła na mnie jak kiedyś. Cofnąłem się.- Rozumiem, ale i tak nie przestanę cię kochać.

- Teraz nie- spojrzała mi w oczy. Też cierpiała.- Ale później będziemy żyć, jak dawniej. Jak... przyjaciele.

Chciała wyjść, ale musiałem ją zatrzymać. Zadać to najważniejsze pytanie.

- Czy to moja wina?

Nawet nie wiem, kiedy się obudziłem. Czy też raczej, kiedy Percy mnie obudził.

W nikłym świetle księżyca jego oczy iskrzyły z niepokoju. Nie mogłem oderwać od niego spojrzenia. Złość zbierająca się przez tygodnie gdzieś uleciała, a na jej miejsce przyszło szybsze bicie serca i natłok myśli.

- To tylko zły sen- przytulił mnie i zaczął delikatnie kołysać. Głos miał spokojny i niezwykle przyjemny. Przymknąłem oczy.- Ja też miałem koszmar. Ale czy to prawda czy nie, poradzimy sobie. Razem.

Pragnąłem w to wierzyć. W jego ciepłe słowa, miłe gesty. W obietnicę. Tamtej nocy był dla mnie jak bóg. Przynajmniej taki, jaki bóg powinien być. Daleko poza moim rozumowaniem.

Przymknąłem oczy, podczas gdy czarnowłosy zaczął mnie głaskać. Delikatnie, uspokajająco. Byłem niesamowicie zmęczony oraz w jakimś stopniu, zrozpaczony, więc nie protestowałem. Pod wpływem jego palcy, wszystko wracało do normy.

Leżeliśmy na jednym łóżku z zamkniętymi oczami. Rozmyślaliśmy o wielu rzeczach i o jeszcze większej jej ilości mówiliśmy.

Z tamtej nocy pamiętam tylko zapach powietrza. Był to wspaniały odurzający zapach, działający na mnie, niczym narkotyk. Powietrze było przesiąknięte zapachem morza. Zapachem Percy'ego. I o dziwo, chciałem, aby tak zostało.

####
Mega krótko, przepraszam.
Komentarze mnie motywują.
Buziaczki,
Smoczek

Zamknij się, Bro.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz