ROZDZIAL 2

113 4 11
                                    

Z Justinkiem zglodnielosmy wiec postanowilismy isc do sableja na kanapke. Dobrze ze bylismy w tym miescie w ktorym byli ludzie. Postanowilam podejsc do kogos zeby zapytac gdzie jestesmy.

-Halo do ju spik inglisz?

-Tak - odpowiedzial przypadkowy przechodzien.

-To dobrze. W jakim miescie jestesmy?

-Ciechocinek.

-A gitara mordo no to pa.

-Czekaj.

-Co?

-Skad masz tyle rak bo tez chce?

-Nw obudzilam sie tak.

-Fajne sa.

-Dziena.

Justinek patrzyl z zazdroscia jak przypadkowy przechodzien z Ciechocinka mnie adoruje.

-Mam nadzieje ze mnie z nim nie zdradzisz? - spytal pelen nadziei.

-Justin skarbie jestes moja miloscia moim skarbem na dnie oceanu. Nigdy bym cie z nikim nie zdradzila, serio!!

-Dobrze skarbie moj najdrozszy ciesze sie niezmiernie.

-Kocham cie skarbie.

-Idziemy cos zjesc?

-Tak mielismy przeciez isc do sableja.

-A no ta no to chodz.

Poszlismy zjesc kanapke ale sablej byl zamkniety wiec poszlismy do biedry i kupilismy tam bulki i szynke. Usiedlismy w parku i zrobiliamy sobie romantyczna kolacje. Nagle slyszymy jakis dziwny dzwiek. MAJLI NAS ZNALAZLA!!! Pewnie bysmy zaczeli uciekac ale nam sie nie chcialo wiec czekalismy co Majli zrobi.

------

I CO JAK WAM SIE PODOBA TAKI OBROT AKCJI?

LET ME LOVE YOUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz